Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2013, 14:53   #21
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
post wspólny gracz

Laura, generalnie, miała zimną krew.

Kiedy usłyszała skrzypienie okiennicy, nie wpadła w panikę, nie zaczęła krzyczeć ani uciekać. Nie zmieniając rytmu oddechu - tak, żeby intruz myślał, że dziewczyna ciągle śpi - przekręciła nieznacznie głowę w stronę okna.
Dłoń zacisnęła na rękojeści sztyletu, wsuniętego pod poduszkę i spod przymkniętych powiek obserwowała poczynania mężczyzny.
Mężczyzna najwyraźniej niczego nie zauważył, gdyż ostrożnie zamknął okiennicę i przez chwilę stał przy oknie. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do mroku, ruszył stąpając cicho w kierunku łóżka Laury.
Kobieta słyszała głośne bicie własnego serca, które w tej ciszy brzmiało jak grzmot.
W księżycowym świetle błysnął sztylet, jaki napastnik wyciągnął za pasa. Wykonał kolejny krok w kierunku łóżka, jednocześnie chwytając nóż zębami. Zza pleców wyjął coś, ale Laura nie dostrzegła co to było.
Był tuż, tuż. Zaczął powoli nachylać się nad kobietą.

Wyczekała, aż pochyli się nad nią. Wiedziała, że kolejnej szansy na zaskoczenie napastnika nie będzie miała.
Kiedy był już bardzo blisko, wyrzuciła do przodu dłoń, celując kciukiem w jego oko.
Potem planowała odtoczyć się na drugą stronę łóżka, spaść na podłogę i schować pod meblem. Jeśli mężczyzna będzie chciał ją wyciągnąć, użyje sztyletu.
Uderzenie było celne i zaskakujące. Zamaskowany mężczyzna krzyknął z bólu. W tym samym momencie sztylet upadł z głośnym trzaskiem na ziemię. Laura spadła na podłogę.
Rozejrzała się, złapała sztylet mężczyzny, poderwała na nogi i skoczyła w stronę drzwi do pokoju, aby poszukać pomocy na korytarzu.

Na korytarzu było pusto i cicho. Przez małe okno na końcu wypadł tylko blady snop księżycowego światła. Na szczęście Laura nie usłyszała, aby ranny napastnik ruszył za nią w pogoń. Po lewo miała pokój Tempeltona, a na prawo Rossa. Kilkanaście metrów po lewej stronie były schody prowadzące do foyer.
Ruszyła odruchowo w lewo, w stronę schodów, prowadzących na dół. Kiedy mijała kolejne drzwi, zorientowała się, ze za nimi wcześniej, wieczorem, zniknął Thomas. Zatrzymała się, gwałtownie uderzyła dłonią w drzwi i zawołała go po imieniu.
Odpowiedziała jej tylko głucha cisza, która po chwili została przerwana głośnym wystrzałem.
Laura krzyknęła, przestraszona, po czym szarpnęła klamkę.

Drzwi były otwarte. W słabym świetle Laura zauważyła, że na łóżku leży skrępowany Tempelton. Za sobą usłyszała jakiś głuchy odgłos. Jakby coś ciężkiego spadło na podłogę.
Spojrzała, przez ramię, za siebie, sprawdzając, co było źródłem hałasu.
Bucket otworzył drzwi i wyjrzał zza futryny.
- Panno Woolley, co się dzieje?- spytał, ujrzawszy kobietę całą i zdrową.
Odwróciła się gwałtownie, ale nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż na korytarzu pomiędzy nią, a Bucketem pojawił się kolejny zamaskowany mężczyzn. To on najwyraźniej tak hałasował.

Bucket także zaniemówił, a zamaskowany napastnik jakby stracił rezon, gdyż zawahał się co ma zrobić.
Doktor wycelował broń w napastnika i począł się do niego zbliżać wolnymi, spokojnymi krokami.
- Bez gwałtownych ruchów! Odłóż broń i połóż się na ziemi, ręce na głowę!
Laura zamarła na moment, a kiedy doktor wycelował broń, cofnęła się, przyciskając plecy do ściany korytarza.

Przyciśnięty do mury napastnik już się nie wahał i dokładnie wiedział, co miał robić. Bez słowa wykonał błyskawiczny ruch prawą dłonią i...
W tym momencie padł drugi strzał. Zamaskowany mężczyzna padł na ziemię z głośnym jękiem. Laura i doktor Bucket spostrzegli, że w ścianie tkwił wbity prosty wąski sztylet.
Z dołu zaczęły dobiegać ich odgłosy obsługi hotelowej, która zbudzona hałasami wszczęła alarm.

Po sprawdzeniu reszty pokoi, Edgar kucnął przy zwijającym się z bólu mężczyźnie. Oddał swój pistolet Laurze (“Nie powinien sprawiać problemów, ale jeśli... Wie pani, co robić.“), sam zaś przeszukał napastnika, zarówno pod kątem broni, jak i dokumentów czy innych przedmiotów mogących potwierdzić jego obawy odnośnie zleceniodawcy zamachowców. Odsłonił też twarz rannego, raz, żeby się jej przyjrzeć, a dwa, żeby ułatwić mu oddychanie. Był doktorem na pełen etat.
- Uciskaj ranę, to może z tego wyjdziesz.
Leżący był Arabem, nie miał żadnych dokumentów. Poza sztyletem, miał jeszcze przy sobie ostry szpikulec oraz garotę.
A na szyi wisior:
http://www.jubileo.pl/images/4770446...9_2%5B1%5D.jpg
Na słowa doktora spojrzał tylko na niego z wielkim gniewem, milcząc. Nie wykonał polecenia.
- Mam taki sam wisior - powiedziała Laura, nachylając się nad Arabem.
Przyniosła naszyjnik zabrany sklepikarzowi i pokazała go.
Ten tylko zwrócił nienawistne spojrzenie w kierunku kobiety i splunął w jej kierunku. Plwociny przemieszane z krwią wylądowały na twarzy Laury.
- Wszyscy zginiecie, plugawy psy. Za profanacje świętości zginiecie w męczarniach.
Jego słowom towarzyszyły tłumione jęki bólu.
Laura - nie namyślając się wiele - wytarła twarz, a potem przekopała leżącemu, trafiając w żebra.
Mężczyzna zwinął się w kłębek, wyjąc z bólu. Mimo to przez zęby wysyczał.
- Już jesteś martwa niewierna suko.
- Jeszcze nie
- zauważyła dziewczyna, a potem nachyliła się, sięgając po wisior leżącego.
- Będę miała kolejny do kolekcji - powiedziała.

Thomas podniósł sztylet i zaczął się nim bawić. W jego oczach nie było litości i zmiłowania. Spojrzał na leżącego Araba i rzekł:
- Nie ładnie. Naprawdę nie ładnie. Przychodzicie do naszego domu, chcecie nas okraść i jeszcze obrażacie naszą damę.. Naprawdę nie ładnie - ironia zaczynała wychodzić z Thomasa - ale jak mawiają “oko za oko, ząb za ząb. Zrobimy tak, ta Pani - wskazał Laurę - będzie zadawać Ci pytania, jeśli nie odpowiesz pierw obetnie Ci palec, potem kolejny.. a jak będziesz uparty to wyłupi Ci oko, a jak nadal będziesz milczał to poderżnie Ci gardło. Pomyśl, czy chcesz umrzeć tak podło i to z ręki kobiety...Wiesz nasza przyjaciółka, parę lat pracowała w prosektorium toteż...umie kroić... - uśmiechnął się i podał Laurze sztylet, i kiwając głową by zadała pierwsze pytanie.
W ostateczności on zacznie zabawę. Męczyła go tak gościnność.
- Co to jest prosektorium? - dopytała Laura przejmując sztylet. - Właściwie, to wolę zacząć od oka, obcinanie palców jest męczące, sztylet nie wydaje się dość ostry, żeby przeciąć łatwo ścięgna i kości, a oko szybko wychodzi.
- Nie będzie ci to przeszkadzało, prawda Thomasie?
- spytała.
Uklękła obok Araba, nie za blisko, żeby jej znów nie opluł.
- Choć po namyśle... - powiedziała powoli. - Oko może się przydać, gdyby kogoś miał rozpoznać, prawda? Jest jeszcze podobno - jak słyszałam w opowieściach, oczywiście - część męskiego ciała, co przypomina palec, a nie ma kości. Ona powinna dać się łatwo odciąć...
Zajrzała Arabowi w twarz.
- Czy jednak raczej opowiesz nam, po prostu, po co nas naszliście w nocy? Czy powinnam zacząć szukać tej mistycznej, męskiej części? Wybieraj.
Laura uśmiechnęła się miło.

