Dojście do siebie zajęło mu dosłownie kilka sekund. W takich chwilach umysł pracował na pełnych obrotach. Chłodna stal przy jego gardle sprawiała, że w żyłach szybciej krążyła krew. Mógł chyba podziękować, że takie wyprawy i cała akcja z niemieckimi szpiegami, sprawiła, że nawyk z okresu Wielkiej Wojny powrócił. Zacisnął rękę na zimnym przedmiocie, a jednocześnie wskazał oczami na stojący w pokoju biurko
-Schowany - potrzebował tylko sekudny, aby bandyta tylko na sekundę odwrócił wzrok, a on mógł zadziałać ...
Napastnik złapał haczyk i spojrzał w kierunku biurka.
Błyskawicznie, aby przeciwnik nie zdążył zareagować Malcolm skierował w jego stronę broń i pociągnął za spust … Huk wystrzału wybrzmiał w małym pokoju niczym armatnia salwa. Strzał z tej odległości nie mógł chybić. Napastnik zgiął się wpół i z jękiem opadł na ziemię. Szlachcic zerwal się na równe nogi cały czas ściskając w ręce Webleya. Celował w stronę mężczyzny, jednocześnie odkopując nóż, aby jakimiś “nadnaturalnymi” siłami ponownie go nie pochwycił
- Cholera jasna, kto przychodzi z nożem gdy szykuje się strzelanina? - zapytał głośno sam siebie. Jednocześnie spojrzał na mężczyznę, chcąc ocenić jego stan … wszak nie miał możliwości dobrze przy celować ...
Mężczyzna żył, ale mocno krwawił. Postrzał otrzymał, gdzieś w brzuch gdyż zwijał się z bólu i uciskając ranę próbował zatrzymać krwawienie.
-Kto cię przysłał? - zapytał Ross nie spuszczając z mężczyzny spojrzenia, obserwując każdy jego ruch -Gadaj -
- Możesz mnie wypatroszyć, a i tak niczego się nie dowiesz niewierny psie - rzucił buńczucznie ranny napastnik.
-Pracujesz dla Niemców … - powiedział Kyle ciekaw reakcji rannego
Ross w odpowiedzi usłyszał jedynie jęk bólu.
Mężczyzna pokiwał głową i cały czas celując z broni w mężczyznę podszedł do łazienki, z której wyjął mały biały ręcznik. Wrócił do człowieka, którego ranił, i pomógł mu prowizorycznie opatrzyć ranę. Na tyle, aby ten nie wykrwawił się w jego pokoju. Oczywiście Ross nie był specjalistą, ale w wojsku człowiek, uczy się różnych rzeczy. Zignorował nienawistne spojrzenia mężczyzny, gdy przy okazji przeszukał go w poszukiwaniu czegoś, co mogło choć trochę wyjaśnić powód tego wtargnięcia.
Po chwili ponownie usiadł na łóżku -Masz szczęście, że uważam się za człowieka honoru. Gdybyś trafił na kogoś innego, kwestia patroszenia mogłaby okazać się trafnym przemyśleniem -
Szkot uśmiechnął się do mężczyzny -Może mała umowa ... odpowiesz mi na kilka pytań, a ja wypuszczę cię wolno ... co ty na to? -
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |