Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2013, 19:03   #24
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Pojebańcy.

Jonasz patrzy na nich, na tą elitę zdychającego sektora A-0677 i w głowie ma tylko to jedno określenie.

Przerażająco kreatywni pojebańcy.

Jonasz patrzy na nich i prawie widzi - jak holo-symulację - piekło, które sobie tutaj urządzą. Ostatnia walka o władzę. Ostatnie wyrównywanie rachunków. Proste: może zdycham, ale nie będę zdychał sam. Tylko kto wygra? Kto zostanie, żeby odebrać szczepionkę, złotego graala ukrytego we wnętrznościach Kosmicznego Wieloryba? Tego nie potrafi już przewidzieć. Nie potrafi rozwiązać tego równania. Nie potrafi określić zmiennych, nie potrafi wyznaczyć najbardziej prawdopodobnego wyniku. Brakuje mu danych. Brakuje mu dostępu do profili psychologicznych, brakuje wskaźników warunkowania środowiskowego, brak określników stopnia fizycznej i intelektualnej degeneracji podczas nasilania się symptomów choroby.

Kto wygra? Kto przywita ich, gdy (jeśli!) wrócą tutaj?
Karl... Karl dotrzyma słowa, bo Karl chce władzy i posłuszeństwa. Karl chce ciągle rządzić tym sektorem, a kim jest król bez swoich wiernych poddanych? Ale inni? Szalony jak marcowy zając Nobel? Krwawa Kurwa? Parszywy Joe?

Po co jednak wracać? Po co ryzykować? Jonasz przestępuje z nogi na nogę, wbija wzrok w leżącego na podłodze Pokurcza. Po co przechodzić raz jeszcze przez to piekło? Lepiej zatrzasnąć za sobą wszystkie grodzie, żeby żadna inna grupa nie mogła za nimi przejść. Zdobyć szczepionkę dla siebie i odczekać cztery tygodnie. Sześć dla całkowitej pewności. A potem zapomnieć i znaleźć dla siebie nowe miejsce.

Uciec.


* * *


- Trzymaj. Podziel to pomiędzy wszystkich. Fajki i narkotyki zostawcie na łapówki na Skrzyżowaniu. Mogą się wam przydać.

Chciałby uciec, ale Pokurcz leży w kałuży krwi na podłodze, a Karl znowu to robi - ofiaruje odpryski swojego autorytetu i władzy, próbuje zdobyć gwaranty lojalności. Nie tylko od Jonasza. Haker widzi jego spojrzenie. Widzi spojrzenia innych, ale - znowu (znowu!) - nie potrafi przewidzieć implikacji.

Przygryza wargi, ale kiwa głową jak posłuszna cyber-lalka. Bierze ostrożnie, z wyraźną niechęcią dziedziczne fanty. Przez krótką chwilę przygląda się pozostałej szóstce, kalkuluje coś po swojemu.
Przesuwa spojrzeniem odbarwionych oczu po ich twarzach: fenotypy nierzeźbione. Żadnej ingerencji. Żadnej modyfikacji. Biolo nieskalane. Blizny i zmarszczki. Nigdzie nie lśnią holo-tatuaże. Nigdzie nie widać drobnych logotypów wprasowanych w ciało. Więc nie produkty społeczeństwa, ale jego odpadki.

Sam się sobie dziwi, że jeszcze potrafi tak myśleć. Rzeźbiarze z MindCorpu byliby zachwyceni trwałością swojego warunkowania. Wytyczone przez nich koryta, którymi biegną strumienie jego myśli, są głębokie. I nawet teraz, nawet tutaj, nawet po takim czasie to nimi właśnie podążają pierwsze skojarzenia. Oczywiście - zawsze można je przeformułować, poddać refleksji, analizie. Ale ten początkowy odruch, ta skłonność pierwotna - pozostaje.

I możliwe, że w tym kryje się tajemnica Gehenny - przetrwać może tutaj to, co najmniej skomplikowane, najbardziej prymitywne. Prostota budowy w ekstremalnych warunkach przebija wyrafinowanie konstrukcji i mnogość elementów. Ostateczna wersja psychologicznych maszyn dialektycznych.

Jeśli tak jest, jeśli liczy się jedynie bazowa synergia najprostszych form - Jonasz jest skazany i tylko odwleka wykonanie nieuniknionego wyroku.
Podczas rozmowy nie mówi wiele - bardziej przysłuchuje się temu, co mają do powiedzenia inni. Zbiera dane. Weryfikuje. Marszczy białe brwi, krzywi wąskie wargi. Czy Torch się myli, czy myli się Jonasz? Czy Dzikusy siedziały w 0788, czy 0778? Czy Praha ma rację, że 0766 pełne jest Wyklętych? Nie wie. Nie wie. Sprawdza zapięcia plecaka, ustawienia wykrywacza elektroniki, poziom naładowania zapasowej baterii. Przestawia cały sprzęt na tryb oszczędności energii. Ani na moment nie zastyga w bezruchu. Jakby bez udziału jego woli palce tańczą po klawiaturze WKP, tańczą w powietrzu, gdy obsługuje interfejs VR. Wybieleniec to przestępuje z nogi na nogę, to skubie płatek ucha. I nawet gdy rozdaje zdobyczne fanty, przemyka pomiędzy ludźmi i przedmiotami unikając wszelkiego kontaktu - jakby był zbyt kruchy, by jego ciało mogło przetrzymać nawet najmniejsze zderzenie i nie rozsypać się przy tym na kawałki.

Trzy paczuszki pełne wesołka i fajek dla Petrenki, Prahy i Netaniasza, bo zawsze bezpieczniej walutę nosić w kilku różnych miejscach. Latarka dla Ortegi, bo jeśli ktoś miał obronić tyłek Jonasza, to właśnie on. Dlatego klepie wielkoluda lekko po ramieniu, bez słowa wręczając mu zdobyczny fant. Nie zostawia się najlepszego żołnierza ślepego - nawet jeśli spojrzenie tego żołnierza jest tak pełne życia jak ścierwo Pokurcza na podłodze. To wzrok żywej broni, która istnieje tylko po to, żeby pruć seriami morderczych pocisków. Nieważne w co, nieważne w kogo - byle skutecznie. Byle umierali.

- Dzięki - jego krótkie podziękowanie brzmi w uszach Jonasza jak komenda do strzału.

Haker odpowiada jedynie skinieniem głowy. Nie chce wcinać się w rozmowę, gdy Igor indaguje Torcha i Prahę o pozostałe sektory. Dawno już nauczył się schodzić Blondasowi z drogi. Zamiast tego z ociąganiem podchodzi do Carli. W jednej ręce trzyma medpack, w drugiej - ostrożnie i z wyraźną niechęcią - nóż. Zostawia jej wybór, a gdy kobieta zabiera z jego dłoni zestaw medyczny - odsuwa się od niej natychmiast. Nie podoba mu się wyraz jej twarzy niemal tak samo jak linie nieprzemyślanych estetycznie blizn pokrywających jej prawy policzek.

A kiedy po skończonej rozmowie Igor odbiera od niego ostry jak brzytwa nóż, Jonasz wie już prawie wszystko. To jednak synergia najprostszych form i konstrukcji. Odbite od sztancy produkty nie Nowej Terry, ale Gehenny właśnie. Nie odpadki, nie śmieci - uniwersalne maszyny idealnie dostosowane do zastałego środowiska. Z tą wyzutą z wyższych emocji obojętnością, która jak holo-logotyp wprasowana jest w algorytmy ich zachowania.

Patrząc na nich Jonasz czuje się nagle bardzo kruchy.
I bardzo, bardzo ludzki.


* * *


W ciemnych korytarzach Kibla z trudem powstrzymuje się, żeby nie narzucić na obraz odpowiednich filtrów VR. Jest spięty, niespokojny. Na wpół ociekający kompetencją analityk, na wpół zwierzę gotowe do ucieczki. Machinalnie obraca jeden z pierścieni kontrolnych - mały, nerwowy gest, który wręcz krzyczy wewnętrznym napięciem. Kolejny raz przełyka dławiącą go grudę niepotrzebnych pytań i równie niepotrzebnych spekulacji.

Patrząc na lśniące od jakiegoś płynu ściany, myśli o wilgoci na nagich, kobiecych udach i sokach trawiennych wypełniających przewód pokarmowy jego Kosmicznego Wieloryba z tytanu i stali. Myśli o wnętrznościach przeżeranych powoli kwasem. Myśli o korozji ciała i umysłu.

Nie potrafi tych organicznych skojarzeń przegonić.
Prześladuje go to biolo.
Od samego początku.

Wycofuje się w głąb siebie.
Odruchowo. Bez namysłu.
Z wprawą zawodowego eskapisty.

To gra - realistyczna do bólu gra. Eksperyment. Ile z tego, co widzi jest prawdziwe? Nie wie. Ile z tego, co widzi i czuje to wynik bezpośredniego pobudzenia przez assemblery określonych ośrodków w jego mózgu? Ile z tego do interaktywne holo? Zaawansowana technologicznie iluzja? Wyrafinowany trik?

Uchylone drzwi do celi przypominają półotwarte usta. Oświetlane bladymi, ruchomymi strumieniami światła wydają się żyć, poruszać. Iluzja - mamrocze przez zaciśnięte zęby Jonasz. Korytarze wydają się odbijać układ ich rodzimego sektora. A jednak coś się w nich nie zgadza - jakieś drobne przesunięcie konstrukcyjne, jakaś niewielka niezgodność. Irytująca jest wielkość tej różnicy: intuicyjnie, nieświadomie odczuwalna, a jednocześnie niemożliwa do definitywnego określenia.

Nasuwa gogle na oczy. Jego twarz, włosy i dłonie są jaskrawymi plamami bieli w lepkim od cieni półmroku. Sprzęga kable z implantem, sprawdza wykrywacz elektroniki. Skanuje najbliższe otoczenie. Zasięg. Czułość. Dokładność. Wprowadzić dane. Zapamiętać.

Myśli o bazie danych Gehenny, myśli o Słupie Matrycy i Dokowniach. Myśli o mózgu z serwerów i procesorów. Myśli o nerwach z kabli i światłowodów. Myśli o kodach, które trzyma na zabezpieczonej, ukrytej partycji komputera. Jego Kosmiczny Wieloryb wibruje mu stopami tą wyjątkową, głęboką wibracją, która rezonuje w każdej kości jego bladego ciała.

Myśli o Kosmicznym Wielorybie i proroku Jonaszu.
Nawet nie zdaje sobie sprawy, że się uśmiecha.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 11-07-2013 o 21:15.
obce jest offline