Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2013, 21:26   #7
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
W tym samym czasie potężny, liczący sobie ponad trzy metry wzrostu mężczyzna ruszył w kierunku baru. Miał na sobie dobrze skrojony czarny garnitur, zaś w jednej dłoni trzymał niewielkie białe zawiniątko. Przeszedł przez całą karczmę, wyraźnie zwracając uwagę tłumu. W końcu zasiadł przy barze.
- Chciałbym uzyskać trzy rzeczy. - rzucił spokojnie do barmana - Szklankę wody, oraz dwie informacje: Gdzie mogę znaleźć w tej wiosce człowieka zdolnego w rysowaniu twarzy, oraz czy przez tę wioskę przechodziło ostatnio trzech podejrzanie wyglądających przejezdnych.
Barman bez słowa podał przybyszowi zamówioną wodę.
- “Podejrzane osoby” to pojęcie względne. Widziałeś ty swoich towarzyszy. Człowieka z głową psa jeszczem żem nie widział. Jeśli o rysownika pytasz hm... Rose! - Zawołał barman.
- Już! - Doleciał głos z sali. Po chwili do baru podeszła, jak można sądzić, tutejsza kelnerka.
- Słucham? - Zapytała niepewnie.
- Klient pyta o rysownika. - Dziewczyna chwilę się zastanowiła po czym odpowiedziała.
- Możliwe że król ma kogoś takiego na zamku. Ale pewności nie mam. Nikt dawno o kimś takim w tym mieście nie słyszał.
- Tsch. - Mruknął Kuroryū z pewną dozą irytacji - Widać niepotrzebnie robiłem sobie nadzieję... - uniósł ponownie wzrok na barmana - Jeśli chodzi o osoby których szukam... Trzech mężczyzn. W wieku mniej więcej trzydziestu lat. Każdy z nich wygląda na nieco ponad trzydzieści lat. Każdy z nich mierzy sobie powyżej dwóch i pół metra. Nosili niecodzienne, można by powiedzieć egzotyczne ubrania. Blondyn z kozią bródką, uzbrojony w nodachi, zakrzywiony miecz długości mniej więcej półtora metra, dobrze umięśniony. Brunet z długimi wąsami jak i włosami, wychudzony, posiada tylko jedno oko i kuszę, bardzo dobrze wykonaną. Ostatni, przywódca, ma rude, krótkie włosy, olbrzymią brodę, mocno otyły, silniejszy niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Nie nosi broni, ale mógł wykazywać się niespotykanymi tu zdolnościami. Czy pojawił się w waszej wiosce ostatnio ktoś odpowiadający takiemu opisowi? - rzucił mężczyzna, upijając łyka wody. Z przyzwyczajania szukał smaku trucizn; lata walki z podstępnymi szumowinami tego świata nauczyły go ostrożności.
- Opis niczego sobie. - Pochwalił barman. Przekazał Rose jakieś trunki i odesłał ją na salę. - Hm.. Niech pomyślę. Jeżeli trzymają się razem to takiej trójki tutaj nie było. Ale jeżeli jest szansa że pojawili się osobno. To był tu jeden z tych których szukasz. 2 Dni temu. Uprzedzę jednak twoje pytanie. Już go tu nie ma. Wyruszył na północną rubież. Czegoś usilnie poszukiwał. Może swoich towarzyszy...
Kuroryū potarł w zamyśleniu brodę.
- Czyżby ich też rozproszyło...? - wymruczał - Bez znaczenia. Wytropię ich później. Dwa dni... trop już nie jest świeży. - głośno zaś dodał - Czy jest jakaś praca w okolicy? Jakieś nagrody za głowy, bandyci do pozbycia się? - Kuroryū potrzebował choć trochę na początek. W jego ojczystym świecie pomagała mu reputacja, tu zaś nie miał żadnej. Plus, odrobina funduszy nie mogła zaszkodzić.
