Gaston miał jeszcze kilka butli w zanadrzu, ale niestety nie było czasu już ich użyć. Zwierzoludzie zaczęli przedzierać się przez linię wozów i ogień mógł spalić nie tylko atakujących, ale i obrońców. Szczęściem okazało się, że mieli w swych szeregach potężnego maga, a przynajmniej tak się "Czarnemu" wydawało. Odganiając się okutą pałką od nacierających bestii, cofał się w kierunku czarodzieja, wolał być blisko niego gdy uwolni zaklęcie, miał dziwne wrażenie że mógłby przez przypadek stać się jego ofiarą. |