Z kąta pokoju dotarł młody jeszcze, choć silny głos kobiety.
- Zostaw go waści Aldricu. Niech chodzi gdzie chce, niech nawet chodzi pierwszy. Jemu śmierć już nie straszna przecie.
Kobieta wyszła z cienia i szybkim krokiem podeszła do elfa. Stanęła naprzeciw Mahnagora tak, że musiał spojrzeć jej w oczy.
- Powiedz szczerze elfie, dlaczego my? Zbytnio nasze profesje są charakterystyczne, by uznać to za przypadek. Patrzysz na mnie i nie krzywisz się, wiedziałeś kim jestem, nieprawdaż? Poznałeś historię każdego z nas, a teraz tylko udajesz, jakoby wybór miał być przypadkowy, żeby nie straszyć nas zadaniem, które zlecasz jakoby z łaski płacąc taką sumę. Czy sie mylę?
Kobieta chwile jeszcze wpatrywała się w oczy elfa, po czym nie czekając na odpowiedź odwróciła się gwałtownie do zgromadzonych. Teraz już wiedzieli co kobieta skrywała. teraz odrzucając kaptór na plecy z miną wyzywającą ukazała im swoje oblicze - młode jeszcze i wciąż urodziwe, choć zeszpecone krzywą blizną na lewym policzku. To jednak nie ranę czarodziejka zwykła skrywać, lecz przedziwne, połyskujące oczy koloru czystego złota.
- Jestem Lorinale. - rzekła twardo. - Pierwsza uczennica Janndera Wędrowca, a teraz samodzielna czarodziejka. Moc moja w ogniu się zawiera. Ten, kto chciałby mnie tknąć, spłonie w męczarniach.
To powiedziawszy uśmiechnęła się krzywo i odwróciła z powrotem do elfa.
- Jeśli mam brać w tym udział, radzę zacząć śpiewać ptaszyno.
__________________ Konto zawieszone. |