- Prace... Możesz w straży zapytać lub po mieście poszukać. Wiem, że Król rekrutuje żołnierzy do zadań specjalnych. Co do nagród za głowy. Jest UVERWORLD... Nagroda spora, pół królestwa. - zaśmiał się - ale o tym na razie zapomnij. Jeżeli chcesz coś drobnego słyszałem że kowal czegoś poszukuje. Możesz zaoferować mu swoja pomoc. Nie przyjmuję tutaj zgłoszeń, wiec tyle co wiem to z plotek. Jeżeli chcesz wiedzieć więcej będziesz musiał spotkać osoby od zleceń.
- Mhm... - zamruczał gigant - Moja lojalność leży gdzie indziej, ale może sprawdzę co ma do zaoferowania król... - spojrzał bystro na barmana. - Wiesz więcej niżby początkowo się wydawało. Co możesz mi powiedzieć o przybyszach z innych światów? Wiem że tu przybywają, ścigam kilku z nich.
- To że ścigasz to już mówiłeś. A co byś chciał więcej wiedzieć? Spójże na swoich towarzyszy. Cechy wspólne... żadnych. Dziwny wygląd... to widać. Zdolności... z tym bywa rożnie.
- A jeśli chciałbym wytropić tych którzy ich tu sprowadzili? Wiesz może gdzie mógłbym zacząć?
- Raczej nikt ich w zamyśle nie sprowadził. Jeżeli jednak chodzi ci o osoby odpowiedzialne za ten cały bajzel? Hmm z tym będzie ciężko. Jeżeli wierzyć pogłoską tymi którzy rozpoczęli całe zamieszanie jest wspomniany już wcześniej Uverworld. Jednak główną przyczyną zamieszania jest Czarna brama. Na wschód stąd u podnóża gór. I to jest jedyna pewna wiedza.
Kuroryū westchnął delikatnie.
- A zatem nie coś co można będzie załatwić szybko. - pogładził brodę, najwyraźniej się nad czymś zastanawiając - Wspominałeś o rekrutacji żołnierzy przez wasze królestwo. Możesz mi powiedzieć coś więcej?
- Nie do końca o żołnierzy chodzi, lecz mają takie samo zadanie. Królewskie oddziały specjalne to grupa przybyszów której celem jest wykonywanie rozkazów króla. Zadania różne, ale zwykle chodzi o... - Tu ściszył głos - Plotki głoszą o jakiś artefaktach. Więcej, za darmo, nie wiem.
Gigant również ściszył głos do szeptu.
- A ile kosztowałaby większa ilość informacji? Z ewentualnym wskazaniem odpowiedniego kierunku?
- Wiem że jesteś nowy w tym świecie więc dam ci mały upust. 10 monet. I możesz pytać dalej.
- Informacje są cenniejsze od pieniędzy... - rzucił cicho, kładąc dyskretnie dziesięć monet na blacie - A zatem, co jeszcze mogę się dowiedzieć?
-Artefakty których poszukuje król są magiczne. Nie tylko symbolicznie. Wciąż posiadają ładunki magicznej energii. I wciąż działają. Słyszałem też że te “oddziały” tworzone są także przez innych władców. Czasem ich celem jest likwidacja przybyszów, którzy w przyszłości mogą zagrozić władzy lub są bardzo niebezpieczni. Choć wiadomo że wszystko to farsa. Władcy testują umiejętności przybyszów by mieć pod władaniem jak najsilniejszych ludzi i zarazem wiernych. Prawdopodobnie, nie, Na pewno obawiają się Uverworld. To jest jedyne samozwańcze ugrupowanie przybyszów mieszające się w politykę królestw. Ale nie pytaj teraz o nich. To są informacje płatne i niebezpieczne.
- Brzmi jak moja poprzednia praca... - zamruczał cicho Kuroryū - A czy wiesz może jak można dołączyć do jednej z tych grup? I jakim władcom służą?
- Dołączyć trudniej. Ale wystarczy wykonać parę zadań sprawdzających. Oczywiście na “dzień dobry” mówiąc strażnikom o co chodzi. Wystarczy że powiesz o swoich chęciach Kapitanowi straży on ma wytyczne co do tego. Jak każdy kapitan oddziałów pod komendą władcy. A co do samych władców. W tutejszym mieście Diuk Edmund gromadzi ludzi. Na Północnej Rubieży - Król Rupert. I podobno w samej stolicy unij, ale nie władca tylko jakiś monarcha. Tamtejszy władca się temu sprzeciwił, jednak potajemnie to nadal działa.
- A jeśli chodzi o samych władców? Jakimi są ludźmi? Jeśli zdecyduję się pracować dla któregoś z nich, wolałbym by nie skończyło się to krwawym konfliktem interesów.
- Co dokładnie masz na myśli? Raczej wymagają pełnego oddania i wykonywania rozkazów. Póki tego będziesz się trzymać nic ci nie grozi, jedynie możesz zyskać. Jeżeli natomiast ich zdradzisz... - Tu wykonał gest na szyi - jeżeli do razu cię nie zabiją to wystawią za ciebie nagrodę. Raczej mało kto będzie się interesował wtedy kim byłeś. Zawsze możesz jeszcze dołączyć do jakiegoś zakonu. Różni fanatycy się zebrali założyli własne organizacje i zarabiają różnymi “pracami” dorywczymi. Niektórzy z przybyszów pozostają jednak wolnymi strzelcami. Całkiem nieźle im to wychodzi, choć z początku musieli się natrudzić by zyskać szacunek.
- Interesuje mnie ich oddanie moralności, oraz prawa których przestrzegania wymagają. - uśmiechnął się delikatnie - A jeśli chodzi o dołączanie do organizacji, to kiepsko mi to wychodzi. Preferuję tworzyć swoje własne. - jego oczy poszerzyły się delikatnie, jak gdyby przyszedł mu do głowy interesujący pomysł - Kto wie... Może i to zrobię... - rzucił cicho.
- Prawa powiadasz. Tylko jedno słuchać bez sprzecznie rozkazów władcy i czasem dowódcy. Co do moralności bywa różnie. Jeżeli wróg zagraża chłopom, mieszczanom, ingeruje w sprawy i interesy królestwa to wtedy pomagają i to wiele. Ale gdy nie chodzi o ich własne sprawy nie jest zbyt ciekawie.
- Ach... - westchnął Kuroryū - Dokładnie jak w domu. Aż człowiekowi się łezka kręci w oku z nostalgii. A gdzie mogę znaleźć miejscowego Kapitana straży? Od czegoś, w końcu, trzeba zacząć. Nie zanosi się bym był w stanie wrócić do swego ojczystego świata w najbliższym czasie, więc równie dobrze... mogę żyć tu, wedle moich zasad.
- Powinien być w koszarach jak reszta straży. A co do twoich zasad - Odparł za pamięci, przy okazji przekazując kelnerce tacę z drinkami - dobrze jest je mieć. Ten świat jeszcze nie raz zajdzie ci za skórę. Ważne jest wtedy by nie zbaczać z własnej drogi. Nieprawdaż? - Zapytał z uśmiechem. Obsługując kucharza.
Kuroryū również się uśmiechnął - W moim świecie zwykliśmy mówić że zwycięża ten kogo wola, ambicja i przekonania są najmocniejsze. A ja? Ja mam jedną wartość która przyświeca mi i prowadzi ponad wszystko. - zastanowił się nad czymś przez moment - Na pożegnanie, prosiłbym o sake. Z tym alkoholem wiążą się wspomnienia.
- Proszę - Podał zamówiony trunek w tradycyjnym pojemniku - Sake. - Powiedział zamyślony - Nie pochodzi z tego kraju, jednak wielu przybyszów je lubi więc specjalnie zamawiam je z Przystani. Czy mogę wiedzieć dla zaspokojenia ciekawości i na pożegnanie. Jakaż to wartość tobą kieruje?
- Sakazuki... - rzucił spoglądając na naczynie w którym podany był napój - Pasuje do nowego początku. - wypił wszystko jednym haustem - Moja wartość? - uśmiechnął się szeroko - Sprawiedliwość. Ile jestem winien za trunek?
- Sprawiedliwość - Powtórzył - Dobra sprawa. Choć.. Ostatnia osoba która tak mówiła stała się karmą dla bestii. - Zaśmiał się - No nic mam nadzieję że tobie się uda. Jedna moneta wystarczy. - Zamyślił się.
Kuroryū również zaśmiał się głośno.
- Nie tak łatwo mnie zabić. - położył na blacie monetę - Dziękuję za radę i za informacje. Gdy spotkamy się następnym razem... kto wie. Możliwe że będę stał na szczycie tego świata. - uśmiechnął się delikatnie, wstając od baru - W końcu, miałem doskonałego nauczyciela. Jeśli mógłbym spytać o drogę do koszar?
- Prosto przed siebie po wyjściu z baru. Biegnie tamtędy ulica. Po jej prawej stronie. Ktoś powinien tam pełnić straż. Znajdziesz bez większych problemów. I cóż. Mogę jedynie życzyć powodzenia i szerokiej drogi, lub jak my tu mawiamy. Udanej przygody.

Kuroryū ukłonił się delikatnie.
- Dziękuję za wszystko - powiedział spokojnie, a następnie wyszedł z karczmy. Ludzie usuwali mu się z drogi; było to zrozumiałe biorąc pod uwagę jego przewyższającą wszystkich wzrostem figurę. Skierował się w stronę koszar.
Ulice były, jak na wieczór, były puste. Odnalezienie koszar nie stanowiło problemu. Koszary były troszkę większe od okolicznych zabudowań i kręciło się przy niej dużo strażników. Przez samymi wrotami stał znany już strażnik. Dokładnie ten sam co wcześniej ugościł przybyszów w celi. Wydawał się być on kimś ważnym, ponieważ słuchali jego rozkazów pozostali strażnicy.
Gigant zbliżył się do mężczyzny i zapytał z szacunkiem, acz nie uniżenie.
- Witam. Poszukuję miejscowego Kapitana. Gdzie mógłbym go znaleźć?
- To jak szukanie księżyca - odparł żartobliwie - Patrzysz na niego przybyszu. W czym rzecz? Masz jakąś sprawę?
- Zgadza się. - powiedział Kuroryū z uśmiechem - Dowiedziałem się że rekrutujecie przybyszów do oddziałów specjalnych. Byłbym zainteresowany pracą. Mam doświadczenie w działaniach tego typu.
Kapitan straży uważnie przyjrzał się przybyszowi. Jego posturze i ruchach. Starał się ocenić jego zdolności i mobilność.
- Aby dostać się do tych oddziałów będziesz musiał coś dla mnie zrobić. Nie mogę przecież polecić kogoś bez uprzedniego jego sprawdzenia. Jeżeli mierzysz tak wysoko to to co zaplanowałem będzie pryszczem. Jeżeli już je wykonasz powiem przełożonemu o tobie. Tam najpewniej dostaniesz zadanie startowe. Co dalej już nie wiem. Nie moja w tym broszka. To jak piszesz się?
- Oczywiście. Miałem nadzieję na jakieś wyzwanie. - rzucił spokojnie. Wiedział że nie był ciągle w pełni sił, ale spodziewał się że stosowanie jego zdolności w tym świecie może przyspieszyć proces przystosowania.
- Dobrze więc. Jedna robota jest na jutro. Przyniesiesz skrzynie od kowala. Nowa partia broni. Druga robota jak chcesz. Na północy wschód widziano Piekielnika. Może kręci się gdzieś na wschodzie koło Czarnej bramy. Pójdziesz z drugim zwiadowcą. On się rozezna i wróci. A ty jeśli znajdziecie brzydala to ubijesz, a jeśli nie to wejdziesz w las i przyniesiesz jakiegoś zwierza. Dziczyzna chłopakom zasmakuje i ja szepnę o tobie dobre słowo.
Chłopiec na posyłki. To przyzywało wspomnienia. Sensei polecił mu pomagać przy rozładunku i załadunku okrętów przez kwartał, by uzyskać “niezbędną wiedzę na temat logistyki”. Było to interesujące doświadczenie, aczkolwiek męczące.
- Gdzie mogę znaleźć tego zwiadowcę? - wyglądało na to że druga robota była do wykonania natychmiast. I dobrze, Kuroryū potrzebował się nieco rozruszać.
