Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2013, 11:34   #28
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Robert przyjechał na komendę przed ósmą, nalał sobie kawy i usiadł przed laptopem. Znalazł listę biegłych sądu okręgowego w Warszawie i wybrał jedynego faceta z doktoratem w zakresie pożarnictwa. Wystukał numer na komórce. Plan był taki by umówić się z nim na spotkanie koło południa u nich w gabinecie. Ewentualnie gdy nie będzie miał czasu, pojechać do niego z aktami.
Udało się dodzwonić do doktora Władysława Węgrzyna. Nie będzie miał dziś czasu ale jutro jest od rana i ma wolne.
Robert ustawił więc spotkanie na 9 rano na komendzie i zadzwonił z kolei do kuratora Górskiego. Tu chciał tylko pogadać, jeśli facet będzie miał coś ciekawego do powiedzenia to ewentualnie wezwie się go później.
Górski jest pod telefonem. Nie słychać było by poranne dzwonienie dla niego przeszkadzało. W słuchawce odzywa się dość raźny głos:
- Górski, słucham.
- Witam, nadkomisarz Ziętek, Policja. Może mi pan odpowiedzieć na kilka pytań? Chodzi mi o kwestię wydawania pozwoleń dla osób które przy okazji prac nad budową stacji metra na Powiślu chciały poszukiwać zabytków, czy może inaczej, pozostałości po Drugiej Wojnie Światowej. Ustaliliśmy, że to pan zajmował się prowadzeniem papierów w tej sprawie, prawda? Chodzi mi o jedno konkretne nazwisko: Jakub Wawrzek. Starał się o takie pozwolenie, on osobiście lub jakiś klub kolekcjonerów w jego imieniu?
- Proszę poczekać chwilę - słychać w tle odgłosy przesuwania papierów i stukot klawiatury. - Już jestem. Jeśli chodzi o pozwolenia, to wydajemy takie, jeśli są one umotywowane, osoba jest niekaralna i wiemy, że może przebywać we wskazanym miejscu i niczego nie uszkodzi. Zwykle mamy tydzień na rozpatrzenie wniosków. Osoba wskazana przez pana... - przeciągnął ostatnie słowa jakby coś wpisywał u siebie przed komputerem lub zastanawiał się nad trzymanymi dokumentami - … faktycznie dostała takie pozwolenie. Osobiście, na siebie. Jako były policjant znał procedury i cieszył się dobrą opinią. Mam tutaj w dokumentach udzieloną zgodę na przebywanie w rejonie 12-A czyli obecny teren budowy stacji II linii metra Warszawa Powiśle. Zgoda została udzielona na dwa tygodnie - od 6 sierpnia do 20 sierpnia 2012 roku. Zgody udzielono 2 sierpnia.
Robert zapisał sobie daty w kajecie.
- O zgodę występował osobiście? Rozmawiał pan z nim? Legitymował z dowodu osobistego? Może się wydać panu dziwne że pytam o to ale chcę mieć pewność że to on sam wystąpił o pozwolenie a nie osoba posługująca się jego danymi.
- O zgodę można ubiegać się tylko osobiście. Teraz już nie pamiętam szczegółów, ale musiałem się z tym panem zobaczyć i porozmawiać. Inaczej nie dostałby pozwolenia. Dowód spisywałem na miejscu, zawsze to robię. Zatem mogę zapewnić, że ktoś, komu jest udzielana zgoda, to jest właściwa osoba.
- Rozumiem. Wie pan, szczerze mówiąc nie mam pojęcia o tych sprawach, co się dzieje w sytuacji kiedy taki amator-kolekcjoner znajdzie coś ciekawego. Oni powinni to zgłaszać również do pana? Czy po prostu jeśli odkryją coś co powiedzmy nie jest niebezpieczne, jakiś niewybuch, ani szczególnie cenne to mogą zatrzymać takie znalezisko? Prowadzi pan jakiś spis takich rzeczy? Czy to jest na zasadzie że wszystko co znajdą trafia do muzeum?
- Tutaj sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, choć akurat w przypadku metra jest łatwiej. Ponieważ my sami nie mamy środków by móc zbadać interesujący nas obszar to często korzystamy na tym, że zajmują się tym osoby prywatne. Zwykle są to pasjonaci, którzy naprawdę dbają o to, by znalezisko było całe i nieuszkodzone. My, jako instytucja państwowa, nie mamy tutaj możliwości by móc coś takiego wyegzekwować. Chyba że znalezisko jest na liście dóbr narodowych. Wtedy ktoś, kto zataja coś takiego, podlega pod kolegium. Zatem, jeśli znajdzie pan zakopaną “Bitwę pod Grunwaldem” to mamy ją prawo od pana zabrać a jeśli pan to zatai i my to znajdziemy, to podlegać będzie pan karze i nawet posiedzi w więzieniu. Ale tego pewnie nie muszę panu tłumaczyć - rozmówca po drugiej stronie zaśmiał się krótki, ale zaraz podjął temat dalej. - Tutaj mówimy o resztkach z ostatniego wieku, przeważnie, zatem to, co znajdzie taki amator, jest jego. Możemy coś takiego odkupić i często to robimy. Dla znalazcy przysługuje 10% znaleźnego po wycenie biegłego. W przypadku niewybuchów lub przedmiotów niebezpiecznych, jest obowiązek wezwać policję i wojsko i jak pamiętam, nigdy nie zostało to podważane i zawsze było zgłaszane. Oczywiście nie mamy pełnej kontroli nad wszystkim i zdarza się, że ludzie biorą do do domów granaty czy kule pistoletowe. Na szczęście bomb lotniczych nikt nie zabiera a to one stanowią największe niebezpieczeństwo. Do tej pory znaleźliśmy 32 niewybuchy i wszystkie one zostały zabezpieczone i zdetonowane w sposób kontrolowany. I jeszcze odnośnie spisu - prowadzimy spis rzeczy, które są przekazywane do muzeum lub sprzedawane. W tej chwili nie widzę, by wspomniany pan cokolwiek przekazywał. Zatem albo nic nie znalazł albo zostawił to dla siebie. Nie mamy tutaj możliwości sprawdzić tego bardziej szczegółowiej.
Robert słuchał i zastanawiał się czy to co mógł znaleźć Wawrzek mogło być przyczyną zdarzenia w wyniku którego poniósł śmierć. Im dłużej grzebał w tej sprawie instynkt coraz bardziej ciągnął go w kierunku zabójstwa. Coś tu nie grało, tylko... no właśnie. Nic jeszcze pewnego nie wiedzieli.
- Dziękuję panu, bardzo mi pan pomógł. Ostatnia kwestia. Jeśli ma pan taką możliwość proszę mi przefaksować listę osób które dostały pozwolenia na hasanie z wykrywaczami po tym terenie w okresie powiedzmy od lipca do grudnia zeszłego roku.
- Dobrze. Prosiłbym tylko numer faksu do komendy lub odpowiedniego sądu bym mógł przesłać dokumenty. Jeszcze dziś będzie to możliwe.

Robert podał faks na Komendę i swojego maila. Przypuszczenia potwierdziły się, Wawrzek coś znalazł? Coś odkrył? Czemu schował mapę? Szereg pytań nadal wymagało odpowiedzi. Na razie chciał sprawdzić do czego Wawrzek miał dostęp kiedy pracował jeszcze na Policji. Ten cez, rubid i coś tam jeszcze nie dawało mu spokoju. Może Jutrznia coś wyjaśni. Podszedł do pokoju mężczyzny.
- Jak rozumiem Wawrzek pilnował porządku w dowodach rzeczowych i depozytach. Były tutaj u was przechowywane substancje niebezpieczne? Nie mówię o narkotykach ale chemikaliach. Da się to sprawdzić w archiwum? A jeśli takie rzeczy przechowywano gdzie indziej, to spisy nadal powinny być tutaj, prawda? Jest mi pan w stanie wygrzebać czy Jakub Wawrzek mógł mieć dostęp do cezu, rubidu i fosforu?
Jutrznia oderwał się od papierów na biurku.
- Wawrzek pilnował porządku w dowodach rzeczowych i depozytach, ale na komendzie na Wilczej. To było ponad 24 lata temu. Do nas przyszedł w 1989 roku i zajmował się już tylko szkoleniem ludzi. Oddelegowany na komisariat w Rembertowie, gdzie szkolił młodych policjantów. Ostatecznie zakończył służbę w 1991 roku.
Wyrecytował niema jednym tchem. Na ekranie komputera widać było, że otworzony był program kadrowy.
- Jak tu przychodziłem to on już nie pracował. A z tego, co wiem, to przechowywanie takich materiałów, jakie pan wymienił, nie mieści się w ramach depozytu. Prędzej są składowane w najbliższym laboratorium. Wiem, bo jestem po chemii - uśmiechnął się do Roberta. - Po studiach nie było co robić to poszedłem do policji. Robota kadrowa jest wszędzie potrzebna.
- Tak właśnie przypuszczałem.- Robert znowu uzupełnił zapiski i podziękował Jutrzni. Na razie porozmawia z biegłym. Jednak to większy autorytet, jak coś w międzyczasie się wyłoni to będzie można podpytać Jutrznię. Sprawa chemikaliów dalej była nie ruszona. Teraz pora się zająć DHLem.