Mężczyzna nadal hardo patrzył w oczy kobiety. Laura nie zauważyła w jego oczach strachu. Ten człowiek nie bał się śmierci, ani tortur Jednak perspektywa haniebnej śmierci sprawiała, że widać było w jego postawie wahanie. Było jednak w nim coś co mówiło, nie masz tyle odwagi. To tylko puste słowa.
- Jesteście gorsi niż psy i szakale - wysyczał pojedynkując się na spojrzenia z klęczącą przy nim Laurą - Podli okupanci i bluźniercy. Pochłonie was ognisty wiatr pustyni.

Thomas stał spokojnie wysłuchując co ma Arab do powiedzenia;
- Panowie tak swoją drogą radzę się odsunąć.. Krew … ciężko ją potem sprać z ubrania... - odsunął się kilka kroków co by też Laura miała większe pole manewru.
- Jak słyszałam, ów męski narząd w okolicach krocza się znajduje... - tonem naukowca, który właśnie przed wiekopomnym odkryciem stoi, stwierdziła Laura, wsuwając dłoń, na razie nieuzbrojoną, pod galabiję mężczyzny.
Oczy mężczyzny nadal wpatrywały się w Laurę. Powoli rodził się w nich autentyczny strach. Jednak jego twarz nadal przypominała kamienną maskę.
- Zdechniecie, a wasze ścierwa rozwloką po pustyni sępy i szakale.
- Kto was przysłał i po co?
- Skradliście coś, co nie należy do was. Przyszliśmy odzyskać naszą własność.
Głos mężczyzny był zimny jak stal. Choć złamał się widać było, jak agresja i nienawiść w nim rosną. Dodatkowo kolejne grymasy bólu sprawiały, że wyglądał iście groteskowo.
- Co, waszym zdaniem, skradliśmy.
- Ten wasz plugawy profesorek zbezcześcił nasze groby i ukradł święty artefakt. On musi wrócić na swoje miejsce.
- Jaki artefakt...
- zaczęła Laura, a potem dopiero zorientowała się o kogo chodzi - Mówisz o moim papaciu! Więcej szacunku! Gdzie on jest?
- Uciekła złodziej parszywy wraz z artefaktem. Macie coś co może nas do niego doprowadzić. Mam nadzieję, że moim bracia mieli więcej szczęścia.


Wszyscy przypomnieli sobie w tym momencie o Rossie z którego pokoju także padły strzały. Czyżby faktycznie jego kompani mieli więcej szczęścia i uporali się z Malcolmem.
Doktor spojrzał wpierw na Laurę, potem na Thomasa. Czy to możliwe, że podczas gdy oni tu sobie gadają w najlepsze, jeden z nich wykrwawia się w swoim pokoju? Albo gorzej? Z pistoletem w garści ruszył do pokoju Malcolma.
Laura spojrzała za doktorem, wahając się przez moment. Nie mieli jednak za wiele czasu zanim zjawi się wojsko.
Wsunęła sztylet pod galabiję.
- Nie mamy czasu - powiedziała, a w jej głosie była granitowa determinacja - Jaki artefakt?
Thomas zbliżył się do rannego i nacisnął na ranę:
- Co to za artefakt ? - koniec gierek, czas wydobyć prawdę - [/i] Co dokładnie chcieliście nam zabrać ? Mów a przeżyjesz, może nawet puścimy cię wolno[/i] - kłamstwo równie łatwo przychodziło młodzieńcowi co prawda.

Przyciśnięty jeniec zawył z bólu i skrzywił się.
- Naszą świętą księgę, klucz i bramę. Nasz święty znak.
- Doktorze, proszę pójść zobaczyć co z Malcolmem
. - poprosił kolegę.

Grupa usłyszała, jak po schodach wbiega kilku mężczyzn. Szybko przekonali się, że to wezwane przez obsługę hotelu, wojsko.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 19-06-2013 o 10:39. Powód: rozszerzenie
kanna jest offline