Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2013, 21:56   #274
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Samotnik zdołał już uleczyć barbarzyńcę i spoglądał na związaną drowkę, bez większego zainteresowania. Posiadanie więźnia komplikowało sprawę, podobnie jak cała ta sprawa z demoniczną kochanką Saebrineth.
-Nathayne... tak?- rzekł nagle pocierając podbródek. -Jesteś teraz naszą niewolnicą. A nam przyda się ktoś, kto potrafi leczyć. Jeśli po kolejnych potyczkach, wykorzystasz swe modlitwy do leczenia naszych ran, pozostaniesz nietknięta. Jeśli będziesz posłuszna i nie będziesz próbowała uciekać, ani sabotować naszych działań po jakimś czasie cię wypuścimy. Bo … cóż, nie jesteś warta wysiłku targania cię do cywilizacji.
Pojmana Drowka nie odpowiedziała Raetarowi ani słowem, spoglądając jedynie na niego jadowitym wzrokiem. Jej usta zacisnęły się w poziomą kreskę, a nawet raz, czy dwa, zazgrzytała ząbkami...

Szara Lisica wróciła właśnie gdy Samotnik wypowiedział owe słowa. Jakoś nie wierzyła że wpłyną one na ową elfkę. Może na jakąś Mrocznego Lorda... ale kapłankę Pajęczej Dziwki? Nie widziała tego, nawet jeśli owa kapłanka stała nisko swoją rangą, z dobrej na pewno by czegoś takiego nie zaczęła robić, chyba żeby uśpić ich czujność, oszukać, żeby wyszło po jej myśli, ona odniosła zwycięstwo. Spoglądała na nią obojętnym martwym niemal wzorkiem, przysiadając uprzednio gdzieś z boku.

-Albo Foraghor cię zgwałci, a Arasaadi zabije. I po sprawie.- Samotnik przedstawił obojętnym głosem alternatywę kapłance.- Mnie tam wszystko jedno.
- Sam se ją gwałć - Burknął Barbarzyńca mimochodem, nieco oddalony, słysząc przypadkiem owe słowa...
-A kto jej kilkanaście minut temu pakował dłoń między uda?- mruknął poirytowany jego słowami Reatar. Nie tak dawno sam był pierwszy do chędożenia, a teraz świętoszka zgrywał.
- Nie jestem twoim kundlem, że jak gadasz gwałć, to będę gwałcił! - Odpowiedział gniewnie barbarzyńca. I to by było na tyle jeśli chodzi o metodę bata i marchewki. Bacikowi uwiędło.
A Samotnik wzruszył ramionami dodając.- Kaprysisz bardziej, niż dziewica w świątyni Sune. Raz ci brak dziewki do chędożenia, raz ci przeszkadza że jest...
Raetar machnął rękę kończąc dyskusję, przynajmniej tą prowadzoną ustami. Bo w jego głowie spór dopiero się rozpoczynał.

- Saebrie? - Elfkę zagadnęła Arasaadi, podchodząc do niej dosyć ostrożnie.
-Hm, tak?- Odwróciła wzrok od drowki i skierowała go na ludzką łotrzycę.
- Mogę? - Usiadła obok niej, nim Saebrie zdołała cokolwiek powiedzieć - Wiesz... chciałam pogadać o tym co zaszło. Bo w sumie nic do Ciebie nie mam, to było tak ogólnie z uwagi na nasze bezpieczeństwo...
Saerineth spojrzała na początek w bok, a potem na nią.
-Ano, w łaźni Mithrilowej Hali, chronionej i przytulnej, łatwiej było rozmawiać-Stwierdziła.
- Postaw się w naszej sytuacji... Yenic wtedy zginął, paru innych o mały włos... trudno tak po prostu przejść nad taką sytuacją do normy - Arasaadi słabo się uśmiechnęła.
-Pytałam Ilisdura, dlaczego zatem nie zlikwidował zagrożenia-Powtórzyła beznamiętnie słowa.
- A mnie nie spytasz tak? A nie przyszło Ci może do tej długouchej łepetyny, że nie zrobiliśmy tego właśnie dla Ciebie? Nie wzięłaś pod uwagę, że nie ubiliśmy jej ze względu na twoją osóbkę, na to co zaszło w przeszłości, mimo, iż była ona krwawa? - Kobieta spojrzała na nią poważnym wzrokiem.
-Nie było za wiele czasu ku temu. Ty już się do tego zabierałaś przynajmniej, ale nie Ilisdur-Saebrineth poczęła znów popadać w nihilizm.
- Za dużo myślisz... - Wypaliła w pewnym momencie Arasaadi, kładąc Elfce dłoń na ramieniu. Uśmiechnęła się do niej sympatycznie - Co będzie, to będzie, zobaczymy... To jak, między nami wszystko w porządku?
-Ona.. jest inna od całej reszty, która nas zaatakowała.. a ja.. dane mi Księżycowe Ostrze chciało ją zabić..-Wypaliła nagle, i ostatnie słowa prawie bezgłośnie wypowiedziała.
- Miejmy nadzieję, że odnajdziesz szukanego szczęścia - Powiedziała Arasaadi, wyciągając do Elfki dłoń.
-Powiedziałam Elfiemu Magowi, że jeśli się mylę co do swoich odczuć, to niech się nie zawaha, i wbije jeden ze swoich sztyletów celnie, we mnie-Saebrineth jakby nie usłyszała słów ludzkiej kobiety, dalej o ostatecznych pesymistycznych rozwiązaniach prawiła. Spostrzegła jednak dłoń, i spojrzała się na Arasaadi. Ta zaś milczała, z przyklejonym, nieco już słabnącym uśmieszkiem na buzi, z wciąż wyciągniętą do niej dłonią. Zaczynało robić się... dziwnie. W końcu Saebrineth nieco zbliżyła się do niej, i po prostu.. opadła na jej ramię nagle.
-Przepraszam.. wyczerpana jestem.. taka to piękna jest jaskinia tutaj, a ja zaczynam widma swego przybranego ojca widzieć... i Ilisdur by chciał żebym dla niego nogi rozkładała.. zmęczona.. - Oparła się ciężko głową mówiąc słabym i zmęczonym głosem.
- Odpocznij może gdzieś w kącie, nie wiem sama, prześpij się - Arasaadi cofnęła swoją dłoń, po czym poklepała Elfkę lekko po plecach, niby w geście zrozumienia.
Saebrineth podniosła się, i umościła się gdzieś dalej, jednak żeby odczuwać ciepło ogniska na sobie, kamień loun zatoczył wolne koło wokół jej głowy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline