Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2013, 19:45   #275
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Elf przeszedł przez pobojowisko co jakiś czas rzucając okiem na leżące tu i ówdzie czaszki orków. Musiała rozegrać się tutaj całkiem poważna bitwa, czemu jednak w pobliżu nie było żadnych trupów krasnoludów? Wyglądało to zupełnie jakby ktoś je zabrał, lub co gorsza, jakby to orkowie byli mieszkańcami strażnicy w czasie ataku. Kto jednak atakował? I przede wszystkim co orki robiły tak głęboko poniżej? Gabriel zasłyszał kiedyś opowieści o szarych orkach mieszkających pod ziemią i ślepnących w słońcu, wątpił jednak by krasnoludy z Mithrilowej Hali pozwoliły całemu plemieniu od tak zasiedlić się w swoich kopalniach. Grupa zwiadowcza? Ekspedycja? Czego mogli szukać tak daleko w głąb ziemi?

Dopiero czaszka illithida oderwała barda od rozmyślań o orkach, wprowadziła zaś jeszcze więcej niewiadomych.

- Gdzieś w okolicach musi znajdować się zejście do Podmroku, o ile pamięć mnie nie zawodzi, łupieżcy umysłu niezbyt chętnie oddalają się od swoich społeczności - skomentował sytuację, po czym znów odwrócił się do pozostałych kości w poszukiwaniu kilku szczegółów, których nie odnalazł.

- Pozostaje więc pytanie, co i kto zmasakrowało orków? Czaszka illithida jest tylko jedna, do tego na żadnej orczej czaszce nie widzę dziur po mackach, jeden łupieżca zaś chyba nie powaliłby tylu zielonoskórych... - Rozpoczął dywagację elf przemieszczając się po pobojowisku i lustrując spojrzeniem kolejne kości, szukając jakiegoś stałego elementu, złamań bądź powtarzających się obrażeń.

- Coś tu jest! - Zawołał pozostałych natrafiając na coś przypominającego tajemne przejście w jednej ze strażnic. Wchodzącym wskazał nachodzące na siebie linie tworzące łącznie obraz ukrytych w ścianie wrót pokrytych pajęczynami.

- Ma ktoś jakiś długi kij albo przynajmniej pochodnię? Pomijając morze pajęczyn, wolałbym nie trafić na jakiś krasnoludzki mechanizm obronny...

Tarin był zaskoczony, nieco, propozycjami barda.

Odkryj to sam, na własną rękę. I zostań bez ręki... jeśli będziesz mieć pecha.

- Może zamiast eksperymentów - zaproponował - zasięgniemy opinii fachowca? Liri? Możesz nam coś powiedzieć na temat tego miejsca? I takich, powiedzmy, drzwi?

Zaklinacz przewrócił teatralnie oczami.

- Jeśli nie chciałbyś trafić na krasnoludzki mechanizm obronny to sugeruję trzymać się od tego z daleka i nie dotykać - westchnął. - Nie rozumiem czemu się tu w ogóle zatrzymujemy. Skoro w okolicy jest wejście do Podmroku to po prostu trzymajmy się od niego z daleka i ruszajmy w swoją stronę. Liri, jest jakiś powód dla którego musimy się tu zatrzymywać?

- To jeden z posterunków, strażnic. Rozsiane są co pewien czas, by ograniczać dostęp do dalszej części kompleksu. Solidna zapora dla nieproszonych gości, którym już udało się wedrzeć do środka... albo przynajmniej powinna być solidna - Krasnoludka wzruszyła ramionami - Co do tej ściany... - Spojrzała na Elfa - Też ją zauważyłam. A za nią może być jakieś tajne przejście, albo jaki składzik czy coś... otwieramy? - Dodała, zwracając się ogólnie do wszystkich.

- Otwieramy - potwierdził Tarin. - W końcu kto jak kto, ale ty z pewnością znasz się na budowlach twoich rodaków. I na pułapkach, jakie moglibyśmy tu spotkać. Wolałbym uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek.

- Oddalcie się nieco - rzekł Wulfram wskazując pobliskie wygięte wrota, jako dogodną kryjówkę. - Jeśli schowek jest zabezpieczony pułapką, nie musimy narażać się wszyscy na jej skutki.

Zaklinacz westchnął ciężko i postąpił kilka kroków do tyłu. Wszyscy go najwyraźniej mieli w głębokim poważaniu.

Po krótkiej chwili znaleziono więc odpowiednie miejsce na ścianie, a po naciśnięciu rozległ się zgrzyt, i otwarły się zamaskowane drzwi. Nic nikogo nie trzepnęło, nie wybuchło, nie plunęło kwasem czy ogniem... jedynie nieco się pokurzyło, i to wszystko. Otwarła się przed nimi skrytka, nie żadne tajne przejście, wystarczająco duża, by wejść krok do środka. Tam zaś leżały zapomniane już, pokryte pajęczynami przedmioty...

Na rozsypującym się już stojaku wisiał Krasnoludzki napierśnik, obok leżał sejmitar, topór wojenny, buteleczka(po dokładnym przyjrzeniu się) ognia alchemicznego, oraz garść bełtów. Nic wielce porywczo przydatnego, żadne tam również skarby brodaczy, czy i inne cuda.

- No cóż... - Podsumowała znalezisko Liri, wzruszając ramionami.

- Tym razem los okazał się jakiś skąpy - stwierdził Tarin. - eśli się uda, to zamknijmy ten schowek i chodźmy dalej.

Po kilku minutach ruszyli więc dalej, nie mając nic więcej do szukania w owym miejscu, czy i ochoty. Przeszli więc przez uszkodzoną bramę, wchodząc do kolejnej, dużej jaskini... pełnej zieleni.

- Takie coś to widzę pierwszy raz... - Powiedziała ich przewodniczka.


Przed śmiałkami rozciągała się wyjątkowo bujna zieleń, niczym jakiś las z wyjątkowo ciepłych krain, pełen krzewów, korzeni, a nawet i chyba małych drzewek. Cała jaskinia była wypełniona gęsto rosnącą roślinnością, a oni oczywiście musieli przedostać się na drugi koniec...

- Całkiem fajne - Szepnęła Meggy, Zaklinacz zaś skinął głową, zgadzając się z nią. Tak jak ich krasnoludzka przewodniczka i on po raz pierwszy w życiu widział coś takiego.

Tarin również pierwszy raz widział coś takiego. Nie zieleń, oczywiście, ale jaskinię wyglądającą niczym dżungla. I nie podzielał zdania Meggy.

- Niezłe miejsce na piknik - powiedział - ale mi się to miejsce niezbyt podoba. Albo raczej... Tu jest bardzo ładnie, ale jakoś nie bardzo wierzę w to, że to miła niespodzianka.

- Marynarze opowiadali mi kiedyś, o roślinach pożerających ludzi - ostrzegł towarzyszy Wulfram szturchając małe drzewko czubkiem miecza. - Trzymajmy się blisko siebie i maszerujmy dalej - zdecydował opierając swój miecz beztrosko na ramieniu.

- Chwila, to rośliny nie potrzebują światła do wzrostu? - Zapytał elf, kierując pytanie bardziej do znającej się w temacie Virmien, niż do pozostałych. Odczekawszy chwilę na jej opinię odnośnie anomalii sam postanowił coś sprawdzić.
- Pewnie panikuję, ale wolę mieć pewność... Vizje - wypowiedział słowo mocy, po czym jego tęczówki zalśniły delikatnym blaskiem wraz ze zmianą sposobu, w jaki postrzegał otoczenie.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline