Gdy drużyna rozsiadła się w karczmie, Anthrilien miał w końcu chwilę spokoju by zastanowić się co począć z zaistniałą sytuacją. Z pod popielato-brązowych włosów, bystre, niemal fioletowe oczy uważnie studiowały otoczenie dokładnie przyglądając się pozostałym towarzyszą. Mimo że większość z nich wyglądała na ludzi na pewno nie byli typowymi Mon-keigh. Dwójka białowłosych wyglądała na zaprawionych w boju. Kolejny wielkolud odziany w czerń wzrostem przewyższał nawet genetycznie zmodyfikowanych żołnierzy ludzkości z jego wymiaru. Następny, co chwilę zadowalający się popularnymi wśród ludzi papierosami nie wyglądał groźnie. Sądząc jednak po- opatrzonych już- ranach towarzyszy z którymi przybył do lochu, nie należało go lekceważyć skoro był w stanie ich uniknąć.
Pozostali jeszcze oni…Zwierzo-podobny mięśniak budową nasuwający podobne skojarzenia co wielkolud w czerni. Oraz przypominający orków, z wymiaru Anthriliena, zielony osobnik.
Nie dało się również nie zauważyć dwójki dzieci. Uwagę psionika, nie wiedzieć czemu, przykuła niebiesko-włosa dziewczynka, nie oddalająca się od jednego z wojowników. Nie wyglądali jednak na spokrewnionych.
To co usłyszał do tej pory potwierdził jego podejrzenia. Został przeniesiony do innego wymiaru..
Zamysł Anthriliena gwałtownie zakłócił obraz z przed teleportacji do tego świata- bitwa z demonami chaosu i nadciągająca śmierć jego przyjaciela. Nie wiedział czy czas w obu wymiarach płynął równo, jednak musiał zrobić co w jego mocy by się stąd wydostać.
Kontakt ze źródłem jego mocy-osnową- był jednak słaby a przez to jego siły ograniczone. Musiał pozostać z tą grupą by powrócić do siebie. Przyszłe wydarzenia zasnuwała mgła tajemnicy, której nie był w stanie przejrzeć.
Postanowił czekać
__________________ Once the choice is made, the rest is mere consequence
Ostatnio edytowane przez Asuryan : 25-06-2013 o 12:21.
|