- W strażnicy. - To mówiąc dal znak jednemu zbrojnemu który natychmiast do niego podszedł. - Zawołaj Eri.
- Tak jest!
Po chwili, z budynku, wyszła drobna dziewczyna z kocimi uszami i w stroju barda. Na plecach zawieszony miała łuk.
- Słucham ~nya. - Zabrzmiał dźwięczy głos.
- Ten oto pan będzie ci towarzyszył w dzisiejszym nocnym zwiadzie. Cel Piekielnik.
- Mrrrr - Zamruczała słodko, a jej źrenice stały się pionowe. - W takim razie witam.- nya
- Interesujące... - zamruczał Kuroryū - Witam. Zwą mnie Kuroryū. Sądzę że będzie nam się dobrze ze sobą współpracować. - zawahał się przez moment - Przyznaję, tutejsze potwory nie są mi zbytnio znane. Czy mógłbym się dowiedzieć czegoś więcej na temat tego Piekielnika??
- Opowiem ci już w drodze ~rrr - to powiedziawszy ruszyła przodem w kierunku bramy. Kasou również nie czekał i zrównał z nią krok. Szli powoli. - Nie ma się co śpieszyć.~nya. Noc jeszcze młoda. ~Nyahaha.
Piekielnicy ~nya. To.. hmrrrr. Takie demony Tylko brzydsze ~nya. - łobuzersko się uśmiechnęła. W jej ruchach była ponętność. - Są paskudni ale silni. ~nya. Pewien czarownik rzekł kiedyś że to więźniowie co z piekła uciekli. To ludzie zaczęli ich piekielnikami nazywać. ~nya. - Po chwili znaleźli się przy bramie przed którą to Lion rozmawiał ze strażnikami.
Gigant w czerni zaśmiał się krótko.
- W takim razie jestem doskonałą osobą by na nich polować. W świecie z którego pochodzę o ludziach takich jak ja zwykło się mówić że posiadamy Moce Diabła. - uśmiechnął się szeroko. - Niezwykle przydatne. Zwłaszcza w polowaniu na diabły. - mrugnął do niej - A jeśli chodzi o szybkość? Powinienem zaprzątać sobie nią głowę?
- W tym przypadku raczej nie. O ile go znajdziemy. Nie wyglądał na żwawego, ale już raz na to wpadliśmy. ~ Nyu
Pewnie o tym nie słyszałeś. Leżało takie truchło na drodze. Wszyscy myśleli trup trzeba zakopać. - Zrobiła bardzo smutną minę - To była pułapka. 20 strażników padło to ubili. ~ Nyu. To już jednak przeszłość. - znów się uśmiechała. - Jeżeli jednak uważasz że tylko szybkość jest twoim problemem. ~nya. Lepiej się nie przelicz. Co prawa ciałko masz niezłe ~mrrr. Ale czy potrafisz walczyć. ~nya.
Kuroryū uśmiechnął się w jej kierunku.
- Świat z którego pochodzę jest w zasadzie w stanie nieustannej wojny. Na zmianę trenowałem i walczyłem przez ostatnie dwadzieścia lat. Nie obawiam się bestii. - jego uśmiech nabrał bardziej ponurych nut - Tylko ludzi. A poza tym - rzucił przekornie - jakby coś to mam ciebie. Kto wie, może uratujesz mi życie w ostatniej chwili. Wszechświat ma poczucie dramatyzmu. - uśmiech wrócił na jego twarz. Nie kłamał, jego świat był w dużej części piekłem na ziemi... przynajmniej tam gdzie on pracował. Wysoko postawieni Marines z Kwatery Głównej rzadko dostawali przyjemne przydziały.
- Kto wie.~nya Kazano mi się wycofać po znalezieniu celu, ale może popatrzę jak walczysz.~Mrrr Tylko ostrożnie przybyszu to nie jest normalny wróg. ~rrrr Coraz bardziej zaczynam się zgadzać z mianem “piekielników”.~nyu. - byli już kawałek za bramą miasta. - Czas przyśpieszyć kroku. ~nya
Gigant skinął głową, przyśpieszając. Ciekaw był tego stworzenia zwanego piekielnikiem. Na pewno nie mogło być straszniejsze od Królów Morza. Ani większe.
Podbiegli spory kawałek. Nie licząc były to ze 2-3 kilometry. Później Eri przykucnęła i zrobiła użytek ze swego nosa. Długo się w coś wsłuchiwała i uważnie obserwowała całą okolice.
- Jeszcze kawałek. Jest blisko ~nya. Ale.. - mina zamyślenia.
- Coś nie tak?
- Nie rusza się. ~rrr. Może śpi. Tym lepiej dla nas~nya.
Po przebyciu kolejnego kilometra zatrzymali się i czynności się powtórzyły.
- Za tym wzniesieniem. - nya. - Pociągnęła nosem - To on. Na pewno. ~rrr
Za wzniesieniem była polana. Równa bez drzew. Na polanie leżał duży obiekt. Prawdo podobnie kamień.
- Czy to on? - rzucił szeptem do Eri. Chwilowo mieli przewagę zaskoczenia, ale to mogło się skończyć w każdej chwili. Możliwe nawet było zakończenie walki jednym ciosem. Kuroryū musiał mieć jednak pewność
- Tak~nya - odparła szybko i bez zastanowienia. - Zwiną się w kłębek~mrrr. Chcesz mu zrobić pobudkę?~nya.
Oficer Marines uśmiechnął się szeroko.
- Czytasz w moich myślach. - Wyskoczył wysoko w górę, tworząc jednocześnie gigantyczną pięść z... obsydianu? Kuroryū nie miał nawet czasu by być zaskoczonym. Działając z tym co miał pod ręką, wzmocnił gigantyczną pięść z pomocą Haki, i wbił ją w stworka, mają zamiar zabić go jednym ciosem.
Potężny wstrząs. Odczuwalny był aż w mieście. Jednak gdy Kasou podniósł swoją obsydianową pięść z miejsca uderzenia, spostrzegła że głaz wbił się w ziemię. Nie został jednak uszkodzony. Po chwili głaz się poruszył i w powstałym kraterze stanął osobnik zwany piekielnikiem.
Eri z wrażenia wciągnęła powietrze.
- Uważaj! To nie piekielnik! To demon! ~ Rrrrr! - Wykrzyczala schowana za wzniesieniem.
- Nie możemy się tak dokładnie wycofać! - wykrzyknął w jej kierunku. W jego dłoni pojawiły się dwie obsydianowe włócznie. Przeciwnik był najwyraźniej poteżny, więc nie miał zamiaru się wstrzymywać. Wzmocnił je haki, i cisnął celując w oczy stworka. - Potrzebuję odpowiedzi tylko na jedno pytanie! - w jego dłoni pojawiały się następne włócznie. Kuroryū kontynuował atak wzmocnionymi przez haki pociskami, celując w potencjalne słabe punkty stwora. - Jak! - następna włócznia - To! - i następna - ZABIĆ!?|
- Walcz!~rrr. A ja to rozpracuję.~rrr. - wykrzyczała i przysiadła na wzniesieniu tak, by stwór jej nie zauważył.
Włócznie, to było widać, trafiały w przeciwnika. Natychmiast jednak po trafieniu opadały na ziemię. Nie ranił go. Dlaczego? Stwór, widać zirytował się ciągłymi uderzeniami, stanął w pozycji, którą można uznać za tratująca i ruszył w kierunku Kuroryu. Jak na tak wielkie cielsko poruszał się dość wprawnie.
Kontr-Admirał warknął, widząc szarżę przeciwnika. Coś tutaj było nie tak. Stwór nie powinien być w stanie poruszać się po czymś takim. Zwłaszcza przy użyciu haki.
- Zatrzymam go! - Rzucił krótko. - Kokuyōseki tsuin ryū! - ryknął, a z jego rąk wystrzeliły dwa gigantyczne obsydianowe smoki, wgryzając się w demona, i przytrzymując go w miejscu. Kuroryū nie wzmocnił tego konkretnego ataku Haki. Kto wie, może to właśnie to czyniło stwora odpornym na jego ataki?
