Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2013, 12:11   #23
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
To dokumenty mojego ojca - stwierdziła Laura. - Należą do mnie, pod jego nieobecność. Przejrzę ję i jeśli nie będa zawierały zbyt personalnych, osobistych wyznań, udostepnię je.

- Pani raczy żartować - rzekł ze stoickim spokojem i typową angielską flegmą oficer - Odkąd pani ojciec opuścił Bagdad ze swoim znaleziskiem, to przestało to być prywatną sprawą waszej rodziny. Obecnie wszystko, co wiąże się z pani ojcem ma związek z Koroną, jakby to idiotycznie nie brzmiało. Zostałem wyznaczony do zbadania tej sprawy i to do mnie należy ocena przaydatności tych dokumentów do śledztwa. Proszę, więc aby była pani łaskawa mi je przekazać. Czasowo ma się rozumieć.

Laura rzuciła szybkie spojrzenie swoim towarzyszom, nie odzywając się na razie.

- Pan chyba dobrze wie, co tam jest, prawda poruczniku? Inaczej by się pan sam nie pofatygował - powiedział doktor, świdrując mężczyznę spojrzeniem. Wyjął z sejfu pokażną ilość banknotów i pomachał wąsaczowi.

- Zapewne chciałby pan osobiście sprawdzić, czy wszystko w tych papierach się zgadza, prawda? Chciałby je pan skonfiskować, czasowo oczywiście...- Odrzucił pieniądze z powrotem do sejfu.

- Nie wiem, kto doniósł panu o zawartości sejfu, ale z przykrością muszę oświadczyć, że jestem wielce zawiedziony pańską postawą. Te pieniądze stanowią własność sir Charlesa Leonarda Woolleya i dostęp do nich ma tylko i wyłącznie jego córka, obecna tu Laura Woolley.- Wskazał milczącą i niewiarygodnie skromną w danym momoencie kobietę.

- Naprawdę, nie spodziewałbym się tego po panu, panie Robertson.*

- Panie mnie obraża - oburzył się oficer - To podła zniewaga i potwarz. Na dokładkę ohydna. Jestem człowiekiem honorowym i nigdy, bym sobie na takie coś nie pozwoli. Tylko obecnośći pomiędzy nami damy, powstrzymuje mnie od zażadania od pana satysfakcji. W tych jednak warunkach jedyne co mogę zrobić, to wycofać się. Zapytam tylko na koniec, czy może mi pan dać słowo honoru, że w sejfie nie ma nic związanego z zaginionym przedmiotem?

- Nie, nie mogę- odpowiedział doktor po krótkiej przerwie, utrzymując poważny ton.

- Proszę wybaczyć moją podejżliwość, jednak nocny incydent nieco nadszarpnął moje zaufane i wzmorzył czujność, aż do przesady.- Edgar ponownie zanurzył ręce w sejfie. Schowął mapę pod kupką pieniędzy i wyciągnął dwa opasłe tomiszcza. Drzwiczki sejfu zostawił przy tym szerzej otwarte, by porucznik widział przynajmniej część wnętrza.

- Ledwie co zdążyliśmy otworzyć sejf, kiedy pan się zjawił, więc nie mamy pojęcia, co zawierają te księgi. Szczerze, to nawet nie wiem, co to za tytuł, słabe tu światło... - Zrobił kilka kroków w stronę oficera.- Jeśli będzie pan nalegał, oddamy je panu, to nasz obowiązek, jednak chcielibyśmy je najpierw przejrzeć sami. Jesteśmy zapoznani z sir Woolleyem, jak i z jego pracą przy świątyni Ur, może uda nam się dostrzec jakieś subtelne wskazówki, które umkną przeciętnemu czytelnikowi.

- Na szczęście widzę, że dwóch dżenetelmenów zawsze się porozumie. Niestety tak, jak mówiłem w hotelu nie mogę dopuszczać osób postronnych do tej sprawy. Mogliby państwo udać się do konsula i uzyskać jego zgodę na pomoc w śledztwie. Nie gwarantuje, że wyrazi zgodę. Może się jednak uda, wszak w państwa grupie jest córka naszego naukowca. W tym momencie jednak muszę zabezpieczyć księgi i przekazać je fachowcom, którzy je zbadają. Pieniądze oczywiście pozostają tutaj. Możemy je komisyjnie przeliczyć, a sejf zabezpieczyć plombom.

- Cóż, nie często to robię i wolałbym, żeby nie weszło mi to w nawyk - powiedział w pewnym momencie Malcolm uśmiechając się - Jestem pewien, że możemy dojść do porozumienia jak gentelmeni, którymi wszyscy przecież jesteśmy, nie musimy włączać w to pana konsula, gubernatora … czy o zgrozo rząd w Londynie - szlachcic zrobił gest ręką, wksazując na sejf - Obawiam się, że dokumenty te nie wiele panu pomogą. Zapewne są zaszyfrowane, lub w archaicznych językach, do rozszyfrowania ich, przydadzą się eksperci. Tacy jacy znajdują się w Londynie … a to zajmie czas, nie mówiąc już, że z pewności utrudni pana śledztwo … jednakże, jest to pański szczęśliwy dzień, gdyż możemy panu pomóc w tej dziedzinie -

- Zapewne słusznie pan mówi, ale problem w tym, że nie ja mam decydujący głos w tej sprawie. Mam wyraźne rozkazy i muszę ich przestrzegać. Jako człowiek honorowy doskonale mnie pan chyba rozumie. Tak tylko z ciekawości zapytam, ile czasu zajęłoby państwo ewentualne rozszyfrowanie tych dokumentów?

- Cóż, proszę nie traktować tego jako coś wiążącego, ale obie księgi, tak pokaźnych rozmiarów... Myślę, że miesiąc intensywnej pracy najmarniej, zależy od użytego języka. Niektóre z wymarłych języków są cięższe, zawierają ograniczoną ilość słów, przez co dużo zależy od interpretacji. W przypadku tak pokaźnych dzieł trzeba patrzeć na każde zdanie z perspektywy całości, więc jest to nieporównywalnie cięższe.- Doktor odetchnął głęboko.- No cóż, skoro tak sprawa wygląda, będziemy musieli zgłosić się do konsula. Proszę na nie uważać, wydają sie być w dobrym stanie, ale nigdy nic nie wiadomo... A może pozwoli porucznik, że odprowadzę go na górę i zerknę jeszcze na księgi przy lepszym świetle? Może uda mi się określić w jakim języku są zapisane, mam pewne doświadczenie z starożytnymi kulturami.
Thomas milczał. Nie chciał się wtrącać, tym bardziej Edgar znalazł wspólny język z wojskowym. Więc czekał na sposobność tylko by schować mapę tak by oficer nie zauważył niczego. Pieniądze oczywiście oddał Laurze, gdyż jemu nawet nie zależało na nich. Zbyt wiele w życiu ich zarobił a jeszcze więcej przepuścił a poza tym nie należały do niego, więc rachunek był prosty.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline