- Dzięki ci, Myrmidio. - Gotfryd na sekundę uniósł oczy ku niebu, w podziękowaniu za kolejne chwile ofiarowanego mu życia.
A potem nie było już czasu na dalsze rozmyślania. Co prawda jeden zwierzoczłek padł u stóp najemnika, ale zostało jeszcze wielu, zbyt wielu jak na gust Gotfryda.
Odruchowo przymknął oczy, gdy na jednym z wozów wybuchła ognista kula.
Ktoś się wścieknie, pomyślał Gotfryd gdy dokoła rozszedł się zapach kiszonej kapusty.
Szybko jednak otrząsnął się z szoku wywołanego nadzwyczajnymi efektami wizualnymi i zapachowymi i zaatakował kolejnego zwierzoczłeka. Najbliższego, jaki znajdował się pod ręką.
Najlepiej, gdyby był obrócony plecami. |