Kasou dokładnie obserwował przeciwnika. Najdziwniejszym okazało się to że smoki wgryzły się w stwora jednak nie zatrzymały go w miejscu. Był pewien że go trzymają, jednak cała siła z jaką go trzymały znikła. Smoki zaczęły się wić jak sznurki, a bestia nie ubłaganie zbliżała się do wojownika. Eri przyłożyła głowę do ziemi ciągle obserwując walkę.
Kuroryū obserwował stwora uważnie. Wtem, uderzyła go pewna myśl. To było warte spróbowania, nawet jeśli miało nie zadziałać. Wniknął w ziemię, podróżując pod jej powierzchnią z wielką prędkością... by po mniej niż sekundzie wystrzelić z ziemi tuż przed demonem, i wbić w jego brzuch wzmocnioną haki pięść. Było, przynajmniej na tym etapie, wysoce prawdopodobne że demon nie może zostać zraniony z pomocą mocy elementów. Należało zatem spróbować bardziej bezpośredniego podejścia.
Atak był niezwykle zaskakujący, a siła uderzenia aż wstrząsnęła całą okolicą. Potwór się zatrzymał. Ale nie dlatego że poczuł uderzenie. Raczej dlatego że cel zniknął mu z oczu. Teraz gdy cel powrócił i to blisko bestia zamachnęła się i silnym uderzeniem posłała Kurorou paręnaście metrów do tyłu. Po chwili przyjęła pozycję taranową i ruszyła. Uderzenie dało o sobie znać lecz nie wyrządziło poważnych ran. W miejscu uderzenia zbroja z obsydianu rozpadła się.
Zza wzniesienia wyłoniła się Eri i posłała kilka strzał w kierunku demona. Strzały leciały po różnych nawet parabolicznych torach. Każda ze strzał dotarła do głowy potwora lecz efekt trafień był taki sam jak w przypadku obsydianowych włóczni. Mimo to łuczniczka strzelała nie przerwanie nucąc coś pod nosem. Wnet jakiś okruszek odpadł od głowy bestii.
Kuroryū ponownie wniknął pod ziemię, by po ułamku sekundy pojawić się przy łuczniczce.
- Przyznaję, jestem ciekaw. Jak można go zranić? - zapytał, obserwując stwora który szarżował w miejsce w którym już go nie było.
- Nie wiem ~nyi - szeroki uśmiech - Ale zaczynam się domyślać~nya. - Z tymi słowami posłała jeszcze kilka strzał serią. Strzały dosięgły celu z równą częstotliwością. Któreś z kolei się odbiły, inne tylko oderwały okruszki. Gdy bestia się zatrzymała i trafiło w nią kilka strzał bezskutecznie , zmieniła kierunek i zaczęła biec w stronę Kasou i Eri. Łuczniczka złożyła łuk i złapała za struny umocowane u jego szczytu.
- Zatkaj uszy~nya. - Kasou posłusznie wykonał polecenie. - Uta no Arashi~nya.
Eri zagrała kilka nut i wydała melodyjny dźwięk. W kierunku Demona ruszył silny wiatr i zmusił bestie do zatrzymania się.
- To tyle z moją mocą~nya. - Opadła zmęczona. - Ale wiem jak go pokonać~rrr. Czego nie potrafi tak wielkie i ciężkie cielsko?~rrr.
- Wyhamować - rzucił Kuroryū z kamienną twarzą - Ma również problemy z unikami. Nie jestem do końca pewny jak pomoże nam to z jego odpornością na ciosy. Przyznaję, jestem w kropce. - rzucił spokojnie. W ostateczności zawsze był w stanie uciec, nawet jeśli tego nie lubił.
- Nie~nya. Nie potrafi latać. Zauważyłam że strzały trafiły go gdy nie dotykał ziemi.~nya. Możliwe że jakimś sposobem przekazuje całą siłę uderzenia w ziemię.~nya. Ciężki zawodnik.~nya. Ale teram macie równe szanse.~nya. Wykończ go.~rrr.
