Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2013, 09:41   #3
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
3 lata wcześniej...


Rok spędzony na froncie zaowocował w postaci dziesięcioletniego kontraktu z Wędrownym Miastem. James jako młody chłopak został wcielony do grupy Posterunku nazywanej III Zwiadowczym. O tym dlaczego nie była to grupa zwiadowców i co się stało z numerkami I i II później. Trzeci Batalion Zwiadowczy liczy około 150 żołnierzy i zajmuje się eliminacją ludzi. Najemnicy wybijają zarówno pojedyncze jednostki, jak i całe osady, których działanie jest sprzeczne z polityką Posterunku. Istnienie tej jednostki jest tajemnicą poliszynela - niemal wszyscy zainteresowani o niej wiedzą, ale nikt o niej głośno nie mówi. Wszyscy wchodzący w skład tej jednostki są świetnie wyszkoleni i doskonale uzbrojeni. Nie spotka się tam nikogo kto przejmuje się losem eliminowanych ludzi. Najczęściej noszą się w granatowych mundurach. Umowa z wojownikami podpisywana jest na 5 lub 10 lat, ale zdarzają się przedwczesne zwolnienia z uwagi na stan psychiczny danego osobnika. W końcu lepiej kogoś zluzować niż ma wygarnąć w plecy innym żołnierzom...

Po ponad ośmiu latach w Trzecim każdy stałby się zimnym, wyrachowanym zawodowcem. Jamesa niemal już nie obchodziło kogo przyjdzie mu zabić, połamać, a kogo poklepać po plecach. On wykonywał rozkazy i na tym kończyła się jego odpowiedzialność. Normalnie Cutler nie mógłby przeżyć więc usprawiedliwiał się jak tylko mógł. Zaraz po podpisaniu kontraktu poznał pewnego człowieka - nazywał się Anthony Cane. Anthony należał do Gwardii Posterunku. Był to kolejny elitarny oddział, którego zadaniem była ochrona najważniejszych szych Wędrownego Miasta. Mężczyźni nie widywali się zbyt często, ale na skutek pewnego podobieństwa zaprzyjaźnili się. Obaj byli twardzi i interesowali się "robieniem rabanu" za pomocą pięści i broni białej. Obaj mieli własne zasady, których trzymali się kurczowo jak tylko mogli. I obaj te zasady w końcu musieli złamać. James postanowił sobie nie zabijać dzieci i kobiet. Gdy z kumplami ze Zwiadowczego wpadali do jakiejś mieściny specjalnie puszczał przodem pozostałych, gdy widział, że celem jest kobieta czy dziecko. I udawało się to przez lata. Aż do zeszłego tygodnia, gdy James zauważył, że jedna kobieta próbuje uciec z pacyfikowanej osady. Biegła ku opancerzonemu pojazdowi z kluczykami w rękach. Nie kluczyła, nie bawiła się z nim, a po prostu biegła do celu... Cutler uniósł broń i czekał. Ktoś za nim krzyczał. Cutler strzelił w chwili, gdy kobieta otworzyła drzwi. Karoseria auta została obryzgana krwią, a ona powoli osunęła się po samochodzie. Strzał był celny. Kto by się spodziewał, że kobieta przeżyje? Kto by pomyślał, że posiadała fotograficzną pamięć i wpływy w Nowym Yorku? Tym samym, z którego James całe lata temu wyjechał...

Cutler nie miał pojęcia, że za parę lat znajdzie się na liście poszukiwanych przestępców. Bo skąd kobieta miała wiedzieć, że nie jest zwykłym gangusem, a niosącym dobro i pokój żołnierzem Posterunku? No skąd? Cutler w Trzecim znalazł wielu kumpli, ale przyjaciół raczej tam nie miał. Nazywali go Maczetorękim. Ksywa powstała od tego, że Hegemończyk potrafił robić nożem, maczetą i mieczem dobrze niczym doświadczona kurwa dupą. Albo i lepiej. James co jakiś czas otrzymywał wieści od rodziców. Było im dobrze, a na pewno lepiej niż przed laty, gdy obawiali się o swojego małego synka. Z szczupłego, niewinnego dziecka wyrósł na prawdziwego byka. Niemal dwa metry wzrostu, ponad sto kilogramów wagi i do tego... Nie było olbrzymią tajemnicą, że w ciele Jamesa siedział przedwojenny koprocesor bojowy. Urządzenie przydatne, ale równie niebezpieczne dla posiadacza jak i dla jego wrogów. James był w stanie włączyć specjalny tryb bojowy, który sprawiał, że posiadacz wszczepu zmieniał się na około minutę w prawdziwego rzeźnika. Stawał się szybszy, silniejszy, sprawniejszy. Potrafił biegać trzy razy szybciej niż normalnie, a w starciu bezpośrednim zwykłym ciosem pięścią potrafił zabić. Uzbrojony w nóż, dopalony Cutler niejednokrotnie ratował swoich kumpli z opresji. Każde dopalenie wiązało się jednak z pewną ceną. Nadwyrężone mięśnie, ponadrywane ścięgna, wyczerpanie bliskie śmiertelnemu... Po każdej akcji James musiał wypoczywać, jeść dwa razy lepiej i więcej niż inni. Mimo tej ceny godził się na to...

Żołnierz wiedział, że kiedy jego kontrakt się skończy wyruszy. Sam. Bez ojca, bez matki, bez przyjaciół. Możliwe, że w podróży kogoś pozna. Sam nigdy nie potrafił ani polować, ani nawet się skradać. Nie miał pojęcia jak ciężko samemu jest przeżyć. Nie doceniał umiejętności ludzi, którzy robili wszystko, aby miał co jeść i pić w podróży. Jednak, gdy kontrakt się skończył docenił je w pełni. Nigdy nie powiedział, że walka jest ważniejsza od czegokolwiek innego. Nie mógł, ale wiedział jedno: Poza zabijaniem nie potrafił nic innego...


Rok wcześniej...

James nie podróżował długo. Zaraz po opuszczeniu Wędrownego Miasta oraz obiecaniu rodzinie i przyjacielowi, że nie da się zabić natrafił na kolejną grupę, do której zdecydowanie pasował. Quick Reaction Squad był grupą około 40 najemników. Byli tam specy, medycy, monterzy, ale znaczną większość stanowili wojownicy. Co ciekawe byli nawet ludzie z II Zwiadowczego. Lynx i Drake trafili do grupy raczej na długo przed nim i nieprędko James miał możliwość pogadać z nimi na tematy ich łączące. Nie dziwił im się. Sam by sobie za szybko nie zaufał. Poza Cutlerem do grupy w międzyczasie dołączył tropiciel Bashar. Czerwonoskóry. Hegemończyk nie znał ich zbyt wielu, ale z tym gościem złapał wspólny język. I nie chodziło tu wcale o to, że obaj dobrze władali kosami. Z bliższych kumpli nie będących wojownikami na pewno wyróżniał się Młody. Chłopak - na oko mający z 18 lat - miał talent do czarnej magii jak elektronika, mechanika, komputery, medycyna i rusznikarstwo. Złota Rączka, a przy tym całkiem dobry partner do rozmowy. Niejeden pomyślałby o czym też może gadać żylasta szafa z młodym uczonym...

Dowódcą grupy był wojownik o imieniu Johnatan. Cutler od początku czuł do niego olbrzymi respekt gdyż słyszał o tym, że John był w Pazurach. Cutler okropnie zżył się z całą grupą, ale dwie osoby jeszcze zasługiwały na wyróżnienie. Pierwszą z nich był Taylor. Niższy, zdecydowanie lżejszy mężczyzna posługujący się bronią białą jak prawdziwy mistrz. Cutler nie zdziwiłby się jakby we dwóch z Basharem mieli z nim trudności. Doskonały partner do treningu i wyskoczenia na podbarową klepaninę. Drugiego z tych kumpli nazywali Crank. Ksywa wzięła się od tego, że był po prostu dziwny. Nijako wyglądający gość nie wyróżniający się z tłumu, dbający o to co żre, co pije, jak i kiedy śpi, interesujący się sztukami walki. Nikt tak jak on nie potrafił - dosłownie - wybić z głowy głupich pomysłów Jamesowi. Cutler zawsze na sparingach dostawał od Cranka wciry, ale mimo to fajnie było mieć takiego kumpla. W sumie po pewnym czasie nawet przyjaciela...


Wspólnie z Crank'iem i Taylor'em trójka wojowników była uważana za outsiderów. Mimo tego, że zwykle szli w pierwszym rzędzie to zwykle stali na uboczu. W wolnym czasie trenowali, jak była okazja żarli dobrze - wydając na to kolosalne sumy. Mało kiedy szli na imprezę, ale jak dali się namówić to wpadali na krótko pijąc nic albo niewiele. Nie palili, nie ćpali Tornado czy innych gówien. Dla standardowego człowieka postnuklearnego świata byli dziwakami i kozakami w jednym. Szkoda, że Cutler tak szybko musiał stracić i tych przyjaciół...


Miesiąc wcześniej...


Kroiła się akcja. John zasięgnął języka w Vegas wyłapując bardzo korzystny kontrakt od jednego z mafiozów. Gość chciał aby ludzie z QRS uwolnili jego córkę z rąk handlarzy niewolników. Tamtych miało być więcej, ale wygrywali gorsze batalie. Nagroda to 500 gambli na łebka w sprzęcie, lekach, broni, amunicji... Cokolwiek by chcieli. Czegokolwiek by sobie zażyczyli. James - jak zawsze - o nic nie pytał. Szedł za to z przodu przy głównym uderzeniu pamiętając, że w razie potrzeby jego szef zawoła Pitt'a. Tak nazywali Hegemończyka, gdy wchodził w tryb bojowy. Nie chcieli używać jakiś dzikich określeń, aby tego nie rozdmuchiwać więc proste zawołanie "Pitt, godzina czwarta!" wydawało się najlepszym rozwiązaniem.

Przy akcji działali - jak zawsze - profesjonalnie. Zwiadowcy zajęli się obserwacją, która w połączeniu z ich wcześniejszymi informacjami niemal zapewniała sukces. Ci sami zwiadowcy - w tym i czerwonoskóry Bashar - zajęli się czujkami w chwili, gdy ich specjaliści od zabezpieczeń zajęli się tylnym wejściem. Cutler był w grupie uderzeniowej, która miała za zadanie frontalny atak. Z góry mieli wejść Wood, Logan i John. Poza nimi byli też inni - saperzy, snajperzy, obserwatorzy, medycy, rusznikarze, monterzy. Całe zaplecze gotowe w razie czego wspomóc swoich kompanów...

Atak nastąpił, gdy przeciwnik najmniej się tego spodziewał. Uzbrojeni w noktowizory i wytłumioną broń strzelcy byli diabelnie skuteczni. Czujki handlarzy zajmowali specjaliści, ale zwiadowcy QRS świetnie sobie z nimi poradzili. I Wtedy pojawili się oni... Bashar nazwałby ich demonami, ale nie tylko go po tej akcji nawiedzały koszmary z ich udziałem. Sporzy, w kombinezonach, z świecącymi na czerwono oczami. Strzałów, które w nich trafiały zdawali się nie zauważać. Sami mieli broń wytłumioną, wysokokalibrową. James wywalił trzy magazynki ze swojego wiernego Galila po czym wyrzucił go gdzieś w ciemność. Nie miał czasu na zabawę z zawieszeniem. Zaraz po karabinie w ruch poszedł rewolwer - Ruger Security Six, który mimo dość sporego kalibru też nie dawał im rady. Cutler wiedząc, że jak 7,62mm nie da im rady będą zgubieni pruł z czego popadnie widząc jak siły jego grupy topnieją w oczach. Czuł bezsilność jak nigdy. Widział jak w grupę jego przyjaciół wpadł granat obronny posyłając wielu do piachu. Wspólnie spędzone chwile przemknęły mu przed oczami. Oczami, które zostały pozbawione widoku uśmiechniętych kumpli...

