Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2013, 13:24   #15
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
- Panie kapralu, czy w tym kraju występki takie jak włamanie czy próba morderstwa są dozwolone?- Bucket spojrzał na towarzyszącego im wojskowego, unosząc wysoko brwi?

- A może konsulat niemiecki ma tu władzę absolutną i jego zwierzchnicy mają pełne prawo robić co im się żywnie podoba? - Tym razem przeniósł, mimo wszystko wciąż łagodny, wzrok na łysego mężczyznę. - Bo jeśli nie, obawiam się, że będziemy musieli zignorować pańskie żądania. Chyba, że będą panowie dżentelmenami i powiedzą nam, kim są i co tu robią. Jestem pewien, że dojdziemy do porozumienia.

-Panowie pewnie myślą, że my pracujemy dla rządu brytyjskiego i dlatego podróżujemy w towarzystwie kaprala - dodał szybko Malcolm, mówiąc nad wyraz spokojnym tonem

- Nic bardziej mylnego. - szlachcic uśmiechnął się lekko do mężczyzn - Jesteśmy osobami prywatnymi, które zostały bezpardonowo zaatakowane przez dwójkę podejrzanie wyglądających mężczyzn -

Łysy mężczyzna popatrzył na wszystkich wokół i ze stoickim spokojem rzekł:

- To, co może obywatel niemiecki i pracownik ambasady na tym terytorium, to nie pańska sprawa szanowny panie. Uprzedziłem lojalnie panów o moich żądaniach i ewentualnych reperkusjach jakie mogą panowie ponieść jeżeli ich nie spełnią. Tylko tyle ma do powiedzenia.

Towarzyszący mu tubylec spoglądał na wszystkich wilkiem i z napięciem czekał na rozwój wypadków.

- A myli się pan, nic o reperkusjach nie wspominał. Proszę więc powiedzieć, kim pan jest i dlaczego mamy pana wypuścić.

- Już mówiłem, że jestem pracownikiem ambasady. A reperkusje, to oczywiście międzynarodowy skandal, który wybuchnie w związku z całą sytuacją. A tego zapewne zarówno moi, jak panów zwierzchnicy woleliby uniknąć.

Thomas milczał przysłuchując się całej rozmowie. Na razie nie zamierzał się odzywać bo on najchętniej załatwił by to inaczej, więc na dyplomatę się nie nadawał. Wzruszył ramionami i zapytał poważnie:

- Czyli nawet jak wam połamiemy nogi, przestrzelimy kolana to nawet swoich imion nam nie podacie? Czyli żywi czy martwi nam się do niczego nie sprzedadzą - czas ich gonił a Thomas chyba nie należał do cierpliwych.

- Tak, wiadomość o pracownikach niemieckiej ambasady strzelających do obywateli Wielkiej Brytanii to skandal. A teraz proszę panów o wybaczenie. Kapralu, proszę mieć oko na naszych gości- Edgar położył uspokajająco dłoń na ramieniu Tempeltona.

- Panowie- rzekł, zerkając na obu towarzyszy- zapraszam na stronę.

Odezwał się dopiero gdy oddalili się o kilka dobrych metrów od Niemców.

- Siłowe rozwiązania nie są dla nas. Nawet, jeśli nie mówią prawdy, nie możemy ich tak po prostu rozstrzelać, ani zostawić tu na pewną śmierć. To byłoby nieludzkie, nie mogę na to pozwolić.- Spojrzał na Thomasa, nadal spokojnie, lecz zdecydowanie. Była to jedna z niewielu kwestii, co do której nie miał zamiaru zmieniać zdania. - Sądzę, że najlepszym wyjściem będzie zawiezienie ich do naszej bazy wojskowej i skontaktowanie się z niemiecką ambasadą. Jeśli mówią prawdę, to może być naprawdę poważna sprawa... W każdym bądź razie, póki co ich sytuację możemy potraktować jako areszt tymczasowy, na miejscu podejmiemy decyzję, co dalej. Co panowie sądzą? *

Thomas spoglądał na Edgara z poważną miną i rzekł tak by tylko oni słyszeli:

- No nie...naprawdę myślałeś... - nie dokończył licząc że Edgar zrozumie - No co jak co, ale są pewne granice...ale sądzę że masz rację. Trzeba ich jakoś odseparować a my musimy zająć się tym po co tu przylecieliśmy..Szkoda czasu...ale postraszyć ich trochę można...

-Rzucanie gróźb bez pokrycia, nie wystraszy ich - powiedział spokojnie szlachcic - A ten człowiek musi się domyślać, że tego nie zrobimy. Choćby dlatego, że byłoby to morderstwo - Szkot uśmiechnął się lekko do dwójki towarzyszy - Obawiam się, że z aresztu również nici. Możemy ich zatrzymać do przyjazdu władz, ale one ich wypuszczą, jeżeli chcemy się czegoś dowiedzieć powinniśmy rozegrać to inaczej. Rozwiązanie siłowe na pewno odpada -

- Jedyne, co nam zostaje to powiadomić władze. Niestety obawiam się, że nic z nich nie wyciągniemy, żadną metodą. Już prędzej moglibyśmy przyprzeć do muru ich zwierzchnictwo. Zagrozić czymś, tylko czym? Wmieszaniem w to władz? Oskarżeniem ich o szpiegostwo?

- Osobiście wątpię by to coś dało, ale próbujcie - rzekł hardo młodzieniec. Nie widział powodu by puszczać płazem atak na nich, ale nie zamierzał kłócić się ze swoimi towarzyszami.

Młodzieniec nie chciał wychodzić na przód przed towarzyszy. Czekał, licząc na ich doświadczenie, rozwagę. Niech oni pierw zadecydują co zrobić. Tak, starszym się ustępuje podobno, a Thomas będzie na razie obserwował i uczył się.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline