Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2013, 19:59   #281
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Trzecia Góra
8 Ches(Marzec)
5-ty dzień wyprawy
wieczór

Po wyjściu ze starych kopalni Krasnoludów, towarzystwo postanowiło odpocząć na zboczu góry, nie mając zamiaru dalej wędrować nocą. W przygotowaniu obozu przodował Gabriel, który powołał do istnienia półkulę, mającą posłużyć im za schronienie. Dokonał tego wszystkiego zaś właśnie tak szybko, iż nie dał czasu na reakcję reszcie towarzystwa. A gdyby najpierw spytał, a nie od razu działał...

"Darita" wyczarowała bowiem po chwili solidną, i o nieba wygodniejszą chatkę. Wewnątrz pełne umeblowanie, do tego ogień w kominku, a miejsca wystarczająco na tuzin osób. Każdy więc spał, gdzie chciał, czy to w chatce, czy w półokrągłym, stworzonym z mocy "iglo".*

....

Lirikontha postanowiła zostać.

- Skoro tak nalegasz - Powiedziała, miło się uśmiechając, a nawet mrugnęła do Tarina.




9 Ches(Marzec)
6-ty dzień wyprawy
ranek/popołudnie

Noc minęła spokojnie, jeśli nie liczyć wiatru, od czasu do czasu dającego o sobie znać lekkim drżeniem chatki. Po porannych czynnościach, wypoczęte i z nowym zapasem magii, towarzystwo ruszyło w dalszą drogę, psiocząc jedynie na brak możliwości kąpieli. Daritos zaś był już Daritosem, swym dawnym, męskim odpowiednikiem. Czar, który go przemienił, zakończył więc swe działanie.

W dolince panowała zaś mgła...


Ich przewodniczka wiedziała, gdzie mniej więcej znajdują się kolejne tunele w trzecim paśmie gór, tworzących znany wszystkim(chociażby tylko z nazwy) Grzbiet Świata. Błądzenie we mgle, w śniegu po kostki, przeszukując kolejne zbocze, zajęło im jednak kilka ładnych godzin, przypominając prawie już szukanie przysłowiowej igły w stogu siana.
W końcu jednak natrafili na do połowy zasypane wejście. Nie pozostało im więc nic innego, jak wczołgać się do środka, i po raz kolejny zagłębić w mroczne korytarze. Zakurzone, rozpadające się, opuszczone wiele lat temu, może i stuleci. Pułapek nie powinno już być żadnych, za to mogły pojawić się zawalone tunele... jak i niestabilne stropy. Należało więc uważać dla odmiany na naturalne niebezpieczeństwa?


Kolejna, opuszczona kopalnia przywitała ich duchotą, a ziejące pustką korytarze czasem wywoływały pewien niepokój, w kupie jednak raźniej, a lepsze to, niż wspinaczka górska i wystawianie się na ziąb? Raz czy dwa, coś małego przemknęło na skraju światła, stawiając ich na nogi, okazało się jednak zwyczajowym, małym zwierzątkiem, uciekającym w popłochu na ich widok...

- Ale to chyba nie był szczur? - Pisnęła Meggy.


~

Błądzenie tunelami powoli zaczynało działać co niektórym na nerwy. Dwa razy trafili już bowiem na ślepy zaułek, raz zwyczajowy, drugi spowodowany zawaleniem się korytarza, jedna z sal-jaskiń okazała się kończyć tak wąską szczeliną w ścianie, że nie przecisnąłby się przez nią nawet Niziołek...*

- To jak, znów magiczne przewodnictwo? - Spytała Liri, wpatrując się w resztki już jakiejś Krasnoludzkiej rzeźby.*

....

Jakiś czas później znaleźli się w dosyć nietypowej sytuacji. W kopalni bowiem skończyły się możliwości dalszej podróży, kilka korytarzy było całkowicie zawalonych, reszta zaś w pewnym momencie się po prostu kończyła. Pokonanie z kolei takiego zawału nawet magią, mogło się po prostu okazać rzeczą niemożliwą. Jedyna droga, jaką odkryli, i jaką mogli nadal się poruszać, wyglądała dosyć nietypowo. Nisza, szeroka jak korytarz, a wysoka na mniej niż pół metra, nie wyglądała zbyt zachęcająco, była jednak chyba jedyną już możliwością. Nie pozostało im więc nic innego, jak wczołgać się do środka, i modląc się do całego panteonu, pełznąć przed siebie, w końcu przecież nie zawrócą, marnując tyle godzin?. Zadanie to było niebezpieczne, ponieważ w każdej chwili mogli zostać przygnieceni setkami ton, kończąc jako mokre plamy w zapomnianym miejscu...

Parę osób spojrzało wyczekująco na Virmien, być może, by ta udała się ową drogą pod jakąś zwierzęcą postacią na zwiad?*

~

Na końcu wąskiego przejścia znajdowały się deski. Ktoś najwyraźniej je zamknął, nie stanowiło to jednak większego problemu dla zdeterminowanych śmiałków, którzy poradzili sobie z dwoma kawałkami drewna nawet dosyć cicho. Po chwili zaś znaleźli się... w magazynie. Magazynie pełnym worków, beczek, skrzyń, koszy i tym podobnych, wewnątrz nich z kolei całkiem zwyczajowe rzeczy, jak suszona żywność, liny, narzędzia, ubrania, i wszystko wcale nie stare i zatęchłe.


Jedyne drzwi, wychodzące z owego pomieszczenia, były zamknięte na amen. Za nimi znajdował się zaś - po oględzinach przez dwie szpary - korytarz, którym przeszedł po chwili jakiś łysawy, szaroskóry kurdupel z brodą, przypominający Krasnala.

- Duergary - Syknęła wrogo Liri.





Na zboczach gór
9 Ches(Marzec)
6-ty dzień wyprawy
popołudnie

Po spotkaniu z dziwacznym Niziołkiem i jego bestyjkami, polującymi na bandę Orków, oraz po ustąpieniu u Arasaadi paraliżu, towarzystwo ruszyło w dalszą drogę, uszczuplone o zabitą przez Raetara Drowkę. Może i tak lepiej... Podróż poprzez góry była w gruncie rzeczy dosyć nudna, jeśli nie liczyć przypadkowych spotkań z uciekającymi na ich widok zwierzętami. A to raz kilka kozic, a to wilk czmychnął przed nimi, zupełnie jakby nawet zwierzęta wyczuwały, iż owego towarzystwa należało unikać nie chcąc skończyć jako przekąska, lub trofeum.

A zima nastawała się coraz ostrzejsza, im dalej zapuszczali się na Północ.

Wkrótce natrafili na ruiny jakiegoś zameczku, czy i może wartowni. Budowla była już w dużym stopniu zniszczona, i niewiele można było z owej kupy gruzów wywnioskować. Być może był to jakiś posterunek, zapomniana świątynia, siedziba samotnego Maga... tego chyba nie dowiedzą się nigdy. A zresztą, czy ta wiedza była im potrzebna? Dawne dzieje, historia która została zapewne już zapomniana, a każdy kto brał w niej udział, pewnie już dawno odszedł w zaświaty...


Zmarznięte resztki drewna początkowo nie chciały się za cholerę palić, w końcu jednak materiał ustąpił pod naporem zawziętości, i Forgahrowi udało się rozpalić ognisko. Po raz kolejny przyszło im odpocząć w polowych warunkach, a co niektórzy zaczęli już wyjątkowo tęsknić za dobrodziejstwami cywilizacji. Wizja wylegiwania się w miękkim i cieplutkim łożu, kąpiel w balii, i parująca strawa stała się chyba coraz większym tematem przewodnim myśli biorących udział w wyprawie. Z drugiej jednak strony, za dwa razy po dziesięć tysięcy złociszy, można było nieco pocierpieć?

- Wino się kończy - Burknęła Arasaadi zawiedzionym głosem, po czym po raz pierwszy od dłuższego czasu przytuliła się do Samotnika bez słowa, po prostu najzwyczajniej w świecie chowając sobie swój nosek w jego szyi.

....

- Leziemy tak i leziemy, przez góry i śnieg, do tajemniczej wieży i jej pana. Wiadomo, że nas nie przywita przyjacielsko, wszak chciał Silverymoon zrównać z ziemią - Powiedział głośno Barbarzyńca - A tylko Ty znasz drogę... - Dodał, zwracając się do Raetara - Ale nic o tym "H" nie wiesz, prawda?

Siedzieli więc tak, posilając się i zbierając siły na dalszą podróż, gdy w pewnym momencie wśród ruin zawiał dziwny podmuch, a płomienie ogniska nabrały nagle błękitnej barwy. Zrobiło się jakby zimniej, a u co niektórych pojawiło się mrowienie na skórze. Wtedy też, wprost z ziemi, ze śniegu, wyłoniła się dziwaczna, przezroczysta postać, otoczona wirującymi czaszkami. Dziwo owe, wyglądające jak nic na jakiegoś ducha, spojrzało na towarzystwo błyszczącymi ślepiami, unosząc w ich kierunku ostrze.


- Jesteśmy, kim jesteśmy... a zrobiliśmy, co zrobiliśmy... - Wychrypiało widmo - Precz stąd... tu tylko śmierć czycha...


















.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 07-07-2013 o 20:14.
Buka jest offline