Shira przez moment patrzyła za oddalającą się sylwetką kupca. Miała przemożne wrażenie, że coś jej umknęło, coś, co powinna zauważyć. A może to efekt napięcia? Wszystko dookoła było nowe i mogło stanowić zagrożenie - szczególnie jeśli jej płeć i pochodzenie wyjdą na jaw.
Nie chcąc już dłużej ryzykować, że ktoś zwróci na nią większą uwagę,
Shira skierowała się do wskazanego przez
Kaylusa namiotu. Był mniejszy niż ten, do którego zaprosił ją kupiec, jednak kremowy materiał, z którego został wykonany, zdawał się lepszej jakości i był o wiele grubszy. W ten sposób pewnie
Mario dbał, aby odbywające się w środku rozmowy, nie docierały do uszu przechodniów. Kto wie, może ten materiał tłumił nawet krzyki?
Ponieważ domniemany przyjaciel
Kaylusa miał dopiero zjawić się w swojej domenie,
Shira odchyliła płachtę, zakrywającą wejście i wślizgnęła się do środka, by zgodnie z zaleceniem kupca - zaczekać.
Pierwszą rzeczą, która ją uderzyła był zapach. Woń jaśminu zmieszana z konopiami, napełniała pomieszczenie słodkim, lecz nieco ciężkim zapachem. W środku panował lekki półmrok, co tylko potęgowało atmosferę duszności. Mimo iż namiot wydawał się być rozłożony tymczasowo, wnętrze urządzone zostało z przepychem i przypominało komnatę zamkową. Poza meblami, wszędzie stały zdobione misy i kufry - jedne otwarte, inne szczelnie zamknięte. Na środku namiotu zaś ustawiono wielkie łoże z baldachimem.
Na dźwięk poruszonej płachty, uniosła się na nim do pozycji siedzącej jakaś postać.
- Oho, mam gościa? - słodki, kobiecy głos posiadał obcy, śpiewny akcent.
- Wybacz pani! - zaskoczona
Shira starała się zapanować nad głosem -
Nie wiedziałem, że kogoś tu zastanę. Miałem poczekać na pana Maria. Już wychodzę i...
- Zaczekaj. - kobieta podsunęła się bliżej, po czym zeszła z łoża i ruszyła wolnym krokiem w kierunku dziewczyny. Jej skąpe odzienie ledwo zakrywało zmysłowe kształty, czym zresztą ich właścicielka w ogóle zdawała się nie przejmować.
Shira odruchowo odwróciła głowę, starając się skupić wzrok na jakimś przedmiocie.
- Skoro jesteś gościem mego pana, a ja jego własnością, to moim obowiązkiem jest cię ugościć, chłopcze. Jestem Gashya. Proszę, usiądź...
Czarnowłosa piękność wskazała dłonią niedużą kanapę, po czym sama odwróciła się i zaczęła przecierać szmatką połyskujące pucharki.
Shira wykonała jej polecenie odruchowo.
- Czego się napijesz? - zapytała piękność.
- Proszę pani...
- Gashya. Mów do mnie Gashya.
- Gashyo, cokolwiek... wody.
Kobieta odwróciła się i chwilę przyglądała gościowi.
- Jak Ci na imię, chłopcze?
- Ja, em... Mar, proszę... znaczy Gashyo. Shira przypomniała sobie postanowienie, że przyjmie imię pierwszego mężczyzny, którego miano pozna. Na nieszczęście był to właśnie
Mario, którego imię kupiec wymieniał. A przecież nie mogła nazwać się tak samo jak osoba, którą miała teraz odwiedzić.
- Mar... ciekawe. - kobieta znów odwróciła się do stolika z karafkami i pucharkami -
Może masz ochotę na jabłko, Marze?
Nim dziewczyna odpowiedziała, owoc poszybował w jej stronę. Odruchowo złapała go, pozwalając upaść pomiędzy udami.
- Ugh, dziękuję... Gashya podeszła z tacą, na której spoczywały dwa pucharki. Podała jeden z nich
Shirze, patrząc jej przy tym prosto w oczy. Jeśli faktycznie była niewolnica, musiała być ulubienicą swego pana, ponieważ w jej zachowaniu próżno było upatrywać śladów jakiegoś poddaństwa. Teraz bez pytania usiadła obok, ocierając się o ramię dziewczyny bujnym biustem.
- Łapiesz przedmioty jak dziewczyna, Marze. - rzekła urzekającym tonem. Kiedy jednak sens jej słów trafił do
Shiry, ta poczuła rosnącą panikę.
- Ja...jak to? - wyjąkała, spuszczając oczy i starając się jak najbardziej skryć oblicze w cieniu kapelusza.
- Mężczyźni zwykle łapią przedmioty rękami. To my-kobiety, jesteśmy przyzwyczajone do materiału sukni między nogami i dlatego łapiemy przedmioty lekko rozchylając uda, by zwiększyć w ten sposób powierzchnię, na którą ów przedmiot może upaść.
- To... przypadek.
- Tak? Nie sądzę - palce
Gashy przesunęły się po policzku dziewczyny -
Masz taką delikatną skórę... bez śladu zarostu.
- Ja...
- Nie bój się. Nie zdradzę cię. Zresztą... kobiety też lubię. - to powiedziawszy, naparła jeszcze bardziej ciałem na
Shirę. Kiedy dziewczyna miała już odskoczyć, z opresji wyrwały ją czyjeś zdecydowane kroki przy wejściu do namiotu.