Wątek: Moje własne M4
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2013, 00:23   #10
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Proszę Cię - teraz będziemy roztrząsać różnicę pomiędzy apokalipsą i postapo? Walking Dead było Twoim pomysłem, więc teraz się nie wycofuj - idą, nie osiedli. deal with it.
Z tego samego powodu, z którego łażą PC - aby scenariusz się pisał i akcja szła...

Zupełnie nie istotne. Bo chyba rozmawiamy o rzeczywistości, a nie fikcji filmu, czy RPG...
Trochę na okrętkę i po polach doszliśmy do wg mnie clue całego problemu osiedlania się - wiedzy.

Sam piszesz:
Cytat:
O wiele lepiej, prościej i zdrowiej osiąść w Pipidówie Dolnej i zostać bramanem, rusznikarzem, monterem czy kimkolwiek. A może założyć farmę?
To naprawdę świetnie wygląda w teorii, ale praktyka? Realizm? Realność?
Po kolei - barman - kul. Jasne, polewać każdy potrafi tylko co i komu? Jak chce zostać barmanem to muszę znaleźć Pipidówę Bardzo Odległą, która barmana nie ma, a ma potencjalną klientelę (choć wtedy pewnie jest tam pan Ziutek prowadzący melinkę). Mieć skądś towar na (albo potrafić go wyprodukować). No i co? No i kopa śmiech najwyżej... Bo ja (nie wiem jak Ty) to najwyżej mogę konsumentem być, a nie producentem. Spoko, z pamięci i po piątej wódce wyrecytuję listę najlepszych drinków jakie kiedyś (za nomem omen barmańskich czasów) zrobiłem, a nawet skład chemiczny alkoholu podam, ale pędzenie bimbru jest tą sztuką, której arkan nigdy nie było mi dane poznać...
Rusznikarz, monter - tu spoko - dam radę. W końcu inżynier jestem, i wojsku byłem (kiedy to jeszcze wojsko było). Tyle, że nawet posiadając wiedzę - muszę zdobyć narzędzia (bo multitool wszystkiego nie załatwia) i muszę zdobyć klientelę (here we go again).
Cały czas więc za czymś będę łaził - narzędziami, miejscem, możliwościami, wiedzą.

Tworząc postać do gry wykonujemy jakieś straszne uproszczenie. Wywalamy rzeczywistość i mówimy - jest fajnie. Zakładam, że moja postać ma być hmmm <myśli ciężko> szamanem i mówimy - wychowywał się na farmie, przy dziadku praktykującym voodoo i mającym plantację marychy i lepszych ziółek. Teraz bierzemy rzeczywistość z powrotem i Tadam! jesteśmy szczęśliwi.
To tak nie działa. Paradoks "zwykłego człowieka" się kłania. Nie bez kozery zadałem pytanie o to co masz przy sobie. Teraz "level2" - jeżeli Ty przetrwasz to co możesz robić? Ze swoją wiedzą, umiejętnościami? Bo ja przyznaję, że miałbym problem - moja podstawowa dziedzina - informatyka - idzie w diabły. Gram tylko na nerwach, śpiewać nie potrafię - entertainer ze mnie żadny. Samochód obsługuję jak blondynka ("Wojtek, pali się taka kontrolka... będę za godzine"), wiec mechanik - nie. Na montera mógłbym pójść (co prawda zniszczę paznokcie, ale c...). O, wiem. Gadam - wróżek, obejmę posadę wróżka i będę wciskał kit za puszki z mielonką... tylko naiwną klientelę znaleźć trzeba... - łaże za klientelą... a nie osiadam. Co też zabezpiecza mnie przed "reklamacjami klientów".
No - w ostateczności - poświęcając paznokcie i zęby - mógłbym zostać jakim gladiatorem i klepać mordy w klatce... ZNÓW - po znalezieniu klienteli, której się to nudzić nie będzie...
Ale moja urocza sąsiadka - pani Krysia - prawniczka z prawniczej rodziny, co to się nawet noszeniem zakupów i gotowaniem nie trudzi (bo to robi gosposia) to chyba tylko na usługi wiadome mogłaby się rzucić... po znalezieniu klienteli... Więc łazimy razem za tą klientelą - ja wciskam kit, ona daje sobie wciskać... niekoniecznie kit.


A, zapomniałem o farmie - super (pomagałem przy żniwach, dam radę - co prawda w stanie wojennym sprzedali mi rzodkiew jako rzepę, ale...). Tu muszę podłapać jakąś farmę, albo Wallmarta, aby skądś mieć ziarno na siew (o sadzonkach nie marzę) i potem liczyć na to, że to wyrośnie. A właściwie - po co? Komu to sprzedam, na co to wymienię?

Dlatego cywilizacja się cofnie - może nie do epoki kamienia rozłupanego - ale sporo. Co z tego, że będzie wiedza o budowie łącz światłowodowych (wykładem z FC mogę strzelić w każdej chwili z pełną specyfikacją) skoro to do niczego i nikomu się nie przyda (no dobra, na patchcordzie można się powiesić). Co z tego, że przetrwa wiedza o prawie rzymskim, którą pani Krysia ma w paznokietku? Co z tego, że przetrwa wiedza o funkcjonowaniu rynków giełdowych? Absolutnie nic. Przetrwa masa niepotrzebnej - a co za tym idzie - szybko zapomnianej wiedzy.
Nawet wiedza przydatna będzie szybko degenerowana. Przykład: budowa silników turbodoładowanych. Turbina siada, a jest skomplikowana w naprawie, praktycznie niemożliwa do wytworzenia w manufakturze. Zostanie więc usunięta, aby samochód jeździł. Po jakimś czasie naprawdę nikt nie będzie się przejmował tym czy wie co to jest i jak to działa - wiadomo, że nie działa i jest do niczego.
Potrzebna będzie "pierwotna" wiedza - łowiectwo, szycie (też nie z ukrytymi szwami podwójnymi), rymarstwo (haixów, nikt nie będzie szył z tych 430 części, bardziej jakieś takie drobne naprawy czy inne średniowieczne pantofle)...
Jak już ta cywilizacja stanie na nogi na tyle, zeby zacząć myśleć o budowaniu piętrowych domów to okaże się, ze trzeba tą technologie wynaleźć jeszcze raz, bo ostatni Piotr co wiedział jak się to robi to się zawinął trzydzieści lat temu, ale i tak z tym Adolfem czy Alchajmerem, czy jak mu tam było niewiele pamiętał...


Jak pechowo wypadnie, że z mojego piętra w apartamentowcu mnie szlag trafi to... hmmm. 7 osób, 11 (jak dobrze liczę) tytułów naukowych, dwoje dzieci i żadnego technicznego... No, chciałbym to widzieć... Panią Krysię uczącą się gotować, albo Mietka ubierającego wojskowe szmaty - to nawet bardziej - pewnie by się nawet przy okazji szyć nauczył, aby metki Armaniego przeszywać...


Reasumując wywód - wędruję ponieważ nie mam wiedzy, materiałów, sprzętu, aby osiąść, a muszę zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. To, że czasami pojawią się okoliczności i możliwości jest tylko przypadkiem.


A na koniec - pytanie - JA??? A co OP działu na to? Ja zresztą nie wiem gdzie taki temat otworzyć w "koncepcji"? Moze w: "lubię to"?


Pomyślę.
 
Aschaar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem