Randal omal nie roześmiał się w głos, słysząc słowa Tristana. Najlepiej było stać na środku szlaku i czekać na bandytów.
A tych akurat nie było.
Przynajmniej żaden nie zaatakował młodzieńca, gdy ten wślizgnął się między krzewy.
Może czekali, aż wszyscy staną się łatwym celem?
Randal powolutku przesuwał się między krzewami, usiłując wypatrzyć jakiekolwiek ślady. Skąd bandyci przyszli, gdzie czekali, dokąd poszli.
Poszli? A może jeszcze któryś został? Bo kto inny mógłby siedzieć w krzakach? Wszak nie jakieś zwierzę.
Powolutku ruszył do przodu, chcąc obejść tego kogoś, kto tkwił w zaroślach i złapać. Lub wypłoszyć go, by uciekł na trakt. |