Francis, rzeczywiście nie lubiła załatwiania interesów przy herbatce... Miała jednak dużo cierpliwości i swój delikatny zawód ukryła pod szczerym uśmiechem.
-
Owszem, nadal pracuję w szkole - uśmiechnęła się do Leo -
John, jest ... moim lokatorem, dość specyficzny człowiek - znowu śmiech -
Odniosłam wrażenie, że nie widziałeś go pierwszy raz w życiu... Szpital? Raczej nie sądzę, choć to dość prawdopodobne. Być może był tam ostatnio na jakiś badaniach. Nie było go w domu kilka dni, ale wiesz jak to jest, nie wymagam aby mi się tłumaczył.
Z każdą minutą Francis wyczuwała jakąś dziwną energię zbierającą się w pomieszczeniu. Oczy Leo były inne niż wtedy kiedy widzieli się ostatni raz. Przyniósł jej kwiaty, co w życiu zdarzyło się może tylko jeden raz?
Zapanowała krótka cisza, przepełniona jednak wspomnieniami. Francis zdecydowała się w końcu odezwać.
- Zapisałam się ostatnio do Stowarzyszenia Wróżek, niewyobrażalne prawda? - uśmiechnęła się znowu i z szufladki okrągłego stolika wyjęła kartkę ze znakiem Verben -
Oto nasze logo, myślisz, że chwytliwe? - zapytała zakładając ręce na siebie i uśmiechając się z przekorą.