Sam uśmiech - jako taki - nie był specjalnie niepokojący. Laura przywykła do tutejszej uprzedzającej grzeczności, za którą zawsze kryła się nadzieja na zarobek, czy to w formie zakupu, czy prezentu, czy napiwku.
Wymieniła spojrzenie z Richardem upewniając się, że ten też zauważył ślady krwi. Dziewczyna nie była specjalnie strachliwa, dodatkowo, w obecności swojego towarzysza czuła się jeszcze pewniej.
- Ma pan krew na rękawie - powiedziała do kupca, nie wchodząc na razie na zaplecze.
Mężczyzna nie wyglądał na specjalnie zdziwionego i gdy panna Laura wypowiedziała te słowa, ten nawet nie oderwał wzroku, aby sprawdzić o czym mówi.
Szybkim, sprawnym ruchem wyciągnął spod swojej galabiji rewolwer.
Laura zareagowała odruchowo, nie myśląc - cofnęła się gwałtownie, i skoczyła w stronę drzwi.
Równie błyskawicznie zareagował Sharp. Pistolet w jego dłoni wylądował równie szybko, co w jego przeciwnika. Obaj oddali strzał prawie jednocześnie. Wprawiony w boju Sharp trafił swego przeciwnika w ramię. Jego przeciwnik nie miał tak wprawnego oka i chybił celu. Kula z jego rewolweru rozbiła stojąca u powały glinianą wazę, która rozbiła się z głośnym trzaskiem.
Mężczyzna podający się za kupca schylił się i w takiej pozycji zaczął biec w kierunku zaplecza. Sharp oddał jeszcze jeden strzał, ale chybił. Sprawnym ruchem rzucił się w kierunku lady i schowawszy się za nią, począł skradać się za uciekającym mężczyzną.
Kiedy padły strzały, Laura zrobiła to, co zawsze uczył ją ojciec - przykuliła się nisko przy ziemi, szukając czegoś, za czym mogła by się schować. Kiedy “kupiec” schował się za ladę, ona - pomna rady ojca - przesunęła się w kierunku drzwi, zostawiając pole Richardowi. “Nie ma nic gorszego, niż ktoś siedzący ci na plecach, jak walczysz”
Wyszła na gorącą i pełną gwaru ulicę. Przekrzykujący się sprzedawcy, echa rozmów i jęki zwierząt mieszały się ze sobą w jeden hałas. Ukryta za futryną kobieta obserwowała podchody Sharpa, który w końcu zniknął jej z oczu wchodząc na zaplecze.
Nie minęła minuta, gdy z wnętrza sklepu dobiegł ją krzyk bólu. Prawdopodobnie był to krzyk Sharpa, ale Laura znała go za krótko, aby stwierdzić to kategorycznie. Poza tym sam krzyk był krótki i jakby urwany w połowie.
Choć rozsądek podpowiadał jej, że powinna się jak najszybciej zabierać z tego sklepu, to jednak lojalność zwyciężyła.
- Habib - przywołała chłopca i wcisnęła mu monetę do ręki. - Wejdę tam teraz, jeśli w ciągu 10 minut nie wyjdę, pobiegniesz do hotelu i powiesz dżentelmenom, którzy tam dotrą, gdzie poszliśmy z panem Richardem. Rozumiesz?
Chłopak w odpowiedzi tylko pokiwał głową.
Laura weszła ostrożnie do środka. W sklepie panowała cisza. Cisza która w jakiś dziwny sposób budziła w niej uczucie lęku i obawy.
Podeszła, powoli, do lady i zajrzała za nią.
Za ladą nie było nikogo. Za to tuż na progu drzwi prowadzących na zaplecze, Laura zauważyła stopy Sharpa.
Podeszła bliżej i dotknęła łydki mężczyzny, obciągniętej gładkim materiałem spodni.
- Richard? -zapytała półgłosem.
Niestety nie usłyszała żadnej odpowiedzi. W sklepie nadal panowała niepokojąca cisza.
Zaniepokojona, przesunęła rękę wyżej, szukając dłoni mężczyzny. Złapała za nadgarstek mężczyzny i wyczuła słabiutki puls. W ciszy jaka panowała usłyszała coś jeszcze. Ktoś w głębi cicho pojękiwał.
Rozejrzała się dookoła, szukając rewolweru Richarda. Leżał tuż obok jego nóg. Laura chwyciła go i od razu poczuła się pewniej.
Weszła dalej na zaplecze; rozglądając się niepewnie dookoła kierowała się w stone jęków. Na zapleczu leżał ciężko ranny mężczyzna. Prawdziwy kupiec, jak szybko zorientowała się Laura. Dziewczyna przycisnęła dłoń do ust, zaszokowana, a potem wsunęła rewolwer za pasek. Mężczyzna został ciężko pobity, na jego ciele widać było siniaki i rozcięcia. Dużo z nich wyglądało na zadane specjalnie, jakby ktoś torturował mężczyznę. Oddychał z trudem, chrapliwie, oczy miał zamknięte. Kiedy Laura podeszła do niego, i przyklękła, leżący otworzył na sekundę oczy
- Shekelton, shekelton – powiedział, zaciskając palce na dłoni dziewczyny.
Po czym wyzionął ducha.
Laura cofała dłoń, kiedy w drugiej ręce mężczyzny coś ujrzała. Podniosła przedmiot do góry, żeby dokładniej mu sie przyjrzeć. Był to skromny
naszyjnik z dziwną zawieszką
Dziewczyna wsunęła przedmiot do kieszeni czując, ze może być ważnym śladem.
Shekelton… czy to nazwisko, czy miejsce? Zastawiła się, przyklękając na powrót przy Richardzie. Żył, dostał czymś ciężkim z głowę, ogłuszono go.
Laura wyszła na ulicę, i przywołała Habiba.
- Dżentelmen który był ze mną, jest ranny – powiedziała – trzeba znaleźć pojazd, który zabierze go do szpitala. Zapłacę, oczywiście.
Chłopiec zakręcił się i sprowadził pojazd. Kierowca pomógł przenieść Sharpa do środka i pojechali do szpitala.
Laura - roztrzęsiona znacznie mniej, niż wypadało by być damie jej pozycji po tak emocjonujących przeżyciach – wróciła do hotelu Imperial.