Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2013, 13:48   #81
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zgaszenie ogniska, które przysypane piachem przez chwilę podymiło, nie dało wiele. Wciąż wnętrze czworoboku ustawionego z wozów rozjaśniały wiszące latarnie. Jedną z nich złapał Hans i cisnął na ziemię. Od razu zrobiło się ciemniej, ale wciąż dwie lampy delikatnie rozświetlały obozowisko, wystawiając obecnych w nim ludzi na cel, ukrytych w lesie bestii.

Strzała wystrzelona na ślepo przez Engelberta wyleciała wysoko w górę, na moment zatrzymała się w najwyższym punkcie ostrej paraboli, po czym nabierając pędu spadła między drzewa. Niemal w tym samym momencie z ciemności dobiegł ryk bólu. Strzyganin kogoś trafił!

Wolmar dłuższą chwilę przygotowywał się schowany pod wozem. Efekty były dokładnie takie, jak się spodziewał. Wzrok przyzwyczaił się do ciemności, a światło z płonącej latarni zaczęło go razić. Teraz nie miało to znaczenia, bo wyślizgnął się spod wozu i popełz poboczem drogi, niewidoczny ani dla swoich towarzyszy, ani dla ukrytych po obu stronach drogi strzelających zwierzoludzi. Chwilę potem dotarł do wybranego przez siebie miejsca i skręcił w las, pokonując przydrożne krzaki. W ciemnościach już widział ostrzeliwujące obozowisko monstra. Jak na jego gust, było ich zbyt wiele. W pierwszym momencie zauważył co najmniej ośmiu. Odgłosy z zarośli wskazywały, że jest ich więcej i to tylko po tej stronie drogi.

Magnus i Gaston, ze swoich kryjówek bacznie obserwowali ścianę lasu. Złożyło się tak, że jeden z nich miał oko na prawą, a drugi na lewą stronę drogi. Ich niebywałe, uważane wręcz za nienaturalne zdolności do widzenia w ciemności, pozwoliły dostrzec ukryte w krzakach sylwetki. Tym razem zwierzoludzi było znacznie więcej.

A strzały leciały nadal, wbijając się w poszycie wozów, deski, koła i grunt pomiędzy pojazdami. Na szczęście wszyscy byli już ukryci, czego nie można było powiedzieć o wierzchowcach, które teraz otrzymywały pokaźną dawkę trafień. Przeraźliwe kwiczenie i szaleńcze wierzganie tylko pozwalało przypuszczać, jak bardzo cierpią zwierzęta. Jeden z koni kupca Appelbauma, zerwał się z postronka oszały z bólu wpadł między wozy, starając wyrwać się z matni. Chwilę potem runął na ziemię, łamiąc sobie przednie nogi o dyszel wozu. Kolejna strzała ukróciła jego męczarnie.
 
xeper jest offline