Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2013, 02:55   #15
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
"Kiedy cię, synu, wabią grzesznicy,
nie waż się iść, choćby rzekli:
'Pójdź z nami! Zasadźmy się na cichych!
Bez powodu czyhajmy na czystych!
Jak Szeol wchłoniemy ich żywych
i zdrowych tak jak schodzących do grobu.
Znajdziemy wszelkie kosztowności
i napełnimy domy swe łupem.
Przyłącz swój los do naszej wspólnoty,
jedna sakwa niech łączy nas wszystkich!'"



Przecierając krwawy szlak korytarzy A-0677 Netaniasz czuł litość. Litość i bezradność. Zaraza była bezwzględna dla wszystkich, bez wyjątku. Była jedyną rzeczą łączącą tych ludzi. Dominowała, a jej tyrańskich rządów końca nie było widać.

W zamyśleniu kapłan potknął się o coś, w ostatniej chwili łapiąc równowagę. Jego stopom zagrodziły czyjeś nogi. Numer 5694901 momentalnie dopadł podłogi, wyrzucając z siebie przepraszające słowa. Ciało należało do jakiejś kobiety, a martwe okazało się dopiero po tym, jak przewrócił je na plecy. Młoda szatynka o piwnych oczach. Atrakcyjna jak na swój rodzaj. Leżała teraz ze zlepionymi krwią włosami w ustach. Trupioblada cera zdradzała czas, jaki ofiara musiała tu spoczywać. Nikt nie zajął się jej pochówkiem, a raczej kremacją. I pewnie wielu jak on potykało się o te nogi, by zaraz ruszyć dalej, przed siebie, do własnego grobu.

- Gdybym tylko mógł coś zrobić, by temu zapobiec... - i wykonując na jej czole, ustach i piersi znak krzyża, mówił - Wieczne odpoczywanie racz jej dać Panie...

- A światłość wiekuista niechaj jej świeci - dokończył głucho Izaak.

- Niechaj dobry Pan Stwórca przyjmie cię na swe łono i wymaże plamy grzechu.


Diakon. Samą obecność wyczuł zanim ukazał się jego oczom. Tak jak przy każdym spotkaniu, tak i teraz to dziwne, przytłaczające uczucie spadło na kapłańskie barki. A może to było spojrzenie?

Pozdrowili się w imię pańskie, a następnie zasiedli przy diakońskim biurku. To stąd wychodziły wszystkie polecenia, które niegdyś docierały do wielu sektorów. Diakon nie był tylko dobrym pasterzem dbającym o swe owieczki. Można by go nazwać szychą Lion's Army. Choć rzadko występował publicznie, to zawsze trzymał palec na pulsie. Strzegł spójności kościoła i kiedy tylko miał okazję, dodawał nowe szwy, by rozszerzyć jego działalność.

Człowiek wiary? Być może. Ojciec mafii? Mówienie o tym głośno było grzechem. Przecież musiał być dobrym człowiekiem. Czyż nie został wybrany przez Pana?


Netaniasz w ciszy wysłuchał poleceń Diakona. Jak tylko mógł, unikał kontaktu wzrokowego. Ale kiedy już do niego doszło, nie mógł go przerwać. Wtedy to czuł się tak bezbronny, tak posłuszny, jak pies, którego katuje właściciel.

Wszystkie jego winy, choć nie musiał ich rozpamiętywać, miażdżyły jego zrobaczałą część serca. Nigdy się mu nie wyspowiadał, a czuł się, jakby Diakon wiedział o nim wszystko. I tą właśnie sztuką trzymał swoich ludzi w ryzach. Działał na ich sumieniu, by wymusić posłuszeństwo.

Jednak nie o tym w tej chwili myślał Netaniasz. Nie. Tak to właśnie działało.


Zimny pot zlewał kapłańskie szaty, a stalowy zazwyczaj wzrok, uginał się pod wolą rozmówcy. Zrobię... Zrobię wszystko. Wszystko... byle by tylko zapomnieć... Proszę, zostaw już mój umysł...

- Rozumiem, że mogę na tobie polegać, bracie. Że Armia Lwów może na tobie polegać w imię Boga, którego czcimy pod wieloma imionami, ale który ma tylko jedno imię prawdziwe.

W jednej chwili "Crucifix" wyprostował się na krześle, wstrzymał wdech i wtopił pełne przekonania spojrzenie, prosto w te nieludzkie zwierciadła. - Oczywiście, Diakonie.

Przez moment zdawało mu się, że dostrzegł nikły uśmiech na jego bladych ustach. Tak, wygrałeś. Zrobię co w mojej mocy. Zrobię wszystko, byle by tylko wypełnić Jego wolę.



"Synu mój, nie chodź ich drogą,
przed ścieżką ich strzeż swojej stopy,
gdyż nogi ich pędzą do zbrodni,
śpieszno im: krew chcą wytoczyć.
Lecz próżno ich sieć zarzucona,
na oczach wszelkiego ptactwa.
Na własną krew raczej czyhają,
czatują na swoje życie,
bo taki jest los chciwych zysku:
zabiera on własne ich życie."
*


__________________
* "Księga Przysłów, 1"
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline