Randal zatrzymał się gwałtownie, nie do końca wierząc własnym oczom, jako że widok był... dość nietypowy.
Słyszał już nieraz z ust swego ojca opowieści o przeróżnych zdarzeniach, jakie przytrafiają się na szlaku nieostrożnym wędrowcom, ale o czymś takim nie słyszał. Zresztą... i tak uważał, że ojciec lubi niekiedy podkoloryzować swoją opowieść.
Napad był, według tych opowieści przynajmniej, nieco nietypowy. Zwykle bandyci używali pań i panien do innych celów, niż w charakterze żywej tarczy. Zabijali zwykle później...
Spojrzał z wyrzutem na kruka. Paskuda mogłaby być trochę mniej leniwa i czasami rozprostować skrzydła, zabawić się w zwiad, a nie tylko wygłaszać ludowe mądrości.
Opanował pierwszy odruch by iść i sprawdzić, czy czasem ktoś nie przeżył. I czy przypadkiem bandyci nie zostawili czegoś ciekawego. Skoro gwardzistom nie pomogły ich zbroje, to jego ćwiekowana skórznia też pewnie nie oparłaby się strzałom o czarno-żółtych lotkach.
Przewiesił przez plecy kuszę, która nie wiedzieć jak znalazła się w jego dłoniach, a potem sięgnął po ojcowski rapier i zanurkował w krzaki. Przed podejściem do wozu warto było sprawdzić, czy czasem w okolicy nie kręcą się jeszcze ci, co sprawili tutaj rzeź. Nie bardzo miał ochotę stać się kolejną żywą tarczą. |