Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2013, 13:08   #13
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
W samochodzie atmosfera panowała delikatnie mówiąc napięta. A przynajmniej tak ją odbierała Eliza Popiołek, która skupiła się na zaciskaniu palców na własnych kolanach. Cisza napędzała nerwowość, może dlatego bez większego namysłu postanowiła ją przerwać. Będą pracować ze sobą szmat czasu, wypadało zawiązać nić porozumienia.

- Pani psycholog jest milcząca - ni to zapytała mi stwierdziła. - Strach pomyśleć nad czym tak sobie rozmyśla kiedy stoi z boku i obserwuje.
- No – mruknął Robert i zerknął na policjantkę. Jeszcze bardziej ściśnie kolana i wypręży plecy i trzeba będzie interwencji chirurga. Przypomniał sobie swoje początki i skrzywił się lekko. „Tak, obywatelu kapitanie! Nie, obywatelu kapitanie!” Kij od szczotki z dupy usunął do prawda dość szybko, ale potrzeba było chwili żeby uświadomił sobie, że jak będzie robił swoje to wszyscy mogą mu skoczyć na warsztat. Ta lekcja jeszcze przez młodszą aspirantką Popiołek. Przez chwilę niechęć do Plecaka i dobro zespołu walczyło w nim w końcu jednak się odezwał więcej niż monosylabą. - Skądś ją kojarzę, bo pracowała chyba w Krakowie. No i rzeczywiście małomówna. – Popatrzył znowu na dziewczynę. – Co? Zastanawiasz się pewnie, co ty tu w ogóle robisz?
- Pracuję. Tak mi się wydaje - odpowiedziała dziewczyna i szybko zmieniła temat. - Pan z Krakowa jest?
- Mhm. – potwierdził krótko. Pracuje. – Po Szczytnie gdzie robiłaś?
- W podlaskiem - odparła wymijająco.
- Pochodzisz stamtąd? – Kwieciński nie wspominał gdzie komendantował Popiołek Senior, a on nie miał czasu jeszcze sprawdzić.
- Nie. Z Częstochowy. Studiowałam w Krakowie. A później Szczyno i Turośń Kościelna. To w tym podlaskiem - wyjaśniła.
Proszę. Też związek z Krakowem. Szczytno i od razu zesłanie? Narośl Kościelna, brzmiało dokładnie jak brzmiało. Tuzin chałup na krzyż, koniecznie drewnianych. Remiza, monopolowy no i kościół bo Kościelna. - Co studiowałaś? A właśnie... Zajęcia z kapeku w oficerce dalej prowadzi Czajowski?
Proszę. Też związek z Krakowem. Szczytno i od razu zesłanie? Nie chyba nie zesłanie. Może ucieczka.
- Czajkowski? Nie - odpowiedziała po chwili. - A studiów w Krakowie nie skończyłam. Przerwałam na czwartym roku.
Pokiwał głową. No racja, jak on robił kursy to Czajowski już wyglądał jakby zapomnieli go zakopać. Przyglądnał się jej znowu spod oka kiedy stali na światłach. Dobra, dziewczyna zestresowana już do wiwatu, o tatusia pytał nie będzie. Wywlecze to jak coś spieprzy.
Ponieważ nadinspektor nic nie powiedział Popiołek czuła się zdaje się w obowiązku podtrzymywać dialog aż dotrą do celu.
- Kraków ładny jest...
Uśmiechnął się krzywo.
- No jest. – Starała się podtrzymać uprzejmą rozmowę ze starszym stopniem. Skrępowanie można było ciąć nożem. Uśmiechnął się nieco szerzej odwracając się w stronę szyby. – No dobra. Ostatnia kwestia kończyła rozmowę. Na razie postanowił dać jej spokój, bo jeszcze zawału dostanie. A to tylko rozmowa o pogodzie... Zobaczymy jak u niej z tą robotą, do której ponoć tutaj przyjechała.


* * *
Eliza po wyjściu z wozu od razu ruszyła do znajdującego się naprzeciwko miejsca zdarzenia budynku. Obejrzała z zewnątrz tabliczki informujące, że “obiekt jest monitorowany”. Zastanawiała się jaka jest szansa, że nagranie z dnia pożaru się zachowało. Nerwowym ruchem wygładziła kurtkę i nacisnęła guzik domofonu.
Nikt nie zgłaszał się długo. Wreszcie jakiś męski głos zaskrzeczał w głośniku:
- Słucham?
- Aspirant Popiołek, Miejska Komenda Policji. Czy mogłabym z panem porozmawiać?
- Znowu policja? Już odpowiadałem na kilka pytań parę tygodni temu. Od razu uprzedzam, nie mam żadnych nagrań. Nie mam kamer na zewnątrz.
- Rozumiem. Czy mimo wszystko mogłabym jednak zająć panu chwilę?
- Dobrze, proszę wejść.
Sygnał otwieranych drzwi zabrzęczał jak stado much. Eliza szarpnęła za bramę i ta otworzyła się lekko. Weszła na krótki, podmurowany chodnik i ruszyła w stronę drzwi. Zrobiła kilka kroków gdy te otworzyły się i stanął w nich młody człowiek w dresie. Miał może trzydzieści lat, nie więcej. Dres najwyraźniej do chodzenia po domu bo nie grzeszył on sportową sylwetką. Stanął na progu otwartych drzwi i czekał na idącą policjantkę.
- To co chce pani wiedzieć a czego jeszcze nie wiecie?
- Chciałam bezpośrednio zapytać o tamto zdarzenie. Czy w przeddzień pożaru widział pan zaparkowaną przed tamtą posesją furgonetkę DHL’a?
- Zaparkowaną to za dużo powiedziane. Przyjechał kurier z paczką, wszedł do budynku i po kwadransie odjechał. Nic specjalnego.
- Zapamiętał pan coś charakterystycznego? Część numeru rejestracyjnego? Markę samochodu? Znaki szczególne? Rysopis kuriera? Wszystko mogłoby się okazać pomocne.
-Powtórzę to, co już mówiłem. Kurier przyjechał takim vanem jakim oni jeżdżą - nie wiem czy to ford czy coś innego. To taki samochód, który widzisz i wiesz, że to jest to. Oznakowany na żółto z napisami. Nie widziałem nic specjalnego w tym. Może tylko to, że kurier tu przyjechał, bo rzadko ktoś tutaj z tego korzysta. Okolica nie jest za bogata i ludzie nie mają powodów by coś zamawiać. Tam mieszkał też były gliniarz - jeśli ktoś miał korzystać z kuriera, to tylko on. Na emeryturze człowiek to często się ruszał. Dużo jeździł i chodził. Starał się chyba trzymać aktywność. Ludzie mówili, że to jakiś kolekcjoner czy coś. To już trzeba kogoś z domu zapytać.
- A ten policjant? Znał go pan? Jakim był człowiekiem, tak prywatnie? - może nie było to pytanie bardzo istotne pod kątem śledztwa ale Eliza chciała sobie w głowie ułożyć pełen obraz. Ich robota polegała również na szukaniu luk i niedomówień, a im większą ilością danych dysponowali tym więcej mogli obnażyć nieścisłości.
- Nie znalem go tak na prawdę. Pracuje o rożnych porach i nawet nie zawsze go widuje. Tylko z tego co słyszałem go znam. Tutaj nie będę mógł pomóc - mężczyzna najwyraźniej złagodniał. Jego wojowniczość zniknęła. I jakby z większa sympatia przyglądał się policjantce.
- A z tego co pan słyszał? - ciągnęła Eliza. - Miał spokojną naturę? Odwiedzali go w mieszkaniu jacyś znajomi? Czy kiedykolwiek był przedmiotem jakiś plotek, przykuł czymś uwagę innych lokatorów?
- Nic takiego nie pamiętam. Nigdy tu w okolicy nie było z nikim problemów. Nie słyszałem by coś się złego tu działo. Ludzie tu za biedni są na ekstrawagancje. Co do tego pana to nie pamiętał by był istotnym celem plotek. Wiec pewnie raczej spokojny.
- Dziękuję panu, to chyba wszystko na razie - Eliza pożegnała się z sąsiadem, schowała ręce do kieszeni kurtki i poszła na róg ulicy gdzie mieścił się sklep. Weszła do środka i kierując się do kasy poinformowała ekspedientkę:
- Przepraszam, czy mogłabym się widzieć z osobą decyzyjną? Kierownikiem albo właścicielem? Jestem z policji.
O tej porze ruch w sklepie był niewielki. Ekspedientka ładowała właśnie na półkę opakowania z "7 days" gdy Eliza weszła do sklepu i spytała o kierownika. Tym okazał się być niski, korpulentny mężczyzna z dużymi okularami na nosie i katarem. Mówił przez nos, co jakiś czas wycierał go chusteczką i pociągał nim . Pani Marta, ekspedientka, wskazała na policjantkę i wróciła za kasę. Został tylko kierownik, który podszedł, wyciągnął rękę i powiedział:
- Jarosław Zawicki, kierownik sklepu. Czym mogę służyć policji?
- Widziałam kamerę na zewnątrz - wyjaśniła aspirant Popiołek. - Czy jesteście w dyspozycji nagrania w przeddzień zdarzenia z Łyszkiewicza? W przeddzień, i... w dzień pożaru. Gdzieś tu mam datę - zerknęła do swoich notatek nieco speszona, że nie pamięta konkretnego dnia.
- A, ten pożar - kierownik jakby coś sobie przypomniał. - Nagrań już nie mamy niestety, bo trzymamy je tylko przez miesiąc. Rozmawiałem już z policja w tej sprawie. Sprawdzali, czy to nie jest aby podpalenie. Czy coś widziałem lub któraś z moich pracownic. Nikt tu się nie kręcił i nic specjalnego nie zaszło. Wtedy pytał taki grubszy gość, nie to co pani - uśmiechnął się - o kuriera. Wtedy, znaczy 12 listopada, mieliśmy większy ruch bo ludzie po 11 zakupy robili. Pamiętam że i dwie dostawy mieliśmy. Zablokowali uliczkę by wymanewrować. Był wtedy van z DHL i musiał czekać aż chłopaki skończą. Przyjechał z Warszawy, bo tedy tradycyjnie jeździ się z Centrum. Już go nie widziałem potem wiec musiał jechać na około by wrócić. Tyle wiem pani aspirant - to ostatnie powiedział ze szczególnym naciskiem.
- Skoro stał tu dłuższą chwilę to może pan zdążył się przyjrzeć? Jak wyglądał kierowca? Częściowy numer rejestracyjny? Coś charakterystycznego odnośnie pojazdu?
- Kierowca to facet, szatyn. Niczego specjalnego w jego zachowaniu ani ubiorze nie zanotowałem. A numerów nie pamiętam. Jakbym miał pamiętać numery każdego pojazdu, jaki się tędy przewija to bym chyba zgłupiał do reszty. Sam furgon niczym się nie różnił od innych samochodów DHL.
Eliza odnosiła wrażenie, że to jest bezcelowe, że więcej niż to co w raporcie pewnie stąd nie wyciśnie. Dopytała jednak dla spokoju sumienia.
Po opuszczeniu sklepu chciała jeszcze oblecieć ulicę Działyńczyków i sprawdzić czy nie znajdzie gdzieś zamontowanej kamery lub monitoringu. Skoro furgonetka opuszczała Łyszkiewicza tamtą stroną może jakaś kamera zarejestrowała ją przy odjeździe.
Niestety, dalsze oględziny ulicy Łyszkiewicza od drugiej strony nie przyniosły efektów. Nie było widać tam zainstalowanych kamer. Okolica raczej do bogatych nie należy i montowanie kamer na zewnątrz jest już za bardzo rozrzutne. Ochrona jest ale zwykle jako monitoring patroli i nasłuch alarmów a nie stały nadzór kamer wideo. Tym bardziej wyjazd drugą stroną ulicy, gdzie wychodzi się niemal na las i ugory, jest bardzo anonimowy i lokalizacja kogokolwiek w tym miejscu byłaby naprawdę szczęśliwa.


