Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2013, 18:33   #391
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti, Dirith;
Dirith był nadal zbyt ścierpnięty [i połamany po przemianie, brrrr], by szybko dopaść uciekiniera, który rzucił kosę i z wrzaskiem rzucił się do ucieczki na oślep. Kiti jednak zdołała wyhaczyć go za nogę i... i to był koniec grupki niedoszłych zamachowców.

Po wygranej walce ogarnęliście się, wylizaliście rany, złapaliście oddech. Kiti rozebrała psa [jakkolwiek to brzmi...]. Znaczy ze zbroi i czaszki jelenia [nadal brzmi źle, gah!]. Pies, onieśmielony pojawieniem się tygrysołaka, stwierdził, że pójdzie poszukać drugiego psa, który zwiał wcześniej. Zostaliście sami, nocą, w lesie, pośród rozchlastanych, zakrwawionych trupów. Czyli wszystko wróciło do normy.

Postanowiliście wrócić po swoją zapłatę...

* * *
Verion obserwował. Doskonale pamiętał tamten dzień... To był bardziej nieszczęśliwy wypadek, niż cios w serce...
DDragon level 1 1 final by ~Eedenartwork on deviantART
Verion nie wiedział o całej intrydze. Dowiedział się, kiedy Moonbringer był już prawie martwy. Obserwował jego śmierć z ogromną rozkoszą.
Oczywiście, wiedział, że Shabranido miał wystarczająco dużo problemów w pojawieniem się Last Soulbreakera. Shabranido nie miał najmniejszej ochoty patrzeć, jak Dirith nabiera mocy a tym bardziej nieśmiertelności i miejsca pośród Mgieł. Verion wiedział, że jego egzystencja wisi na włosku za każdym razem kiedy tylko obserwuje Diritha. Wiedział też, że jest bezpieczny póki spełnia wolę Mgieł, które bardzo polubiły nieustraszonego drowa. Ale jak długo będą tolerować Diritha? Jak blisko Źródła pozwolą mu podejść?
Verion miał plan. Po pierwsze, Dirith potrzebował czegoś, co uchroniłoby jego śmiertelne jestestwo przed Shabranido i jego sługusami, którzy mogliby być niezadowoleni z towarzystwa drowa. Dirith potrzebował czegoś więcej, niż miał jako śmiertelnik i był prosty sposób, by to zdobył, nie tracąc przy tym swojej Wolnej Woli. Verion wiedział jak tego dokonać. Póki obserwował Diritha, mógł zginąć, ale mógł ocalić tego drowa. Będzie go obserwował, będzie za wszelką cenę bronić własnego istnienia i istnienia Mgieł. Dirith stanie się ich obrońcą. Murem, który nie cofnie się ani o krok przed Last Soulbreakerem. Tak?
- Zabawne... – przyznał ze śmiechem.
- Zdolny jest.
Verion przyklęknął na jedno kolano.
- Jego serce prawie przestało bić.
- Jest całkiem odporny na magię, jak to chimera – odparł z uśmiechem Verion.
Untitled-20 by *aditya777 on deviantART
- Can you hear him?
- Yes, Mistress.
- Jego usta milczą, ale jeśli spojrzy się w jego oczy, jeśli się go posłucha, widać, że jest zdolny do wielkich rzeczy. Ma w sobie tyle siły... Czy on kiedykolwiek śpi?
- No, Mistress. Jego dusza jest pełna urazy, której nie potrafi wymówić. Nasłuchuje, czeka, aż ktoś go znajdzie, ktoś się do niego odezwie, czeka na kogoś, kto będzie wiedział, co mu dolega, gdyż on sam nie potrafi tego nazwać, nie uznaje słabości. Dręczy go przeszłość, nie może znaleźć spokojnego, bezpiecznego snu. Nie zamyka oczu, stale czuwa, stale nie ufa.
- Musi być bardzo zmęczony. Jest bardzo inteligentną, ambitną i odważną istotą. Zasługuje na szczęście i ukojenie. Zasługuje na to, by wiedzieć, że jest zdolny do wielkich rzeczy, według swojej Wolnej Woli. Zasługuje na to, by został usłyszany i wysłuchany. Zasługuje, by został zrozumiany, a nie potępiany. Zasługuje na spokojny sen i świadomość, że ktoś akceptuje jego Wolną Wolę, niezależnie od tego, jaka będzie. Zanim zaufa, powinien wiedzieć, że jest ktoś, kto ufa jemu. Zasługuje na świadomość, że nie tylko dzięki sobie, ale i dzięki komuś, kto mu ufa, jest bezpieczny i może bez obaw zamknąć oczy.
