Markus skryty pod wozem, złorzeczył na czym świat stoi. Wkoło padał deszcz strzał. Ludzie krzyczeli, konie rżały i miotały się. - Na otchłanie piekielne! Co to za przeklęty trakt? - biadolił cyrulik, kurczowo trzymając w dłoni miecz. - Ile oni mają strzał? - zachodził w głowę.
Z oczywistych względów wrogowie nie odpowiadali na jego pytania.
Jeden z koni pociągowych wierzgnął z bólu. Jedno z kopyt nieomal nie sięgnęło Oppela. - Co za bezsensowna rzeź... - słysząc nawoływania Magnusa, nie mając lepszego pomysłu, Markus pochwycił latarnię i rzucił w przeciwnym kierunku, by oświetlić drugi skraj drogi.
Był gotów doskoczyć do pierwszego ze zwierzoludzi i zabić jak ścierwo. Wszystko było lepsze niż dać się wystrzelać jak kaczki. |