Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2013, 17:12   #133
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sny... Były męczące.
Wspomnienia były jeszcze gorsze.

I to że ich nie mógł z siebie wydusić. Że nie miał się komu zwierzyć. To też było męczące.


Od podróży głąb Syberii minęło pół roku. Ale rany pozostały. Wzrok Arturo się pogorszył. Bark bolał przy zmianie pogody. Lewa ręka wydawała się mu sztywniejsza i miał problem z zaciśnięciem jej.
Postarzał się i to bardzo. Syberia zabrała mu wszystko.
Ale nie potrafił po prostu powiedzieć sobie, że zrobił błąd ruszając na tą wyprawę.
Nie potrafił... mając przed oczami zmarłych towarzyszy, odrzucić tamtego wyboru. Byłaby to zdrada wobec nich. Żałował jednak, że był bardziej kulą u nogi niż pomocą.

Żałował jedynie, że nie może opowiedzieć innym co widział. Ale w przeciwieństwie do Chance’a profesor Arturo był realistą. Nikt by mu nie uwierzył i okrzyknięto by go szaleńcem i fantastą. Albo co gorzej... Ktoś by mu uwierzył i ktoś wybrałby się na poszukiwanie monolitu i szczątków giganteusów.
A Max nie chciał mieć na sumieniu kolejnych śmierci. Więc zdementował rewelacje głoszone Chance’a. Określił jego teorie mrzonkami i odżegnał się do tego by widział jakiekolwiek potwory.
-Poza oczywiście tymi z czerwoną gwiazdą na mundurach.- dodawał złośliwie. Wyprawa na Syberię uczyniła nobliwego profesora zaciekłym antykomunistą. Wyprawa wedle jego opowieści zakończyła się serio wypadków związanych z naturą i morderstw związanych z komunistami.

Niemniej... niewypowiedziana prawda go męczyła. Podobnie jak sny. I zew tajgi.
Niewypowiedziana prawda szarpała duszę profesora domagając się ujścia. Ale Max nie zamierzał popełnić błędów swych poprzedników spisując wspomnienia, które staną się przyczynkiem do kolejnej szaleńczej wyprawy.
Zamiast tego...


wpatrywał się kolejny kiepski maszynopis. Jednak pisanie książki fabularnej okazywało się nie tak łatwym zajęciem jak się Maxowi zdawało. Każda strona rodziła się w bólach. I była kiepska.
Profesor przelewał na papier swe wspomnienia, nadając im nieco fałszywych rysów. Coś dodał, coś pozmieniał, coś poprawił... zwykle wychodziło gorzej niż w oryginale.
Nie poprosił o pomoc ni Natashy, ni Iana... Oboje mieli własne życie, być może nawet wspólne. Nie chciał rozdrapywać tej rany. Wolał sam stworzyć tą książkę: fabularny zapis owej wyprawy i jego własnych przeżyć... który nikt nie weźmie na poważnie

Kolejne rozdziały powstawały opornie, maszynopis był pokreślony poprawkami i dopiskami. Szanse na wydanie go były nikłe, niemniej Max chciał żeby wydano jego książkę choćby małym sumptem. I zamierzał sam opłacić druk. To że jej nikt nie przeczyta nie miało dla niego znaczenia.
Może się nawet kurzyć, byle pamięć o wyprawie Chance’a przetrwała gdzieś między poradnikiem uprawy ryżu, a religijnymi ulotkami amiszów. Arturo nie będzie przecież żył wiecznie.

Miał już nawet tytuł: “Serce Tajgi”, choć miał wrażenie że brzmi nieco mało oryginalnie. Podobnie jak pseudonim mający ukryć autora: “ Armand Mielewnikow”. No cóż... Max nie miał jakoś talentu pisarskiego, ani do wymyślania pseudonimów. Był gawędziarzem, nie pisarzem.

Niemniej spod jego pióra wychodziło to dość długie opowiadanie.


THE END
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-09-2013 o 18:46.
abishai jest offline