Wioska, co było widoczne z daleka, wyglądała równie dobrze, jak leżąca na ziemi tabliczka z nazwą miejscowości. Wyglądało na to, że spóźnili się o dobrych kilka lat i raczej nie mogli liczyć na ciepłe przyjęcie i coś ciepłego na kolację.
Ewentualnie na dach nad głową, jeśli przypadkiem któryś nie przeciekał.
Kolejna błyskawica ujawniła, że w wiosce ktoś jednak przebywał. Nawet paru ktosiów.
Ale niektórzy byli dość zapalczywi.
Iść i sprawdzić?
Pomysł Silverwolfa był przedni, zaiste. Problem polegał na tym, że to nie musiały to być osoby pozytywnie nastawione do uciekinierów z Haven. To mógł być ktoś, kto nie był dobrze do nikogo nastawiony.
A wtedy otwarty marsz w stronę wioski był rzeczą niezbyt mądrą. Lepiej było podejść ostrożnie i najpierw się zorientować, z kim ma się do czynienia.
- Hej, nie spiesz się tak. Trochę rozwagi! - powiedział Argaen. Nie wierząc w to, że Silverwolf zechce posłuchać.
Ruszył za tamtym, ale jednak zdecydowanie ostrożniej, niż jego poprzednik. |