* * *
Robert poszedl pietro wyzej. Obrazek z klatki nie zmienił sie - slady akcji pożarniczej byly i tutaj. Drzwi byly wylamane - pewnie toporkami. W srodku balagan choc nie bylo spalenia. Jednak swad spalenizny byl bardzo silny. Utrzymywał sie w meblach, ubraniach i zasłonach. Wszystko to bylo pozrzucane na kilka stert jakby ktos robil tu segregację. Obejrzenie pokoi nie przyniosło wiele nowego - ten sam zatykający smród, ten sam balagan i oznaki chaosu.
Robert rozglądnął się uważnie, oglądając kratki wentylacyjne, chcąc potwierdzić że było tak jak raport opisywał w aktach. Tutaj sytuacja wydawała się jasna. Ludzie zaczadzili się we śnie. Przypadkowo, o ile pożar można nazwać przypadkiem. Sprawca podpalając mieszkanie Wawrzeka miał w dupie czy ktoś postronny zginie. Godził się na ich śmierć. Pokręcił się jeszcze po mieszkaniu i zszedł na dół do samochodu by zaczekać na Plecaka.
- No? Co udało ci się ustalić? - spytał kiedy wróciła.
- Niestety niewiele panie nadkomisarzu - Eliza odpowiedziała niemal na baczność. - Kamer u sąsiada naprzeciwko nie ma. W sklepie na rogu nagrania już wyczyszczone. Kasują po miesiącu. Rozmawiałam z kierownikiem sklepu i rzeczywiście pamiętał furgonetkę DHL’a. Mówił, że kierowcą był szatyn. Samochód dostawczy zablokował wjazd na Łyszkiewicza i musiał czekać aż się droga zrobi przejezdna. Nie wracał z całą pewnością tą samą drogą, czyli musiał pojechać w Działyńczyków. Przeszłam się tam, ale tam szczere pole, żadnego monitoringu - zamikła wzruszając ramionami i dodała jakby co najmniej sama była po części winna temu, że niczego nie odkryła. - Przykro mi. Nie wyciśniemy z tego więcej niż już stoi w raportach.
- Dobra. Przynajmniej mamy jasność. No i potwierdzenie że to kurier z DHLu. A nie samochód który wygląda jak od nich, przypomina i tak dalej. - Ziętek odpalił silnik i ruszyli. Po chwili dodał - U mnie podobnie. Niewiele więcej ponad to co ustalili wcześniej. No ale przynajmniej pooglądałem miejsce i próbowałem to wytłumaczyć. Dlaczego Wawrzek nie uciekał, nawet oknem, skoro był przytomny. Więcej nie wyciśniemy. Wracamy na komendę.
- Może za późno się wybudził? - spekulowała aspirant Popiołek. - Jeśli zdążył się zaczadzić to mógł nie mieć siły opuścić mieszkania. Nie był już młody, a dodając do tego problemy z oddychaniem i możliwe uszkodzenie wzroku... Gdzie znaleziono ciało? - zapytała trochę zawstydzona, bo przecież powinna sama to wiedzieć, ale nie miała kiedy przekopać się przez tą tonę makulatury. Czeka ją pewnie zarwana noc.
- No właśnie. Gdyby tak było nie dziwiłbym się. Ale jak wynika z sekcji i oględzin on próbował gasić pożar. Tłamsić go czymś. Nie wiem czy dlatego, że to po prostu odruch, czy zbiory były dla niego cenniejsze niż nam się wydaje. Pożar zaczłą się w przedpokoju, nie mógł uciekać drzwiami, choć skoro temperatura ognia nie byłą duża, owinięty w mokry koc powinien nawet przejść przez środek i wydostać się. Nie próbował oknem, może ze względu na swój wiek. Nie był przecież już tak sprawny fizycznie. - Robert rozgadał się, co rzadko mu się zdażało, ale tak mu się lepiej myślało. - No dobrze. Może reszta zespołu miałą więcej szczęścia.
Eliza skinęła i wsiadła do samochodu.
 
liliel jest offline