Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2013, 18:15   #8
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Trax, Ruka, Gregor

Gregor pochylił się delikatnie do przodu, opierając dłonie na swoim mieczu. Wyraźnie cieszył się momentem spokoju, sytuacja ostatnich kilku godzin sprawiała u niego niewiarygodną frustrację.
- Mniej na temat planety, a bardziej jej mieszkańców, senatorze. - rzucił z pewną dozą szacunku w głosie lord komisarz. Częściowo z przyzwyczajenia w działaniu z politykami, a częściowo dlatego że senator dotychczas nie dał mu powodów do innego zachowania. - Chciałbym was zapytać, co sądzicie o gubernatorze? - rzucił po prostu, jak gdyby to była zupełnie normalna konwersacja, bez żadnych ograniczeń. - Wydaje się żyć w dużym stresie, pomijając obecny... incydent.
- To dobry człowiek, oddany mniej wpływowym od niego. - senator przemawiał grzecznie, ale bez przesadnego dworskiego ceremoniału, jakim powitał komisarza w pałacu - Jednak regent jest regenetem, a ten regent nie dość że włada półtora roku dłużej, niż by chciał, to jeszcze od... zmiany układu sił w stolicy jest de facto głową całego systemu. Nie dziwię się, że boi się każdej niewiadomej, lordzie.
- Możliwe że zabiorę mu cześć problemów z głowy. - powiedział jak gdyby od niechcenia Gregor. - Plan zakłada wyeliminowanie Fidelis Libertum. Chcę się ich pozbyć. W sytuacji zbyt dużej ilości zmiennych... należy zmniejszyć ilość zmiennych. - zastanowił się przez moment - Możliwe że wykorzystam do tego lokalne siły... - zawahał się... by westchnąć po momencie. - Senatorze... jak tak naprawdę przedstawia się sytuacja tutaj, na Koryncie? Jeśli przeniosę lokalne siły do stolicy by zgnieść Libertum... planeta przetrwa taką zmianę, czy też wszystko się tutaj zawali?
- Nie jestem specjalistą od spraw wojskowości, naprawdę nie wiem. - pokręcił głową z uprzejmym uśmiechem Omar. - Jednakże... zaraza obejmuje całą planetę. Ludzie się burzą, przeciw władzy, armii, samemu Imperium, nieskutecznej kwarantannie, bezsilności uzdrowicieli. Z powodu stolicy mamy problemy z dostawami żywności z Sybil, panuje głód. Szlachta próbowała raczej unikać problemu, przynajmniej do niedawna. Desperacja popycha wielu w objęcia heretyckich sekt, nawet w moim własnym rodzie... - pokręcił głową, milcząc. - Czy na planetę przybędzie inkwizytor we własnej osobie? Również...

Przez chwilę przyglądał się milcząco Johnatanowi i Boryi, jakby zastanawiając się, czy stosowne jest rozmawianie bezpośrednio z nimi. Rzucił okiem na lorda komisarza by ustalić, czy ten nie ma nic przeciwko bezpośredniemu rozmawianiu z jego domniemanymi przełożonymi, ale w zasadzie od razu przeszedł do słów.
- Nie mogę nie zauważyć, Czcigodni Akolici, ale rozpoznaję po waszym umundorowaniu wasze sławne w tych stronach regimenty. Czy zostaliście wciągnięci do służby tu i teraz, niedawno? Czy Szturmowcy i Pierworodni przybyli jako część odsieczy? Co w tej chwili robią? Co powiedzieli wam wasi dowódcy odnośnie operacji systemie Albitern?
- Sluzim w inkvizici od lat, ale nevosum jakie ma to znaczenie. Ostatnia co věděm o Pierworodnych to, że przeprowadzili desant na Ultimę, ale rychle się wycofali. Všechną istotną wiedzę jaką posiadam posiada też lord komisare, wiec prosim go pytać.
- Inkwizytor nie przybędzie. - rzucił spokojnie Gregor - Na chwilę obecną znajduje się poza naszym zasięgiem. Wedle mojej wiedzy, całość sił oczekuje w tej chwili na rozkazy w przestrzeni kosmicznej. Posiadam możliwość by wystawić ich gdzie tylko będzie konieczne. Czy to odpowiada na wasze pytanie, Senatorze?
- W rzeczy samej, to uspokaja moje obawy. - uśmiechnął się starszy mężczyzna. - Jak już mówiłem, istnieje możliwość wydania takowych, lub po prostu połączenia z kimkolwiek z Waszego zgrupowania floty nim przybędziemy na miejsce... O ile nie przeceniłem naszych możliwości czasowych. - stwierdził, wyglądając przez pobliskie okno i mrużąc brwi, po czym uśmiechnął się do Johnatana. - To jest, jeżeli zaspokoiłem waszą potrzebę informacji. Niedługo będziemy na miejscu...

Blint

Blint spuścił zasmucony głowę. Wiedział dokładnie o co chodzi towarzyszowi i zalała go fala przerażania na myśl o tym co się może zdarzyć.
- Nie poddam się dopóki będę żywy... - Powiedział cicho i podniósł dumnie głowę. Podjął decyzję, gdy tylko w środku zapadła cisza.
Powoli wkroczył do środka, mając w ręce broń w gotowości. To było spore ryzyko, ale kapitan rzadko kiedy miał okazję polegać na chłodnych kalkulacjach - opierał się raczej na instynkcie, a to, że jeszcze żył, było najlepszym świadectwem tego, iż do tej pory było to dobre założenie.
- Witaj kapitanie - Powiedział głośno - Wie pan kim jestem, prawda? - Mierzył wzrokiem wrogiego dowódcę, jego całe ciało czekało w gotowości.
 

Ostatnio edytowane przez -2- : 04-07-2013 o 12:13.
-2- jest offline