- Yes, Mistress.
- Timewalker? – uśmiechnęła się lekko. – Poczekaj. Dirith zasługuje na to, by przetestować swoje umiejętności.
- Żaden śmiertelnik tego nie przeżyje, tak jak Moonbringer nie przeżył...
- Let him try. Pozwól mu sięgnąć po to, czego szuka. Jest zdolny, zdecyduje, czy tego chce, czy nie. Pozwól mu decydować, pozwól mu zrozumieć, że może czynić swoją Wolną Wolą co zechce, a ktoś, kto mu ufa, zawsze to zaakceptuje, doceni. You don`t trust him?
- Do you? – uśmiechnął się zadziornie.
Czarna Zorza zaśmiała się krótko.
- Widzę dobrą istotę, zdolną do wspaniałych rzeczy, w ciele zabójcy, który wie jak zabijać, nie waha się zabijać i z jakiegoś powodu nauczył się zabijać – odparła. – Przepiękny fenomen. Nie może spać. Nie umie znaleźć spokoju, pogodzić się z echem przeszłości. Jak można nie wierzyć w kogoś, kto daje radę żyć w ten sposób? Nadal żyje. Jest bardzo silny. Biel go nie widzi, a on nie widzi Bieli. Szuka spokoju i ukojenia, i tak, ufam mu. Ufam, że jest zdolny do wszystkiego, by odnaleźć i zdobyć to, czego pragnie. Zasługuje na to.
- Jest śmiertelny, nie przeżyje tego...
- Ale pytanie brzmi: czy zaufa samemu sobie i temu, kim chce być? Czy nie wykona ani kroku w tył i spróbuje to przeżyć? – uśmiechnęła się.
* * *
Ktoś wskazał w niebo. Przemytnicy zadarli głowy. Kapitan, oparty plecami o drzewo, spojrzał od niechcenia w górę.
Phoenix from Nebula - fractalius - black by ~Tom-in-Silence on deviantART

- Udało się im!...
„To samo zrobią z wami!”
- ...
„Sztylet w żebra, zabiorą ci statek!... To drow! Skrytobójca! Przepędził mrocznego feniksa, miałby się bać ciebie? Hah! Senny? Zaśnij, a już się nie obudzisz!”
- ...
„Zabij go! Zastrzel!!! Jak tylko wróci, kulka w łeb!!! Zabierze ci statek, zabierze ci wszystko!...”
- Nie jestem mordercą na twoje posyłki.
„Nie, ale będziesz trupem!”
- Ten drow podróżuje z klerykiem.
„No i?!”
- Kleryk się go nie wyrzekł.
„No i?!”
- Jeśli ten kleryk także przeżył spotkanie z mrocznym feniksem, to oznacza, iż Chaos chce, żeby ten drow żył. Chaos chce, żeby śmiertelny drow miał u boku lekarza. Po pierwsze nie jestem mordercą, po drugie nie mam ochoty na drowią klątwę.
„A na śmierć?!”
- Grozisz mi?
„Zabij go, póki możesz! Jeśli znajdzie źródło, kto wie, co z nim uczyni!”
- To nie jest mój problem.
„A może jednak?”
- Ja dotrzymuję słowa.
„Myślisz że ten drow także? Hah!”
* * *
Dirith, Kiti;
Po zasadzce ostrożnie wracaliście w okolice wioski i obozu przemytników. Zastaliście kapitana samego, na uboczu. Był podejrzanie spokojny i cichy, a do tego nadal izolował się od załogi.
- Mroczny feniks opuścił miasto, a wy nadal żyjecie, nie do wiary – powiedział, spokojnie, ale z podziwem.
Z lekkim sarkazmem. Jakby wiedział, że nie do końca jest to wyczyn dla przeciętnej pary drow + kleryk wilk.
