Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2013, 19:53   #133
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Co miała na myśli Joann, wysyłając ich do zakamuflowanego zamtuza, tego Jack domyślić się nie potrafił. Nie da się ukryć, że wolałby zwykłą gospodę, niż najlepszej nawet kategorii dom publiczny, ale skoro tu trafili... Najważniejsze było to, że dobrze karmili i nie podsuwali na siłę panienek oferujących swe wdzięki.
Z drugiej strony... Dobrze by było, gdyby rodzina Seis wypłaciła jakąś nagrodę, bo inaczej pójdą z torbami po paru dniach spędzonych w Purpurowej Damie. Darmowy wikt i opierunek mógł się dość szybko skończyć. Łaska pańska, jak powiadano, na pstrym koniu jeździ...

- Chyba trzeba będzie zmienić wkrótce lokal, inaczej nas puszczą w samych skarpetkach - szepnął do ucha Lou. - Albo i bez.

Widok Lou w takim akurat stroju byłby z pewnością interesujący, jednak nie miał zamiaru dzielić się z dziewczyna takimi myślami.

***

Strój, dostarczony przez uczynnego właściciela Damy, z pewnościa nadawał się na udział w przyjęciu w najbardziej nawet eleganckim towarzystwie, ale w drugiej sprawie Jack nie miał najmniejszego nawet zamiaru słuchac jego rady dotyczącej uzbrojenia. Przynajmniej częściowo. Co z tego, że na dworze de Seis nie nosiło sie broni? Ulice miast pełne były obwiesiów róznej maści, na dodatek uzbrojonych po zęby. Broń co prawda nie zapewniała całkowitego bezpieczeństwa, ale zdecydowanie dodawała pewności siebie i odstraszała co poniektórych z owych wspomnianych wcześniej obwiesi.

Przebrawszy się i pozostawiwszy pod opieką właściciela Damy kuszę i długi miecz jack stanął na korytarzu, czekajac na pojawienie się Lou.
- Pięknie wyglądasz - powiedział na jej widok, zamiatając podłogę wyimaginowanym kapeluszem. - Jak zawsze zresztą - dodał.
- Służę ramieniem - zaproponował uprzejmie.

***

Dzięki wskazówkom właściciela Damy trafili do domu (ba - do zamku, prawdę mówiąc), stanowiącego siedzibę rodu de Seis. Podobnie zresztą jak i pozostali członkowie ich małej drużyny, z którymi spotkali się u wrót budowli, witani uprzejmymi ukłonami strażników.
To,co na temat broni mówił właściciel Damy, okazało się prawdą. Trzeba było oddać broń i Jack, chcąc nie chcąc, powierzył swój kryształowy miecz jednemu z licznych służących, którzy całą chmarą rzucili się by zająć się gośćmi.

Okazały zewnątrz zamek okazał się równie wspaniały w środku. Jack z chęcią poświęciłby nieco czasu na zwiedzanie, niestety obowiązki wzywały, a ich czekało spotkanie z głową rodu de Seis, imć Kirstenhelmem. Ten zaś, prócz słownych i materialnych wyrazów wdzięczności przedstawił również i propozycję.
Sądząc po nagrodzie, jaką otrzymali w zamian za uwolnienie Joann i Katherine, propozycja wykonania zadania dla pana de Seis była warta przynajmniej przemyślenia.
Bez wątpienia można bylo na tym zarobic nieco grosza, i to - jak się mogło wydawać - w słusznej sprawie. problemów jednak kilka wiązało się z tym zadaniem.
przede wszystkim całe miasto (nie wiadomo skąd) znało ich rolę w uwolnieniu obu panien i z pewnością traktowano ich jako ludzi de Seisa. Bo z kim innym mogli się związać, jak nie z tym właśnie rodem. No i byli obcy w tym mieście - ich znali wszyscy, oni - nikogo, nie wiedzieli nawet, na kogo mogliby liczyć w razie konieczności. Poza tym - co też było ważne - Jack nie sądził, by się nadawał na szpiega.

- Spróbować możemy - powiedział po chwili namysłu - ale w żadnym wypadku nie mogę gwarantować, że osiągniemy w tym przedsięwzięciu jakikolwiek sukces.
 
Kerm jest offline