Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2013, 21:39   #277
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
- Brr... - Elfa otrzepało na widok tego, co mięsożerne rośliny zrobiły z przywołanymi psami. Właściwie rzecz biorąc żal mu się zrobiło biednych czworonogów, zaszedł nawet na moment w głowę jak większość czarodziejów może traktować przywołane istoty w tak przedmiotowy sposób... Przecież one też są skądś sprowadzone? Być może Daritos osierocił właśnie gromadkę szczeniaków, które pozbawione matki nie miały szans na przeżycie pierwszych dni na świecie. Gabriel w moment przyprowadził się do porządku, myśl zakończył typowym dla siebie “ludzie i ich krótkowzroczność”. Widząc jak Tarin wyzwolił łuk elektryczności odpiął pasek zabezpieczający harfę i złapał instrument w dłoń, będąc gotowym na ewentualne odparcie ataku.

- Ładne, tylko potrzeba sporej doniczki, żeby je upchać. - Skomentował pod nosem Zaklinacz, przygotowując już trzy palce z których niebawem wyleciały trzy wyczarowane przez Daritosa lodowe promienie wycelowane w najbliższą z roślin.


Widząc, co stało się z przywołanymi zwierzakami, druidka nie zamierzała pakować się do walki z czymś takim, przynajmniej dopóki samo nie podejdzie. Może nawet szczęście będzie im sprzyjało i drapieżne kwiatki nie podejdą w ogóle? Dziewczyna wysunęła się na trzy kroki przed władających magią i dobyła sejmitaru.

- Sugeruję raczej ogień... - odezwała się cicho, świadoma, że roślinopodobne stworzenia mogą mieć wzmożoną wytrzymałość przeciwko zaklęciom elektryczności czy wody. Postanowiła wstrzymać się z działaniem i poczekać na rozwój wydarzeń. Podobną postawę w tej potyczce przyjął Wulfram, dziobiąc czubkiem potężnego miecza ziemię przed sobą dla zabicia czasu. Pchanie się w bezpośrednie starcie z krwiożerczymi chwastami nie wydawało się rozsądne. Przez chwilkę pomyślał o wprawieniu w ruch kuszy - uznał jednak takie marnotrawstwo bełtów będzie poważnym błędem.

- Przykro mi, już dawno wyrzekłem się innych żywiołów na rzecz samego lodu - odparł Daritos.


Dosyć dziwne wyładowanie elektryczne, wywołane przez Tarina, i rozchodzące się pomiędzy obiema roślinami, “popieściło” obie z nich z głośnym trzaskiem, jednak... przyniosło niezbyt zadowalające efekty. Następnie zaś wystrzelone przez Daritosa pociski trafiły jeszcze jedną z nich, raniąc kwasem, i to już nawet dobrze poskutkowało, parząc, smoląc, i częściowo roztapiając zielone draństwo... wciąż jednak obie rośliny stały gdzie wcześniej, machając teraz szaleńczo swymi mackami.


- To przypalamy, tak? - Uśmiechnęła się nieco paskudnie Meggy, po czym z jej dłoni buchnął długi strumień płomieni, skierowany w tą samą roślinę, co wcześniejszy atak jej kochanka. Spaliła badziewie niemal doszczętnie, lecz strzępy rośliny wciąż się jakoś jeszcze poruszały...


Gabriel rozpoznając zawczasu zaklęcie rzucane przez ludzkiego maga nie kwapił się zbytnio do użycia swoich umiejętności ufając, że łuk błyskawic załatwi sprawę raz, a dobrze. Ten jednak widocznie zawiódł oczekiwania Tarina, podobnie było z zaklęciami pozostałych chociaż lepiej powiedzieć, że nie tyle one były słabe co mięsożerne chwasty były niezwykle wytrzymałe.


- Płomień co serce rozgrzewa do walki w trudnych czasach... - Rozpoczął swą pieśń elf, muskając delikatnie struny złotej harfy. Melodia niczym utkana z niewidzialnych nici wnet zespoiła się ze splotem, uderzając delikatnie echem o ściany jaskini. Głos długouchego w niczym nie przypominał swojego codziennego odpowiednika, wnosząc się na wyżyny możliwości strun głosowych i przypominając bardziej, mimo pewnej pierwotnej dzikości, emanację z innego świata. Ci bardziej oczytani wnet rozpoznać mogli, że pieśń barda miała w sobie wyraźny akcent smoczego i to bez względu na to, że śpiewana była we wspólnym.


- ...Uczucie odwagi, heroizm co losy wielkich bitew odwraca... - Stojący najbliżej Gabriela odczuć mogli efekt magii na własnej skórze w postaci kojącego, delikatnego chłodu obejmującego ich ciała. Powoli nucona pieśń nagle zamarła wraz z ostatnim słowem i mocniejszym uderzeniem po strunach harfy, elf niby z rozmachu pociągnięcia pozwolił dłoni zatoczyć niewielki łuk na wysokości swojej twarzy. Z rozstawionych palców owej dłoni niespodziewanie buchnął stożek płomieni obejmując to co zostało z mięsożernych roślin.


- Mam nadzieję, że nikt z was nie polubił zbytnio tych uroczych roślinek? - spytał Tarin.

- Wcale. - odparła Virmien, która miała wrażenie, że takie pytania kieruje się głównie do osób jej pokroju, stereotypowo uważanych za obrońców natury.

Wulfram uśmiechnął się ponuro do swoich myśli. W tej chwili magowie niszczyli jedyne okazy niecodziennych roślin zaś druidka nie protestowała. W szerokim świecie zdarzało się spotykać przedstawicieli jej profesji lecz zawsze wiedział czego mógł się spodziewać. Obłąkane rytuały i fanatyczne oddanie puszczom nigdy nie robiło na nim wrażenia. Lubił niespodzianki zaś kobieta swoim krótkim komentarzem zyskała w jego oczach. Podziwiając mały spektakl niszczycielskich mocy cieszył się że był po właściwej stronie komnaty. Magowie niszczyli nie zbliżając się bezpośrednio do przeciwników. Przez chwilę przez umysł wojownika przebiegła myśl o armiach składających się wyłącznie z czaromiotów miotających zaklęcia z dystansu. Absurdalne. Tacy jak on zawsze będą potrzebni.

- Ruszajmy dalej - rzucił tylko zachęcając do podjęcia przerwanej podróży.
 
Grytek1 jest offline