-Dziękuję.- powiedziała zgarniając monety do sakiewki i biorąc zakupione rzeczy, potem odsunęła się nieco by móc nie przeszkadzając innym upchnąć linę i kotwiczkę w plecaku. Kiedy skończyła z ciekawością zerknęła na lutnię sprzedawaną przez kapłana. „Sto sztuk złota. Cóż to musi być za wspaniały instrument!”
Dość szybko wszyscy zostali obsłużeni i najwyraźniej wszyscy w równym stopniu podzielali zdanie, że na wyprawie bez liny się nie obejdzie.
Paplaninie chłopca się nie przysłuchiwała, kłębiące się nad głową chmury bardziej przyciągały uwagę, do czasu aż wspomniał o goblinach. Jej spojrzenie stwardniało, a dłoń nieświadomie dotknęła głowni miecza, nie potrafiła pojąć jak ktoś mógł handlować z tymi stworami, ale nie miała wątpliwości co zrobi jeśli któregoś z nich spotka i na pewno nie będzie to kupno jabłek, nawet magicznych.
Wreszcie deszcz przegnał ich do gospody, jako ostatnia weszła do gwarnego wnętrza w drzwiach zerkając jeszcze na szarpiące niebo błyskawice.
-Melisa Milner.- idąc za przykładem kapłana i ona wyjawiła swe imię dosiadając się do stołu. Sięgnęła po kufel. Jakoś nie miała ochoty na rozmowy, póki co przysłuchiwanie się innym jej wystarczało. |