W tym czasie Demon znów przygotował się do tratowania. |
Kuroryū spojrzał na nią na moment, a następnie zaczął się głośno śmiać.
- Więc to była jego słabość. Doskonale. - z jego ręki wystrzelił olbrzymi obsydianowy smoczy łeb, połączony długą szyją z jego dłonią. Wycelowany precyzyjnie, uderzył w momencie w którym nogi demona nie dotykały ziemi, porywając go w górę.
Ciężar cielska był wielki i wystarczyło jedno dotknięcie ziemi by bestia znów stała się niewrażliwa. Jednak siła którą władał Kasou była wystarczająca by nie upuścić stwora.
Z pleców oficera wystrzeliło kilka następnych smoczych głów, również wgryzając się w demona w różnych miejscach.
- Kokuyōseki ryū no kyōen! - ryknął Kasō, a smoki pociągnęły demona w różnych kierunkach, rozrywając go na strzępy.
Cielsko istoty rozpadło się na części, które po chwili zapłonęły błękitnym płomieniem i zniknęły. Bestia została zniszczona.
Eri podpierając się łukiem wstała i odegrała przepięknie brzmiącą pieśń. Pieśń zwycięstwa. Na jej twarzy namalował się słodki uśmiech.
- Brawo Wojowniku~nya. - Pochwaliła Kasou.
- Yare yare. Macie raczej frustrujące potwory w waszych lasach. - uśmiechnął się delikatnie - Po za tym, wydaje mi się że umniejszasz swoje zasługi. Bez ciebie nie zabiłbym tej bestii... albo po prostu zajęłoby mi to więcej czasu. - uśmiechnął się szerzej w jej kierunku. - Z ciekawości, jak silne było to stworzenie jak na ten świat? Jestem ciekawy czy zabiłem coś wartego uwagi.
Eri uśmiechnęła się w podzięce.
- Ten demon.~nya. Nie był raczej zbyt silny. Choć sposób jego pokonania wymagał sporo namysłu.~nyu - złapała się symbolicznie za głowę.- Ale w tym świecie są stwory o wiele silniejsze.~nya. Na przykład smoki.~mrrr Poza tym to nie jedyny rodzaj demona. Podobno mają swoją własną hierarchię. - rrrrr Ale dla mnie wystarczy wiedz o okolicznych zwierzętach.
- Ah. Mimo wszystko, zapewnił mi rozrywkę. - położył dłoń na ramieniu Eri - Masz dość sił by wrócić?
- Tak nic mi nie jest~nya. To tylko zmęczenie~nyu. - Stała na sztywnych nogach choć musiała się podpierać łukiem. - Może i jestem istotą magiczną~nya. Ale nie jestem czarodziejką by korzystać z magii do woli~nyya. Małe źródło mocy~nya - wytłumaczyła.
Kuroryū skinął spokojnie głową.
- W takim razie wracajmy. Tu już nie mamy nic do zrobienia, a podejrzewam że nie chcemy napotkać mieszkańców tutejszego lasu. - spojrzał na nią z zainteresowaniem - A zatem twoje zdolności wyczerpują twoje siły fizyczne? Interesujące. W moim świecie to działa zupełnie inaczej.
- To masz ciekawy świat~nyahaha. - Zaśmiała się delikatnie.- Dobrze a teraz mnie podeprzyj i wracamy.~nyu. Chyba że chcesz mnie nieść na rękach~nya?
Uśmiechnął się.
- Tak właściwie... - uniósł ja w powietrze - Biorąc pod uwagę moją wytrzymałość, jestem w stanie biec do miasta całą drogę z tobą na rękach. Trzymaj się. - rzucił, a następnie zaczął biec z olbrzymią prędkością w kierunku miasta, błyskawicznie pokonując dystans.
Do miasta dotarli późną porą. Kapitan wydawał się niezwykle zadowolony z wykonanej pracy i raportu zwiadowczyni. Widać że Eri miała także jakiś status w tutejszej władzy. Za jej namową Kasou spędził resztę nocy w koszarach. Ranem czekało go jeszcze zadanie u kowala.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline