Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2013, 23:34   #99
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zaśpiewały strzały i bełty. Z tej odległości i do takiej masy potworów nie sposób było nie trafić. Dwóch zwierzoludzi nie miało pisane dotrzeć do wozów. Kolejnych trzech nagle buchnęło płomieniem, gdy trafiła w nich płonąca butla rzucona przez Gastona. Ale to było za mało, aby zatrzymać ich napór. Co najmniej trzydziestu dopadło do pojazdów, zaraz po tym jak Dieter i Markus zdołali schronić się wewnątrz czworoboku. Ryki i dzikie, opętańcze wrzaski tryumfu wydobyły się z gardeł zwierzoludzi, gdy zaczęli rąbać burty pojazdów, wpełzać pod wozy i wspinać się, z zamiarem dotarcia do znajdujących się wewnątrz ludzi.

Tymczasem nieco dalej, Wolmar wciąż niewidoczny dla postronnych posłał kolejną strzałę w zwierzoczłeka, ta jednak zaledwie musnęła go w ramię i tyle go Klein widział, gdy potwór pomknął wraz z towarzyszami w stronę drogi. Wolmar posuwał się skrajem drogi, ukryty za drzewami i z niepokojem przyglądał hordzie zwierzoludzi atakującej wozy. Nie zdecydował się na pomoc. Wypatrywał siły przewodniej owego przedsięwzięcia i w pewnym momencie zdało mu się, że daleko przed sobą, na drodze ku Delberz dostrzegł jakąś sylwetkę. Skupił wzrok, ale postawnej, można powiedzieć tęgiej osoby już tam nie było. A może to tylko przywidzenie...

Niziołek darł się w niebogłosy, gdy tuż obok niego pojawił się zwierzoczłek usiłujący wczołgać się do obozu. Kobiety i dzieci skupione wokoło rannego Magnusa również dodawały swoje trzy grosze do ogólnej kakofonii dźwięków. Ale nagle nad wszystko wzbił się mocny głos skandujący niezrozumiałe dla większości słowa.

Pomoc nadeszła z niemal najbardziej niespodziewanej strony. Wolfgang Frugel wyszedł na środek placu utworzonego przez wozy i z szeroko rozłożonymi rękoma, wykrzykiwał zaklęcie. Wokoło jego sylwetki zatańczyły płomienie, a powietrze zafalowało od gorąca. W ułamku sekundy nad głową maga wykwitła potężna korona utkana z płomieni. Obozowisko znów zostało oświetlone chybotliwym światłem, co tym razem sprzyjało obrońcom. Kilkunastu zwierzoludzi, którym udało się już wedrzeć do wnętrza, nagle zawahało się.
 
xeper jest offline