- Dotrzymam zatem swojej części umowy – kontynuował kapitan i brzmiał przekonująco. - Sprowadzaliśmy dla Silverstinga części i materiały do budowy statku, który mógłby pływać pod wodą. Z początku wydawało się nam to dziwne, ale ostatecznie okręt taki powstał. I rzeczywiście działał, pływał pod wodą, oczywiście dopóki w środku nie skończyło się powietrze. Silversting ukrywał go w kanałach i używał go by opuszczać niepostrzeżenie wyspę. Byłem tym zainteresowany i miałem człowieka na pokładzie tego statku. Silversting odkrył na dnie oceanu tunel, którym dopływał do podwodnej groty. Uważał że gdzieś tam znajdowało się źródło. Odnalazł podwodne ruiny. Nie potrafił jednak przedrzeć się przez nie. Zaczął przekopywać się przez nie, używając ładunków wybuchowych i maszyn które konstruował wraz z tutejszymi gnomami inżynierami, budował także golemy, które kłuły w skałach. Skały były jednak bardzo grube i nie mógł się przebić, zbyt długo to trwało. Stwierdziłem, że Silversting się pomylił i nie ma sensu się w to bawić. Niedawno jednak informator doniósł mi, że odkopano tam nowy tunel i nową część ruin. Dzień później ten sam informator zrezygnował z roboty, twierdząc, że miejsce które odkopali jest przeklęte. Mówił, że kopiąc w tunelu zobaczyli nagle świetlistą postać skrzydlatej kobiety, a potem słyszeli przerażające echo ryków jakiejś olbrzymiej bestii. Ludzie popadli w panikę, część zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Silversting przenosił na miejsce prac golemy, by zastępowały robotników, którzy uciekali w popłochu lub ginęli. Uznałem, że gra nie warta świeczki. Ludzie uciekali, ginęli, prace się opóźniały. Silversting zabrał mnie w to miejsce, aby rozbudzić we mnie głód skarbów i zwerbować do prac także mnie i moich ludzi. Chciałem poszpiegować i na moment wymknąłem się spod wzroku maga, pozwiedzałem ruiny i korytarze. Kiedy tak zwiedzałem, zobaczyłem świetlistą postać kobiety... Była przepiękna i przerażająca zarazem. Miała ciało złożone ze świetlistej mozaiki, miała skrzydła i niesamowite ślepia na nich! Nosiła dziwną koronę na głowie, koronę zdobioną w jedenaście ślepiów... podobnym symbolem przedstawia się w świątyniach jedenaście ślepiów Lorda Demonów Shabranido. Nad nią obracały się trzy okręgi. Nie widziałem jej twarzy ani oczu, tylko usta złożone w dziwny uśmiech. Podniosła rękę i coś nią pokazała, ale byłem w tym momencie tak przerażony jej widokiem, że nie mam pojęcia co chciała mi przekazać... Byłem pewien, że stoi przede mną Almanakh albo sama Mistress! Nie potrafiłem określić nawet, czyich cech miała więcej!... Była jednocześnie świetlista i mroczna, zimna, była piękna i straszna, cudowna i zła, jakby chciała mnie zaprosić w głąb korytarza, a jednocześnie odpędzić... Byłem pewien, że to miejsce jest przeklęte i zaraz zginę...
I am the light by ~Johndowson on deviantART
- Postać niewytłumaczalnie zniknęła, a ja uciekłem najszybciej jak mogłem z tych ruin. Potem myślałem, że być może była to zjawa królowej albo kapłanki tych ruin, błąkająca się po nich do dziś... W każdym razie Silversting był pewien, że w północnym tunelu znajduje się wejście do świątyni, w której leży źródło. Widziałem tę zjawę, jeśli to źródło gdzieś jest, to na pewno tam.
Wręczył Dirithowi niewielką, zwiniętą mapkę.
- Ruiny leżą na dnie oceanu. Można się tam dostać tylko podwodnym okrętem.
No to dość kiepsko, ponieważ jak wiemy, okręt został wysadzony i przedziurawiony ostatnimi czasy... A Może By Tak...?
- Wiem, że tutejszy gnom inżynier konstruował kombinezon, który pozwalał przez pewien czas oddychać pod wodą – kontynuował kapitan. – Jeśli z podwodnego okrętu nie da się skorzystać, zajrzyjcie do gnomiego warsztatu i poszukajcie kombinezonów. Nie gwarantuję jednak ich skuteczności...
Hmmm... Naprawa łodzi podwodnej? Poszukiwanie kombinezonów? A Może By Tak przeczesać tunele wszy? Skoro były pod kanałami, może sięgają dalej, pod dno oceanu...? A Może By Tak poprosić o pomoc Zaklinacza? Tak czy inaczej morska wyprawa szykowała się ryzykownie.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline