Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2013, 22:53   #272
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wewnątrz Trzeciej Góry
8 Ches(Marzec)
5-ty dzień wyprawy
popołudnie

Grupka śmiałków, wzmocniona osobowo o dwie dodatkowe postacie, niejaką Druidkę Virmien, oraz Elfiego Barda Gabriela o dosyć nietypowej karnacji, ruszyła w dalszą drogę, prowadzona przez ich przewodniczkę. Opuszczona kopalnia Krasnoludów zdawała się ciągnąć w nieskończoność, prezentując im różnorodne widoki. Wkrótce natrafili na płynącą w górze lawę, widoki jednak były dosyć żenujące. Otóż w całkiem zwyczajnym tunelu, w jednej jego ścianie, znajdowało się coś na kształt okienek, przez które można było spoglądać w szczelinę biegnącą najwyraźniej wzdłuż właśnie owego tunelu, ze znajdującą się na dole, płynącą lawą. Raczej niezbyt widowiskowe...




- Góra jeszcze nigdy nie wybuchła, nigdy też nie trzęsło, z tego co słyszałam - Wyjaśniła Liri - Ot, płynie sobie te cholerstwo wewnątrz, nie wiadomo gdzie, i tyle.

No tak... ale jakich tu w końcu się spodziewać "atrakcji" w kopalni brodaczy, uchodzących dosyć często za niezbyt obdarzonych wesołym humorem. Zostawili więc ową lawę za sobą, maszerując dalej zakurzonymi tunelami, co pewien czas zaglądając do map, i zasięgając rad Liri. Kwadrans za kwadransem, kilometr za kilometrem(?) wśród kurzu i echa własnych kroków. Na zewnątrz mogło być dosyć zimno, zważywszy w końcu na fakt, iż to były dosyć wysokie góry ciągnące się na północ, ku naprawdę lodowatym ziemiom. W samej górze jednak było nawet i miejscami za duszno, i często dosyć wilgotno.

Kolejną, wartą odnotowania rzeczą, na jaką się natknęli, było... ognisko. W niewielkiej sali, na jej środku, znajdowało się wypalone ognisko, oraz kilka niewielkich kości. Po dokładniejszych oględzinach, co niektórzy mogli stwierdzić, iż ogień płonął tu około pół dnia wcześniej. Małe kości z kolei mogły należeć do jakiś zwierząt wielkości szczurów, a może i to były szczury? Ktoś zatem najwyraźniej tu całkiem niedawno biwakował, jedząc upolowane tu gryzonie, a ślady butów świadczyły o kilku osobach. Możliwe, że trzech, czterech, pięciu, a może i nawet do ośmiu, trudno było się połapać we wzajemnie zadeptanych miejscach.

Wszyscy zgodnie doszli jednak do wniosku, iż należy zachować ostrożność. Nie byli bowiem najwyraźniej sami w kopalni, a kij wie, na kogo mogli się tu natknąć? Może znowu Trolle, albo towarzysze pożartego Drowa? Jakieś Orki, Gobliny, czy i inne tałatajstwo... możliwości było wiele.

....

Kolejne korytarze, schody, raz w górę, innym razem znowu w dół. Opuszczone - i zapuszczone - pomieszczenia. Wilczy dół. Szeroki tak samo jak korytarz na trzy metry, i taki sam długi i głęboki. Na dole zaś kości jakiegoś humanoida... ale i to nie sprawiło im większych problemów, i w końcu przedostali się na drugą stronę, nie zaprzątając sobie głów nieszczęśnikiem na dole. Wszak i tak mu nie pomogą, oględziny truchła nic nie przyniosą, a ten ograbiony został już pewnie dawno temu.


~


W końcu dotarli do czegoś, co można było nazwać... strażnicą? Podwójna, żelazna brama, częściowo wyważona, przy niej zaś kilka kościotrupów w pordzewiałych zbrojach. Bystre i fachowe oko mogło z kolei rozpoznać po czaszkach Orków, choć i rozsypujące się już i wyposażenie wskazywało raczej na zielonoskórych. Obok bramy znajdowały się zaś dwa (kiedyś) dobrze chronione pomieszczenia, z wyrwanymi, ciężkimi drzwiami, otworami strzelniczymi i kolejnymi dwoma truposzami wewnątrz.


Była też i czaszka wśród owych kości, dosyć nietypowa czaszka, rozmiarów w sumie humanoidalnych, mająca ponad ustami dziwne otwory, zupełnie, jakby tam znajdowały się kiedyś mięśnie od... macek?

I wtedy, jednego czy drugiego, jakby raziło gromem. Illithid.

Elfi wzrok Barda spoczął z kolei wewnątrz owej strażnicy na ścianie, która nie do końca chyba była zwyczajową ścianą. Pod warstwą pajęczyn znajdowały się bowiem symetryczne szczeliny, dwie biegnące w górę, a jedna poprzecznie, na wysokości głowy.





Na zboczach Trzeciej Góry

Po kilku minutach i Saebrie wróciła do reszty towarzystwa, przebywającego przy ognisku. Zdziwiła się nieco na widok pojmanej Drowki, a i szczerze powiedziawszy, przejawiała do niej i nieco inne, niezbyt pozytywne uczucia... nie odzywała się na temat co zaszło przed paroma chwilami, pozostali więc i nie zadawali jej pytań dotyczących owego krótkotrwałego uprowadzenia.

Elfka z warkoczem wkrótce pomogła towarzyszom z porządkowaniem małego pola bitwy, polegającego chociażby na przeszukiwaniu pokonanych, jak i spychaniu ich ciał w okoliczne krzaki.
Awanturnicy znaleźli kilka interesujących przedmiotów przy martwych Drowach, a najczęstszymi były wszelkiego rodzaju mikstury. Choć z tych leczniczych, były ledwie dwie.


- Tam do góry, jakieś dwie setki kroków ponad nami, jest jaskinia, moglibyśmy tam przenocować - Wskazała palcem cel, a gdy pojawiły się pytania dotyczące faktu posiadania owej wiedzy, najzwyczajniej w świecie skłamała, iż zauważyła. Co niektórzy zaś domyślali się, skąd mogła posiadać tą wiedzę, nastrój był jednak już wystarczająco nerwowy, by choć chwilowo go jeszcze bardziej nie podsycać...

....

- To co z tym leczeniem? - Burknął Foraghor, to ślipiąc na Raetara, to na związaną Drowkę, której wzrok również kursował w tą i z powrotem, od obu mężczyzn.


~

Jaskinia do dużych nie należała, choć każdy mógł w niej mieć jakiś kąt dla siebie. Co zaś ważniejsze, była pusta, jeśli nie liczyć kilku zwyczajowych nietoperzy, panicznie odlatujących przez pojawienie się śmiałków. Same wnętrze miało zaś w sobie jakiś niepowtarzalny urok, choć na moment rozpraszając pochmurne myśli co niektórych...


Wkrótce marudzący pod nosem Foraghor, wraz z Arasaadi poszli poszukać jakiś badyli na kolejne ognisko, Raetar dziwnie się zamyślił na dłuższą chwilę, a Ilisidur skrycie obserwował Elfkę. Sama Saebrie zaś siedziała okręcając palec wokół końca swego warkocza, wpatrując się w wyjście z jaskini.

Gdy zapłonął już ponownie ogień, a Arasaadi przyglądała się z bliska mrocznej Kapłance, od czasu do czasu szturchając ją załadowaną(!) kuszą, wypadało chyba porozmawiać na kilka tematów.














***

Komentarze w środę

 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline