Bard, stąpając ciężko po krótkim czasie dogonił pozostałych. Miarowe zasysanie się powietrza w mokrym bucie budziło w nim mdłości, to to co zobaczył zaraz za murem towarzyszy przesądziło o jego wnętrznościach. W momencie poczuł, jak żołądek zamienia się miejscem z płucami, a serce powędrowało sami bogowie wiedzą gdzie. W jednej chwili przemoczony do szpiku kości Dern zgiął się w pół, i sowicie żygnął na ziemie zalegającą w trzewiach żółcią. W tym właśnie momencie poczuł, iż od dawna już nie jadł.
W tej pozycji pozostał jeszcze przez chwile, aż łzy w oczach przestaną palić, a wszystko pozostałe zacznie się uspokajać. - Na wszystkie siedem piekieł i bramy do nich wiodące - splunął po raz ostatni prostując się - to już jest ostatni akt okrucieństwa. Ludobójstwo!
Przetarłszy oczy spojrzał raz jeszcze na makabryczny widok. Jego twarz stężała, a oblicze wyglądało na niezwykle poruszone. - Najwidoczniej mamy dwie, najbardziej rozsądne opcje. Pierwsza podpowiadająca przez serce, by wynosić się z tego przeklętego przez bogów miejsca jak najdalej nas nogi poniosą, lecz rozum prawi by przenocować w jednym z tych domostw.
Na myśl o nocowaniu w tym miejscy raz jeszcze miał ochotę sowicie rzygnąć, lecz teraz powstrzymał się głębokim wdechem. -Jesteśmy przemoczeni, wyczerpani, głodni. Dalsza taka przeprawa wykończy nas raz po razie, jak rdza ogniwa łańcucha...
Sam nie wierzył że to mówi, ale teraz rozum przejął panowanie nad sytuacją.
__________________ "Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan |