Harry czuł, jak od ciągłego ryku megafonów zaczynają go boleć zęby. Powoli zaczynał zazdrościć tym, których zamknęli w komorach kriogenicznych. Te ponoć były dźwiękoszczelne...
Gdy wreszcie alarm ucichł, nawet nie można było odetchnąć z ulgą. Czy kombinezony, które wszyscy mieli na sobie, były również odporne na gaz służący do dezynfekcji?
A ten wypływał i wypływał bez końca. Całkiem jakby system komputerowy dostał kompletnego bzika. A raczej - do końca uległ awarii.
W końcu wszystko umilkło.
Błogosławiona cisza, westchnął w duchu Harry, zastanawiając się równocześnie, co robić dalej. Raczej nie powinni usiąść na... laurach i czekać, aż uszkodzony system wentylacyjny usunie z bunkra cały gaz. Może tak lepiej by było wybrać się na spacerek?
Nie ściągając maski powiedział:
- Odsuńmy śluzę i sprawdźmy drugie wyjście.
Jako że jego słowa mogły być mało zrozumiałe, zapalił latarkę, której światło z trudem się przebiło przez wiszącą w powietrzu zawiesinę, pokazał na wiszącym na ścianie planie pomieszczeń wyjście oznaczone jako X1. |