Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2013, 20:16   #90
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Strzały leciały nadal, ale gdy obozowisko spowiły ciemności, ich nawał zdecydowanie zelżał. Teraz słychać było tylko pojedyncze pociski przecinające powietrze nad wozami. Ciśnięta przez Magnusa latarnia zatoczyła łuk i uderzyła w trawę. Przez chwilę wydawało się, że płomienie wystrzelą w górę, ale ostatecznie płomień tylko zatańczył przez chwilę i zgasł. Magnus nie dostrzegł nikogo, do kogo mógłby strzelić. Jednak zaryzykował strzał. Pocisk zginął gdzieś między drzewami. Druga latarnia rzucona przez Markusa trafiła w drzewo. Olej z rozbitego rezerwuaru trysnął na wszystkie strony, natychmiast łapiąc ogień i spowijając pień drzewa w pomarańczowej pożodze. W świetle płomieni zatańczyły przykucnięte za drzewami sylwetki zwierzoludzi.

Magnus Raufer tylko czekał na moment, w którym zapadły ciemności i czym prędzej pobiegł do szalejących koni, starając się je uwolnić z pęt. Unikając latających wokoło podkutych kopyt zaczął rozcinać więzy. Pierwszy koń wyrwał się na wolność i pomknął gdzieś w ciemność.

Gaston, korzystając z poświaty bijącej z płonącego drzewa, cisnął płonącą butlą w kierunku widocznych między pniami zwierzoludzi uzbrojonych w łuki. Koktajl poleciał zbyt wysoko, ale na szczęście uderzył w jakąś gałąź, odbił się i rozprysnął tuż nad ziemią, oblewając trzy potwory strugami płonącej cieczy. Las rozbrzmiał wrzaskami palonych żywcem zwierzoludzi. W świetle jakie rzucali szamocząc się między krzakami, Gaston zobaczył mrowie zwierzoludzi. Wyglądało na to, że mieli zamiar zmiażdżyć karawanę samą swoją liczbą.

Gdzieś po drugiej stronie drogi, Wolmar stał między drzewami, niewidoczny dla znajdujących się w pobliżu zwierzoludzi. Wyszukał cel i puścił cięciwę. Strzała przecięła powietrze ze świstem i utkwiła w boku zaskoczonego zwierzoczłeka, który zaczął rozglądać się za niewidocznym przeciwnikiem.

Zwierzoludzie w końcu zdecydowali się na atak. Nagle, bez ostrzeżenia porzucili łuki i chwycili za broń ręczną. Wypadli z lasu i dopiero teraz dostrzec można było jak wielu ich jest. Nagle biegnący do ataku w stronę drzew Markus i Dieter, stanęli oko w oko z krwiożerczą hordą. I na niewiele zdał się bełt wystrzelony przez Gotfryda, który wbił się w kolano jednego ze zwierzoludzi, wywracając go.

Strzała z łuku Engelberta również znalazła swój cel, ale tym razem pocisk odbił się niegroźnie od żelaznej płyty osadzonej z pomocą nitów, bezpośrednio na ciele gora. Cyrulik i kapłan znajdowali się w poważnych opałach – zwierzoludzie, dyszący żądzą krwi znajdowali się nie dalej jak dziesięć kroków od nich.

Sigfrid wspiął się na wóz i wycelował ze swojej prochowej broni, gdzieś ponad głową Dietera. Błysnęło i po lesie przetoczył się huk wystrzału. I były to jedyne efekty strzału. W ciemnościach po tej stronie drogi ciężko było celować i strażnik haniebnie chybił.
 
xeper jest offline