Głos rozkazał.
Matka żądała.
A jej słowa są prawem.
Ryk rozległ się z wnętrza piersi grubego karła, który miał to nieszczęście być nie tam gdzie trzeba, nie wtedy gdy trzeba i stać się hostem dla dziecięcia Matki. Mężczyzna płakał jak panienka, ale zaraz płacz przerodził się w krzyk gdy Vor wydzierał się przez jego pierś.
Odetchnął. Pierwszy raz powietrzem które nie przeszło przez usta jego nosiciela. Nie widział żadnej różnicy. Nie czuł żadnej doniosłości.
- Jedzmy bracie. Pożywmy się, potem się na nich zasadzimy i skoczymy na głowy.
odpowiedział na pytanie Eena, samemu przedzierając wyrywając serce swojego nosiciela z naczyń wieńcowych i pożarł je, po czym rozszarpał trzewia by dostać się do wątroby. |