Widząc Cranc'a, który próbuje wpakować swoje wnętrzności z powrotem do rozerwanego brzucha i Taylora bez połowy twarzy dławiącego się własną krwią James nie był w stanie wytrzymać. Na polu walki znalazł Johna, który ledwo szedł. Dopalił się bez słowa podrywając z ziemi szefa i wycofując się z nim na rękach. Ktoś strzelił, a John nawet nie zdążył krzyknąć. Pocisk wyrwał mu nogę na wysokości uda. James wiedział, że szef właśnie wyzionął ducha. Sięgnął po maczetę i nóż bojowy - jedyne bronie, która mu pozostały - i ruszył na przód. W momencie, gdy zobaczył cel poczuł ekstazę. Emocje buzowały w nim tak mocno, że nie pamiętał nawet kiedy znalazł się pomiędzy trójką cieni. I wtedy dopiero dostrzegł ich słabość. Pierwszy z nich stracił głowę zanim zdążył się obrócić. Drugi padł chwilę później, ale Cutler nie zdążył wyszarpnąć z jego ciała broni. Trzeci... stracił hełm, który okazał się połączony z maską przeciwgazową i noktowizorem. James dostał wcześniej granatem błyskowym na skutek czego i jego nokto poszedł się walić. Cenne sekundy mijały, a Cutler nie mógł sobie poradzić. Ten typ był tak szybki jak on albo nawet szybszy. Atakował raz za razem, a nóż, w którym Cutler uważał się za mocnego nie był w stanie go przed tym przeciwnikiem obronić. Gość znaczył go raz za razem, a James zaczął się bać. Nie czuł bólu, ale pomyślał, że zdechnie tu, na tej zapomnianej ziemi i nie zobaczy już swojej rodziny, nie dowie się co się stało z Quick Reaction Squad. Wtedy Cutler usłyszał strzały. Trzy, głośne strzały, które sprawiły, że jego przeciwnik zaczął uciekać. James go nie gonił. Nie był w stanie...

Jego wybawcą okazał się Drake, który pomógł mu zejść z placu boju. Cutler uśmiechnął się krzywo widząc żywych Nataniela, Bashara i Młodego. Czyżby tak miało się to skończyć? Pozostała ich piątka... Młody uruchomił samochód, którym udało im się uciec. Po pewnym czasie emocje zaczęły opadać, a do Cutlera doszło co się właściwie stało. Wielu jego przyjaciół nie żyło. Crank, John, Taylor i cała reszta świetnych ludzi... Z tego co opisał im Młody te cienie to ludzie w pancerzach RIOT, których swoimi czasy używali w NY funkcjonariusze policji. Tego typu sprzęt nadaje się idealnie do walk ulicznych, ale w połączeniu z tymi hełmami najnowszej generacji tworzy iście niesamowity zestaw - czego byli świadkami. Taki pancerz jednak krępował ruchy - nieznacznie, ale jednak - co wskazywało na pewne jego modyfikacje. Ludzie Ci bez wątpienia byli nawszczepiani, bo w innym wypadku James nie miałby z tamtym kolesiem trudności. Dobrze, że Drake ocalił mu tyłek...


W podróży Cutler stanowił spory ciężar czego sam był w pełni świadom. Uratował go Drake, pomógł przewieźć Młody, karmił i poił Bashar... Tropiciel świetnie polował, a inni też posiadali umiejętności, które sprawiały, że radzili sobie jakoś w podróży. James jedynie starał się wyzdrowieć. Po obudzeniu w sobie Pitt'a był na skraju wytrzymałości i musiał wypocząć, zjeść i wypić więcej niż zwykle potrzebował. Gdyby nie Carlsson najemnik pewnie by zginął. On tego nie zapomni... Cutler zawsze spłaca swoje długi chociaż obecnie poszedłby w ogień za każdego z nich. Zżył się z nimi jak z rodziną. Dla każdego z nich zrobiłby wszystko. W razie zagrożenia dopaliłby się nawet drugi raz wiedząc, że sam wtedy zmieli wnętrzności...

Korytarz, u którego końca były gródź i klawiatura. Jaskrawe światło zapaliło się, gdy tylko grupa podeszła do wrót. Dziwne. Zupełnie jakby to nadal działało. Gdy Młody podszedł zająć się swoją działką James bez słów ustawił się przy wejściu. Drake zajął się osłoną technika, a Lynx chronił pleców. Wood strzelał świetnie, a karabinowy kaliber dziurawił nieopancerzonego przeciwnika jak sito. Cutler spojrzał spokojnie na Bashara. Stał na przedzie. W pierwszym rzędzie. Jak przyjdzie im walczyć będzie musiał pokazać, że może się na coś przydać. Że nie ratowali go tylko po to, aby żarł kilogramy paszy i wypijał litry wody... Nie tylko po to.
 
Lechu jest offline