Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2013, 12:55   #134
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Spośród całego pobytu w Luksusowej Damie, gdy tylko dotarło do elfki, że w istocie jest to swego rodzaju luksusowy zamtuz, najbardziej ucieszył ją fakt, że Jack jest obok. Co prawda znali się króciutko, ale najwyraźniej wspólnie przebyte niebezpieczeństwa zbliżają tych, którzy myślą podobnie. W każdym razie w obecności mężczyzny czuła się pewniej w takim miejscu i nie musiała obawiać się nachalnych ludzi lub elfów. Być może rzucane ukradkiem spojrzenia i szepty za jej plecami zraziłyby typową elfkę, ale Lou daleko było do typowych elfek. Na szczęście.

Trochę nie spodobał jej się pomysł zostawiania gdziekolwiek broni, zwłaszcza że suknia była tak skonstruowana, że nijak nie mogła przemycić choćby sztyletu. Poczucie bycia bezbronną na pewno nie miało jej pomóc w byciu uprzejmą na dworze de Seis. Jednak cóż... Zasady to zasady.
- Dziękuję. Ty także prezentujesz się odpowiednio. - dygnęła z rozbawieniem na komplement od Woodesa.
Trzeba przyznać, że było to bardzo miłe, bowiem od dawien dawna nie miała na sobie czegoś przyjemniejszego niż zbroja czy strój podróżny i mało kto traktował ją tak miłymi słowami. Bez wahania skorzystała więc z propozycji i ujęła Jacka pod ramię, by w ten sposób wyjść na ulice Westgate.


W drodze do de Seis Rannes odłączyła się na chwilę przy sali targowej poświęconej Waukeen, zapewniając, że wróci już za momencik. Z jednej strony nie miała ochoty oddalać się od Woodesa, bo czuła się przy nim po prostu bezpiecznie, z drugiej nie miała ochoty nikogo ciągnąć w dziwne miejsca w swojej paranoi sprawdzenia co z jej przyjaciółmi. U sędziwej winiarki wylądowała więc sama. Przynajmniej wyglądała stosownie - na młodą kobietę, która udała się na targ, a nie na awanturniczkę, która robi zakupy przed kolejną przygodą. Pozory myliły.

W zasadzie Lou dowiedziała się dwóch rzeczy - pierwsza była taka, że przynajmniej Ultar dotarł do Westgate. I cokolwiek działo się w związku z jego interesami - legalnymi czy nie - kazało mu ruszać dalej. Nie zamierzała gonić za nim morzem, pozostało więc mieć nadzieję, że szybko wróci w jednym kawałku. Druga informacja z kolei była taka, że prawdopodobnie nie było z nim Vermila. Co powodowało, że elfka zaczęła zastanawiać się nad losem półelfka. Rozmyślała w milczeniu nad kieliszkiem zakupionego wina, jednym uchem słuchając bajania sprzedawczyni. Gdyby Ultar dotarł do Westgate sam, raczej zostawiłby chociaż jakąś wiadomość... Istniała więc szansa, że obaj znaleźli się tu bezpiecznie. I nagle olśniło elfkę, gdzie mógł udać się drugi z jej przyjaciół...
- Dziękuję pani. Było naprawdę wyborne. - dygnęła z gracją, bowiem wino było tak dobre jak to oferowane w Damie. - Na mnie czas. Powodzenia w interesach.

Co prawda teraz nie było już na to czasu, ale w wolnej chwili Lou miała zamiar odwiedzić kaplicę lub świątynię Sune. Coś w Westgate musiało się znaleźć.


To jak wiele osób ich rozpoznawało było doprawdy zaskakujące. Przecież tylko uratowali dwie córki jakiegoś szlacheckiego domu, a już wszyscy zdawali się wiedzieć co, gdzie i jak się wydarzyło. Zniknięcie wśród grubych murów i ścian zameczku de Seis było miła ulgą od ulicznego gwaru, gdzie dosłownie niemal każdy sprawiał wrażenie zainteresowania nimi. Nagroda nagrodą, ale protekcja brzmiała ciekawie. Tylko... Czy na pewno potrzebowali protekcji w mieście od ludzi, którzy nie mogli upilnować dwóch dziewczyn?
- Jack ma rację. Udało nam się uratować pańskie córki w dużej mierze dzięki łasce Tymory. Chętnie pomogę w kolejnej sprawie. Musicie jednak wiedzieć, że nawet na ulicach ludzie wiedzą, kim jesteśmy. Zbliżenie się do kogokolwiek, kto może mieć jakieś informacje będzie ryzykowne - pewnie też będzie wiedział o nas. I cała sprawa może szybko spalić na panewce... - wyjaśniła.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline