Larch zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na Lanę z podejrzanie kamienną miną.
- Konik dla pani? Do wyboru, do koloru - z ukłonem wskazał dwa "rumaki", podskubujące nieopodal kępę trawy. - Który Ci się podoba, tego zabierasz. Jeśli oczywiście utrzymasz się w siodle...
- Podsadzić Cię może? - spytał z niewinnym uśmiechem, dopasowując wzrokiem niewysoką sylwetkę Lany do dość wysoko znajdującego się siodła. Przytrzymał konia, by dziewczyna mogła bez problemów wspiąć się na siodło.
- A ty, Muranie, chyba się mylisz. Bez względu na to, co powiedzieli strażnicy. Ze strony władz może nie czekają nas kłopoty, ale...
- Ostatnie słowa tych łowców nagród brzmiały 'Wszyscy jesteście martwi'. I raczej nie kierowali ich do swoich kompanów. Gdybym był na ich miejscu, to przynajmniej spróbowałbym dotrzymać obietnicy. Choćby dla zasady...
- Jak sądzisz, Lano?
Poczekał, czy dziewczyna dosiądzie wierzchowca, po czym ruszył w las, pociągając za sobą jucznego konia. |