Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2013, 15:44   #23
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Ogół planu został przedstawiony w obecności wszystkich ważniejszych person sektora, dopiero przy samym zejściu do Kibla. Stawka była ogromna, tak jak i niebezpieczeństwo oraz pokusa, żeby tu nie wracać.
Ośmiu przywódców wysyła na wyprawę ośmiu śmiałków, którzy jako jedyni mogą uratować sektor przed całkowitą zagładą. Dodając jedyną drogę na zewnątrz, która jest nawiedzana przez rozmaite potwory otrzymamy groteskową baśń o wykolejeńcach, którzy mają szansę zrobić wreszcie coś dobrego w swoim życiu. Problem z wykolejeńcami jest taki, że raczej żadne z nich nie pragnie odkupienia, chcą tylko przetrwać. No, może poza księżulkiem, jednak kiedy odetchnie wolnym od zarazy powietrzem któregoś z odległych sektorów, kto wie co zrobi?

Torch nieomal wzdrygnął się, gdy Misiaczek upaskudził krwawymi rzygowinami buty Kurwy, jednak nawet na jej nieco przesadzoną reakcję nie zareagował. Właściwie to wzruszyłaby go jej dobroduszność, gdyby wierzył w jej wymówkę. A uwierzyłby, gdyby boss nie obrzygał jej butów. A tak, wiedział swoje- żadna kobieta nie odpuści obrzygania jej butów, a już na pewno nie Krwawa Kurwa.
Jak w przypadku Parszywego Joe, ksywka wiele mówi o więźniu. Każdy na swoją zasłużył, w mniej lub bardziej chlubny sposób. Torch swoją przytaszczył jeszcze z Terry, gdzie wykonywał sztuczki na motorze, w płonącym kombinezonie. Sekundy ostrego haju adrenalinowego, wreszcie podwyższone tętno, uczucie istnienia, czystego, ponadludzkiego, niemalże boskiego... To przeszłość, ale i możliwa przyszłość. Może bez żadnych fanów, bez motoru czy specjalnych kombinezonów, bez ognia przesłaniającego drogę, ale będzie musiał przywołać dawnego siebie. Torcha, który jest zdolny do wszystkiego. Torcha, dla którego "niemożliwe" to synonim "wyzwania". Torcha, który odesłał się na przymusową emeryturę. Aż do chwili, kiedy stanął przed Muszlą toczył wewnętrzną walkę. Porzucił Olega-kaskadera, żeby przeżyć. Taki narwaniec szybko opuściłby ten świat, nie dorównywał warunkami i umiejętnościami tutejszym kryminalistom. Musiał się zmienić, spokornieć, dostosować się, żeby żyć. Bo na dłuższą metę przetrwają nie najsilniejsi, ale ci, którzy potrafią się dopasować do ciągle zmieniających się warunków. Teraz będzie musiał współpracować z samym sobą, żeby dopiąć swego. Kiedy przyjdzie pora, włączy wewnętrzne mechanizmy, z jakiegoś powodu był pewien, że mu się to uda. Oczywiście, nie był w tak dobrej kondycji jak kiedyś, lecz determinacji mu nie brakowało.

Ktoś kiedyś gdzieś powiedział "sztywniaki leżą parami", a nawet jeśli nie, to często można było zauważyć dziwną zbieżność tej sentencji z rzeczywistością. Śmierć Misiaczka i wspomnienie o Hienach przechyliły szalę na stronę paniki u Pokurcza.
Oleg zadał sobie pytanie, na co on liczył? Że odejdzie? Nawet, gdyby mu pozwolono, wybrałby parę dni życia i śmierć w męczarniach, zamiast ryzyka, które można nazwać potencjalną śmiercią, oraz wolności czekającej na końcu tej drogi. Nadzieja, że przeżyje zarazę musiała być silna, ale i bardzo naiwna. Jak to nadzieja. Jako tchórz wolał mieć nadzieję i czekać, niż zaryzykować i wziąć sprawy w swoje ręce. Właśnie to było ważne w tej wyprawie- ich siódemka miała szansę walczyć o własne życie. Mogli coś zrobić, zamiast czekać na cud czy interwencję innych. Ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którzy coś robią, żeby poprawić swoją sytuację, i tych, którzy plączą im się między nogami jak kot, licząc, że coś im skapnie. Tacy jak Pokurcz bali się narazić tyłki na bezpośrednie zagrożenie, ale byliby jednymi z pierwszych w kolejce po antidotum. Karl pewnie gardził takimi ludźmi bardziej niż Petrenko, dlatego nie miał zamiaru zostawiać gnoja przy życiu.
Istniała też inna możliwość. Szczur tunelowy wiedział jak to się skończy i szybka śmierć była dla niego błogosławieństwem. Takie wyrafinowane samobójstwo. Ale to tylko teoretyczna możliwość, Oleg wiedział, że Pokurcz był zwykłym śmieciem, niezdolnym nawet do tego. Tak czy siak, nie żal mu go było, wręcz przeciwnie.

Życie nadzieją to żadne życie.

Mieli chwilę na rozmowę przed zejściem do Kibla. Kultura oraz podstawy taktyki na spółkę ze zdrowym rozsądkiem kazały im zapoznać się ze sobą. Zostało ich siedmiu, czyli każdy miał do zapamiętania 6 imion nazwisk czy ksywek- w końcu, w ogniu walki, trzeba czasem się do siebie odzywać, a że liczy się każda sekunda, to "Ej, staruszku, ty łysy z czerwoną banią!" nie wchodzi w rachubę. Gdy uprzejmości mieli za sobą pozostało wymienić informacje o samych sobie- żeby drużyna mogła razem pracować, muszą wiedzieć, kto co umie, szczególnie, że pierwszy raz ze sobą pracowali. Torch może zbyt mocno nalegał na takie zapoznanie, ale musieli dobrze się przygotować na wypadek walki. A biorąc pod uwagę rejon, w który się zapuszczali, walka nie była w kategorii "jeśli" tylko "kiedy". Ustalili też szyk w którym mieli się poruszać i podstawowe warianty w razie starcia. W międzyczasie, Jonasz rozdał przedmioty, które miał przy sobie Pokurcz. Petrence przypadły w udziale fajki. Dobre i tyle.
Gdy każdy miał już przydzieloną rolę, zabrali się za planowanie trasy. Lepiej było zrobić to tutaj, gdzie ich głosy nie mogły sprowadzić Hien, szczególnie, że dyskusja była nieco dłuższa, niż Torch początkowo się spodziewał.

Mieli zejść do Kibla. Tu nie było dobrych i złych wyborów, wszędzie śmierć zbierała swoje żniwo. Była jednak szansa, że gdzieś w A-0776 znajdą jedno z przejść z których korzysta Wędrowiec. A nawet jeśli nie, stamtąd najbliżej było do windy, o której mówił Praha. Dodatkowo musieli rozglądać się za działającym terminalem, do którego mógłby się podłączyć Jonasz, a w tej materii pogorzelisko, A-0778, trzeba było spisać na straty.
Spośród trzech możliwych dróg wybrali sektor A-0776. Dawał im on największe szanse na przeżycie. Teoretycznie. Co słabsi psychicznie odpadli jeszcze przed wejściem (Pokurcz przed wejściem, a ilu jeszcze podczas rozmowy z bossami?), więc była szansa, że nikomu nie odbije jeszcze bardziej. I tej szansy się obecnie chwytali.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 11-07-2013 o 19:35.
Baczy jest offline