Sprawdziła jeszcze raz szczelność zapięć pojemnego plecaka, który zaraz po upewnieniu się, że pozostali też mają już na sobie kombinezony, wypełniła wszystkim co udało się jej znaleźć w dostępnej części bunkra a mogło okazać się przydatne dla lekarza. Opróżniła wszystkie apteczki, swoją szafkę, kilka półek z narzędziami, klejem etc. Serce krajało się jej na myśl, że pozostaje odcięta od swojego ambulatorium i zgromadzonych tam skarbów. Zacisnęła usta w niemym niezadowoleniu i zajęła się poprawianiem kombinezonu, który utrudniał jej oddychanie trochę zbyt małym obwodem.
Kiedy z rur wreszcie zaczął wydobywać się gaz, którym zdawał się grozić im komputer, krążyła między towarzyszami, sprawdzając, czy czują się dobrze, a maski zachowują szczelność. Kiedy upiorne wycie wreszcie się skończyło, rzuciła okiem na kierunek, który proponował im Harry. Jeśli o nią chodziło, mogli ruszać. Miała nadzieję, że zajzajer w powietrzu wybił grasujące po bunkrze stworzenia, albo chociaż część z nich i że będzie przez to mogła wrócić wkrótce po resztę cennego sprzętu.
__________________ No warmth but the life behind the eye. |