Robert upewnił się co do adresu centrali firmy kurierskiej i sprawdził dojazd na swoim planie, na który też naniósł znaczki Wawrzeka. Nie brał służbowego samochodu tylko swoje Audi. O dziwo odpaliło od razu. Po wejściu do biura, zaczął błyskać szmatą i poprosił o rozmowę z kierownikiem, a najlepiej z tą samą osobą którą już wcześniej męczyła Policja, kiedy zbierali materiały tuż po zgonie Wawrzeka.
Udało się kogoś takiego znaleźć. Biuro DHL Express mieści się na Osmańskiej, na zachodnim Ursynowie, niedaleko lotniska. Dość szybko udało się ustalić, że wcześniejszy kontakt z policją w tej sprawie, a konkretnie z panem Hiernatem, miał Krzysztof Grabowski. Gdy się pojawił, wyglądał tak przeciętnie i tak pospolicie, jak tylko pracownik spółki spedycyjnej może wyglądać. Żółtawy polar w firmowych barwach był upstrzony plamami po atramencie i wytarty na łokciach. Zza grubych szkieł okularów patrzył człowiek, który nie wychodził zza swojego biurka od bardzo dawna. Z rękami złożonymi na brzuchu i nerwowo szarpiącymi rękawy polara podszedł do Roberta i z wyraźnym strachem przedstawił się.
- Jestem Krzysztof Grabowski. To ja już wcześniej rozmawiałem z kimś od państwa - przełknął ślinę.- Nie wiem, co jeszcze mógłbym dodać. Już nawet nie bardzo wiem, o co wtedy chodziło.
- Zaraz wszystko sobie pan przypomni. - Ziętek nie silił się na dyplomację czy uprzejmość. Wystraszony świadek czasem jest lepszy niż spokojny.- Wiem że to było ponad miesiąc temu jak pan rozmawiał z kimś od nas, ale to ważne. Mam parę pytań ogólnych na początek. Jak to jest u was z GPSami? Furgonetki mają je na stanie? Używają je tylko kierowcy czy też kierownictwo do monitorowania aktualnych miejsc pobytu pracowników?
- Nie wszystkie mają GPS. Jeśli zależy nam na ładunku to przydzielamy kuriera, który czymś takim dysponuje. Reszta albo się doposaża na własny koszt albo wcale. Monitorujemy przekaz przesyłek na terminalach, które mają kurierzy, a które muszą zostać zaktualizowane jeśli paczka zostanie wydana dla adresata. Nie monitorujemy każdego kuriera, ale mierzymy czas jaki potrzebuje na dostarczenie przesyłki. Jeśli nie spełnia norm wewnętrznych, to niestety musimy takiemu komuś podziękować.
- Hmm, liczyłem że jednak takie rozwiązanie jest u was czym normalnym. Nawet ze względów bezpieczeństwa. No ale trudno. Konkretnie chodzi mi o wizytę kuriera DHLu u Jakuba Wawrzeka na ul. Łyszkiewicza w dniu 23 listopada ubiegłego roku. Wiem, tłumaczył już pan mojemu poprzednikowi że nie macie odnotowanego kursu w tamten rejon. Jednak furgonetkę DHLu widziały dwie osoby na miejscu zdarzenia. Może więc pan mi pomoże, jak to możliwe?
- Taaak...przypominam sobie tą sprawę. - Grabowski potarł czoło ręką. - I faktycznie mówiłem, że nie było tam kursów tego dnia. Ani jakiegokolwiek innego przez ostatni rok lub dwa. To, że pojawił się furgon DHL to oznaczać może że to nie nasz furgon.
- Zna pan inne podobne? Kolorystykę macie dość odróżniającą się od konkurencji. - Dwie osoby pomyliły się?.- Jeśli dobrze się przyjrzałem tym na zewnątrz literki z logo są na nich dość widoczne.
- Może niekoniecznie podobne bo mogą mieć nasze logo. Czasami pozbywamy się taboru i wyprzedajemy na aukcjach furgony. Pierwokup mają oczywiście kurierzy, ale zwykle osoby prywatne mogą kupić taki furgon. Nie są przemalowywane - to robi już na własny koszt kupujący. Jeśli tego nie robi, to tym lepiej dla nas bo mamy darmową reklamę.
- Będę potrzebował listę osób które zakupiły od was samochody w ciągu powiedzmy ostatnich 2 lat. Jak i listę kurierów zatrudnionych w Warszawie i okolicach. - Robert zamyślił się trochę. - Jak jest ze zdawaniem samochodów przez kurierów po zakończeniu pracy? Jest możliwe by ktoś wykorzystał furgonetkę do prywatnych celów tak byście o tym nie wiedzieli? Czy czas ostatniej dostawy i zdania samochodu jest pilnowany?
- Listy chwilę potrwają zanim je będę mógł przesłać. Co do samochodów to zwykle kurier jeździ nimi po godzinach pracy. Nie ma monitoringu na to, ale jest spisany stan licznika przy zakończeniu pracy i przy rozpoczęciu. Tylko za ten czas płacimy ekwiwalent za benzynę. W każdym innym przypadku kurierzy płacą ze swojej kieszeni. Samochodów będących na stanie firmy bez przydzielonego stałego kuriera jest mało - około 10% całej floty. W takim przypadku samochód jest u nas na parkingu i zwyczajowo podbija się kartę zdania wozu i jego pobrania.
Robert uśmiechnął się lekko.
- No to jak się pan domyśla, będę też potrzebował listy wszystkich samochodów jeżdżących po Warszawie w dniu 23 listopada wraz z kwitkami kto je pobrał i jakich godzinach zdał. Wiem że proszę o sporo papierkowej roboty, ale jest to nam niezbędne w śledztwie. Ile czasu będzie pan potrzebował żeby wszystko poustalać?
- Sądzę, że do najbliższego poniedziałku powinno się udać. Czy interesuje pana Warszawa czy cała Polska? Czy pracujący kurierzy czy tylko pracujący na teraz?
- Kurierzy wystarczą z Warszawy, ale lista sprzedanych samochodów z całej Polski. Jest pan w stanie podać choć przybliżoną ich liczbę teraz? Ilu samochodów pozbywacie się rocznie?
- Rocznie to zwykle od 20 do 50. W zeszłym roku chyba to było 25 albo 30.
Szlag. Sporo.
-Rozumiem. Wróćmy jeszcze na chwilę do jednej możliwości. Wiem, że nie zgłaszaliście w interesującym nas okresie kradzieży furgonetki tutaj w Warszawie. Nie było też jakichś incydentów z krótkotrwałym zaborem? Wie pan takich rzeczy jakich się nie zgłasza Policji? Coś co mogłoby wyglądać na na przykład głupi żart? Bo ja wiem, zbieg okoliczności?
- Cóż, zdarzają się takie rzeczy. Czasami klient pobije kuriera bo będzie niezadowolony a czasami może być na odwrót. Czasami zdarza się, że kurierzy gubią lub zostawiają swój firmowy strój i wtedy trzeba z magazynu wydać nowy. Czasami kurierzy mają drugą robotę wieczorami i korzystają z transportu pod szyldem firmy. Zwykle w przeprowadzkach albo czymś takim. Zdarzały się te wszystkie rzeczy i pewnie będą się zdarzać. Nie mamy na nie kontroli poza pilnowaniem czasu dostawy i jeśli on zostanie zawalony to kurier wylatuje. Nie jest ważne co się dzieje z kurierem czy autem - ważne żeby paczka była na czas. Wiem, że czasami normy są wyśrubowane, ale my też mamy naciski z góry i nic na to nie możemy poradzić.
- Myśli pan że u nas jest inaczej? - Robert skrzywił się lekko. - Skąd ja to znam. Jeszcze jedna kwestia. Macie jakieś szczególne regulacje dotyczące dostarczania niebezpiecznych materiałów?
Ziętek zapytał o to pomimo że był przekonany, że jeśli rzeczywiście facet z DHLu był u Wawrzeka to musiał być przebierańcem. Co niestety powodowało że ciężko go będzie znaleźć. Lista kupujących samochody powinna pomóc, może da się ją porównać z tą od Górskiego i z tą z Muzeum i wyjdzie coś interesującego.
- Niebezpieczne materiały muszą być zadeklarowane w liście przewozowym. Jest na to specjalna opłata. Jeśli ktoś zatai i będą z tego powodu kłopoty to odpowiada karnie za narażenie życia.
Robert pokiwał głową, po czym podał namiary na Komendę tak, by mogli przesłać wszystkie żądane dokumenty. Zostawił też komórkę do siebie w razie pytań.
- Ostatnia kwestia. Będziemy potrzebować również dane kurierów pracujących u was w listopadzie. Mężczyzn, szatynów.
- Z tym będzie problem bo nie prowadzimy statystyk uwzględniających kolor włosów. Lista kurierów tak, ale bez koloru włosów.
- Zdjęć w CV też nie macie?
- Zdjęcia mamy, ale przeglądać teraz setki zdjęć? I to nie wiadomo czy aktualnych? W chwili obecnej nie mamy środków by to zrobić. Chyba że przyjdzie jakieś oficjalne pismo od was - okularnik chyba odzyskał rezon, bo już ostatnia wypowiedź była wyraźnie pewna i dobitnie postawiona.
- Przyjdzie, przyjdzie. - Robert spojrzał na niego uważniej. - Ja nie proszę pana o to bo mam taki kaprys. Z listami o które prosiłem wcześniej... proszę je przesłać najszybciej jak to możliwe. Dzisiaj, byłoby dobrze. Jeśli czegoś nie będzie pan pewien niech pan dzwoni.
 
Harard jest offline