Trójka postaci zeszła na dół i ich oczom ukazał się ten sam widok co poprzednio.
No może z tą różnica, że coraz mniej osób miało pionową pozycję.
W sumie trzeba było nadrobić trochę drogi przy omijaniu ścierwa leżącego na ziemi żeby trafić do baru.
Barman odrazu podał wam po iguanie na patyku a do popicia piwo.
Piwo inne niż te, które miała reszta "gości" w barze, przez co ludzie patrzyli na nie bardzo łakomie.
Jedzenie było smaczne.
Kontrastowało z resztą otoczenia i tym co inni jedli.
Frank pierwszy skończył. Dobre było. Dobrych współpodróżników sobie wybrałem. Nigdzie w tym mieście bym tak nie zjadł będąc sam. Chyba masz nam coś do powiedzenia panie Stalone?
Wyjął papierosa i sobie zapalił go oscentacyjnie wydmuchując kółka z dymu. Uśmiech mu nie znikał z twarzy.
Czy ten gość wogóle kiedykolwiek się smucił? |