Podróż schodami nie dostarczyła nowych niespodzianek, może poza tym, że schody okazały się być w lepszym stanie niż Fernando podejrzewał. Czemu miałyby być w innym, skoro jeszcze nie tak dawno temu pracowali tu ludzie?
Mimo wszystko czuł się pewniej mając grunt pod nogami a tempo w jakim zjeżdżała krasnoludzka machina upewniło go tylko, aby w drodze powrotnej również skorzystać ze schodów. Tu przynajmniej miał jakieś pole manewru no i można się było szybciej przemieszczać.
Ku swemu zdziwieniu odnotował, że Lotar postanowił zostać na górze, oraz , że to halfling towarzyszył mu w drodze na dół. Chyba nie do końca wybrał sobie tą drogę zejścia, bo dopiero po bezskutecznych próbach namawiania kompanów, aby przyjęli dodatkową osobę zdecydował się ruszyć wraz z estalijczykiem.
- Nic się nie martw – dodał na pocieszenie nieco speszonemu kompanowi trzymającemu się za plecami Fernanda. - Jeśli te schody się zawalą to przynajmniej nie zginiemy samotnie...
Nie wiedział czy czarny humor jaki go ogarnął był dobrym znakiem, z pewnością był jednak lepszym od tego co przezywał zeszłej nocy po spotkaniu z wirująca główką.
Gdy już zebrali się wszyscy, Fernando odczekał stosowna chwilę na decyzję reszty, po tym jak dostało mu się wczorajszej nocy i jak przeszkodzono mu walczyć uznał, że nie będzie pchać się na pierwszy front, aby ktoś znowu nie pociągnął go do tyłu uniemożliwiając zadanie ciosu. Mimo iż był w stanie psychicznego szoku, po jego upływie wszystko przypominał sobie dość klarownie. Czekał na pierwszego ochotnika do zbadania ślepej odnogi, po czym gdy tylko Sioban i Galvin ruszyli w głąb jaskini ruszył za nimi. |