Ziętek włączył szczekaczkę w GPSie tak by podawała też nazwy ulic. Taryfiarzem w tydzień nie zostanie, nie miał zamiaru uczyć się miasta na pamięć, ale jakieś szczątkowe informacje w głowie zostaną. Dojechali w miarę szybko, nie chciał testować nastawienia dyżurnych miejskich co do pozwolenia na sygnały dźwiękowe. W końcu noża na gardle nie mieli, więc można postać po światłach niż potem się tłumaczyć cóż to za awaryjna sytuacja wypadała, że astra ryczała na pół stolicy i wymuszała pierwszeństwo.
Na miejscu byli pierwsi, reszta zespołu pewnie jeszcze grzebie się w skrytce. Skoro Wawrzek był kolekcjonerem mogło być tam i pół tony precjozów których nie chciał trzymać w domu. Robert wyciągnął plan Warszawy który kupił jeszcze przed Nowym rokiem i poznaczył sobie Łyszkiewicza i lokalizację City Self Storage. Odpalił swojego laptopa i znalazł listę biegłych sądu okręgowego w Warszawie. W rubryczce pożarnictwo były cztery nazwiska, jeden biegły z tytułem doktora. Spisał sobie jego numer, by przedzwonić i umówić się na spotkanie. Władysław Węgrzyn... Ten cały samozapłon i chemikalia trzeba jeszcze sprawdzić.
- Coś nie wracają długo. – Zamruczał w końcu, zerkając na Popiołek. – Przedzwoń do dyżurnego, co? Może tyle tego że nie mogą ogarnąć i technicy nie wyrabiają zabezpieczać tego wszystkiego...
- Tak jest panie nadinspektorze - wyrzuciła z siebie Popiołek i usiadła przy telefonie. Przez całą rozmowę pomrukiwała jedynie swoje “mhm” albo “rozumiem proszę pana”.
Kiedy odwiesiła słuchawkę wróciła do Ziętka zdając relacje niemal na baczność.
- Technicy już ponoć wrócili. W skrytce była jakaś mapa, badają ją. A Kazan i Brender nie wrócili.
- Jedna mapa? No no - Ziętek podniósł się i podszedł do telefonu, po czym wykręcił do Jutrzni i zapytał gdzie laboranci wykonują badania zabezpieczonych dowodów. Teraz jemu przyszło mruczeć “mhm”. W końcu odłożył słuchawkę.
- Dobrze, zejdźmy do nich i zobaczmy co to za mapa, że Wawrzek aż ją w skrytce trzymał. Opylanie argentoratem pewnie i tak jeszcze nie skończone, ale może choć pozwolą rzucić okiem.
- Oczywiście panie nadinspektorze - przytaknęła prędko Eliza.
Kilka minut później oglądali już zapakowany w folię oryginał mapy z zaznaczonymi na niej czterema punktami.
- Trzeba sprawdzić co to za miejsca - skomentowała aspirant, możliwe, że niepotrzebnie. Nie znała ni w ząb stolicy i przede wszystkim chciała wrzucić te adresy do sieci, dopiero w dalszej kolejności przejechać się fizycznie w te miejsca.
Ziętek przyjrzał się dokładnie miejscom, na swoim planie poznaczył je i opisał tak jak na oryginale. Pojeździł palcem również w okolicy Łyszkiewicza, ale spalone mieszkanie było już sporo dalej.
- Dobrze. Zanim zaczniemy się zastanawiać gdzie pojechała reszta, spróbujmy się dowiedzieć jak najwięcej z gugli.
Przeszli do gabinetu, Ziętek odpalił laptopa i dłuższą chwilę grzebał w sieci. Powymieniali się uwagami, podyskutowali. Nadkomisarz zapisał w swoim nieodłącznym kajecie ze trzy strony nowych informacji i punktów do sprawdzenia. W końcu wyciągnął komórkę i wybrał numer Kazan, by ustalić czy są w drodze na komendę. |