Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2013, 00:05   #4
MadWolf
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Otulająca go niczym dary Ojca ciemność wydawała się wibrować w rytm przenoszonych przez Pustkę słów. Chłonął atmosferę tego miejsca na równi z przyjemnym mrowieniem jakie towarzyszyło echom mocy sączącej się ze szczelin wydartych w rzeczywistości.
- Aslyth - mruknął z uśmiechem - Czyżby twój kapitan zainteresował się moimi poczynaniami, czy może nareszcie pragniesz porzucić swą bezcelową egzystencję i przyłączysz się do sług Pana Zarazy? Wiesz przecież że z radością mogę poprowadzić cię ku wyrozumiałemu obliczu Nurgla...

- Nie jest to ani jedno, ani drugie. - zniekształcony nieco szumem wody głos Aslytha rozbrzmiewał echem - Po spadnięciu Łzawiciela na Nowy Korynt próbowaliśmy się skontaktować z tobą, Lordzie Abominius, Lordem Axisgulem i Strategiem Chaosu, ale bezskutecznie... Aż do teraz.

- Byłbym zdumiony gdyby wam się powiodło - odparł Febris - Osnowa wokół planety jest ciężka od emanacji i choć ich natura wydaje się znajoma, to źródło tego fenomenu pozostaje tajemnicą.
Wypowiadając te słowa uświadomił sobie jak bardzo drażni go brak tej wiedzy.
- Ktoś kto uwolnił te siły włada godną zazdrości mocą...

- Niemniej udało się nam doprowadzić przynajmniej do tego kontaktu. - pogłos jego wypowiedzi przywodził na myśl spadające krople, uderzające w rozmokły grunt - Czy gdzieś niedaleko znajdują się także twoi dwaj towarzysze?

- Ja i sługa Pierzastego zostaliśmy rozdzieleni podczas upadku... co do Rzeźnika - odruchowo wzruszył ramionami - Cóż, nie udało nam się do niego dotrzeć na czas i znajdował się w opłakanym stanie. Nie wiem czy dał radę przeżyć podróż przez Immaterium... nie wiem czy Strategowi mogło wystarczająco zależeć na utrzymaniu go przy życiu - wyszczerzył się do pustego korytarza.

- Rozumiem. - odparł czarnoksiężnik - Osnowa jest nieprzewidywalna w końcu. - nastąpiła krótka pauza - Czy z twojej strony, Lordzie, nastąpiły postępy w misji?

- Moje przygotowania są zakrojone na dość szeroką skalę i wkrótce wydadzą owoce... jeżeli cel lub jego koordynaty znajdują się na planecie to z pewnością będą nasze.

- Wybacz dociekliwość, ale jak długie to będzie oczekiwanie? - zapytał Aslyth z mokrym pogłosem.

- Tak długie jak to będzie konieczne - odparł flegmatycznie - ale wciąż nie wyjaśniłeś mi skąd to niespodziewane zainteresowanie moją osobą... twierdzisz iż nie działasz na rozkaz swego kapitana, więc czyj?

- Twierdziłem tylko, że nie chodziło o twoje poczynania jako takie, Lordzie, co nie znaczy, że nie działam na rozkaz kapitana. Interesowało nas, co stało się z wami, odkąd Łzawiciel został strącony na Korynt. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy udało wam się przetrwać... a sam Korynt także jest wielką zagadką, jak sam stwierdziłeś. - kolejna pauza - Tak długie, jak konieczne... Muszę niestety stwierdzić, że czas nie jest dla nas sojusznikiem... - urwał.

- Rozumiem, ale obawiam się iż jeśli nie dopilnuję by pewne sprawy doprowadzono do końca to zaprzepaszczę szanse powodzenia pozostałych przedsięwzięć... oczywiście jestem na to gotowy gdyby zaistniała taka konieczność. - dodał po chwili wahania - Jednakże z pomocą z zewnątrz, być może... Tak, gdybym był w stanie połączyć siły z innymi Wybrańcami lub otrzymał jakiekolwiek wsparcie wtedy moje przygotowania można by skrócić.

- Do czego byłaby potrzebna pomoc, o której mówisz?

- Przede wszystkim brakuje mi kompetentnych pomocników gdyż mimo najszczerszych chęci nie mogę być wszędzie na raz. - mruknął niechętnie - Idealny byłby ktoś radzący sobie z infiltracją różnych środowisk, gdyż jak dotąd nie udało mi się nawiązać kontaktu z żadnym kultem czy rezydentem sprzymierzonych sił. Sam usiłuję stworzyć węzeł zarazy który być może przyciągnie z czasem tych którzy wiedzą czego szukać, ale jak sam wspomniałeś nie mamy czasu na bierne oczekiwanie... Udało mi się za to pozyskać dostęp do tutejszej szlachty, lecz to może być ślepy zaułek. Z drugiej strony, czy spotkałeś kiedyś zbiorowisko arystokratów które nie byłoby do cna przeżarte korupcją?

- Byłoby to sprzeczne z jakąkolwiek naturą. - przyznał Aslyth - Ale właśnie czas jest naszym wielkim problemem. Furiacor nie ma nieskończonych możliwości jeżeli chodzi o unikanie floty Imperialnej, a one zmniejszają się coraz bardziej i trzeba to mieć na względzie.

- Jeśli masz pomysł jak wam pomóc to zamieniam się w słuch, ale nie wiem jak mógłbym wpłynąć na plany floty pościgowej z powierzchni planety... - sługa Zaraźnika zmrużył oczy - ale być może gubernator planety mógłby. Jak sądzisz, opłacałoby się szturmować jego pałac dla małej dywersji?

- Na razie Furiacor ma jeszcze możliwości manewru, ale nie chcemy ich się pozbawiać całkowicie. Jeżeli zaś mówisz o planie... Nie znamy dokładnej sytuacji na planecie. Nie jestem też przekonany, czy szturm na pałac zdziałałby coś konkretnego, jeżeli chodzi o wpłynięcie na plany floty.

- W takim razie włączę do gry zebrane dotychczas siły... czy będziemy w stanie nawiązać kontakt gdyby sytuacja uległa zmianie? Lub gdyby udało ci się odnaleźć Stratega ... jeśli żyje to z pewnością przebywa na planecie...

- Odnalazłem cię teraz, Lordzie, odnajdę jeszcze raz. - cichutki szum wody tworzył tło dla zdania - Będę jeszcze szukał Stratega oraz Lorda Axisgula i mam nadzieję znaleźć ich żywych. Zgłoszę się do Ciebie w razie jakichkolwiek... zmian.
- W takim razie żegnaj i niechaj Ojciec obdarzy cię wszelkimi łaskami.
 
__________________
Sorry, ale teraz to czytam już tylko własne posty...
MadWolf jest offline