Wysoki młodzieniec o smukłej, lecz na pewno nie chudej sylwetce zbliżał się spokojnym krokiem w stronę drakkara.
Płomiennej barwy włosy miał związane na karku, młodą, gładko ogoloną twarz cechował wyraz skupienia, szlachetne rysy twarzy wyróżniały go na tle często nijakich fizys tłumu wśród jakiego szedł.
Jasna, wręcz biała cera, która powoli pokrywała się złocistą opalenizną również wyróżniała go na tle zdecydowanie ciemnoskórego tłumu.
Odziany był w zdecydowanie nie wystawne, lecz dobre jakości ubranie składające się z skórzanych spodni, barwioną na zielono lnianą koszulę, krótki skórzany kaftan; wysokie, skórzane buty z miękko wyprawionej skóry sprawiały, że jego kroki były bardzo ciche.
Poruszał się zdecydowanie acz bardzo zwinnie, sprawiając wrażenie jakby płynął w tłumie, nie będąc jego częścią.
Znalazłszy się przed Reinfridem de Remacourt skłonił się w ukłonie odpowiednim dla statusu i miana stojącego przed nim wojownika. -Witaj, szlachetny panie na bizantyjskiej ziemi. Imie twe i zacne czyny wyprzedziły twe przybycie tu. Pozwól, iż zaproponuję mą pomoc i przewodnictwo w tym mieście.
Służyć ci mą wiedzą i pomocą będzie dla mnie zaszczytem.
Głos młodzieńca miał zaskakująco matową, melodyjną barwę. Przemawiał płynnie w języku Normanów, acz z widocznym, ciężkim akcentem.
Słychać było, i nie jest to jego rodzimy język.
__________________ Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay |