Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2013, 15:05   #6
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Ból był tak obezwładniający, że jedyne co JD mógł uczynić, to docisnąć się do oparcia, zakryć rękoma ranę i krzyknąć. Miarowe pulsowanie dudniło w jego głowie, wypierając każdą myśl. Czerwień rozkwitła na białej koszuli, tworząc plamę o kształcie egzotycznego kwiatu. W polu widzenia pozostawała jedynie mnogość par drogich butów. Pospiesznie opuszczały scenę - jakby w ślad za Mary, która rozpłynęła się w powietrzu. Ashford odczuwał posmak drewnianego, wypolerowanego parkietu pod palcami i własny urywany oddech. Gdy skoncentrował się na nim i uspokoił - odkrył, że… nie umiera.

Wsparł się na ramionach. Poczuł, jak ubranie inaczej porusza się na jego skórze - było zniszczone. Koszula przylepiła się do ciała w miejscu rany, z której krew przestała już płynąć. JD zrezygnował z oddechu - nie był mu potrzebny. Wampir tak łatwo zapomniał, że już nie jest człowiekiem. Co mu o tym przypomniało? Dziewczyna.

Jej krew.


Również została postrzelona - przez przypadek. Przez niezręczność snajpera odebrała kulę należną Mary. Leżała pod pobliskim stolikiem - opuszczona przez chłopaka, który wolał ratować siebie, niż narzeczoną. Jeszcze nie umarła. Spoglądała na JD i dziwiła się, dlaczego on - w przeciwieństwie do niej - wyzdrowiał. Kula, która wytoczyła się z zasklepiającej się rany dobitnie akcentowała ten cud. Czy czuła zazdrość? Prawdopodobnie nie. Ból był dla niej wszystkim i jedynie go w pełni odczuwała.

Wampir rozumiał to najlepiej - przed chwilą był na jej miejscu.

JD nie przestawał współczuwać kobiecie, która przypomniała mu, że wcale nie umrze. Jednakże nie zmieniało to podstawowego faktu - krew wciąż wypływała z jej rany. Z wigorem i cholernie obficie. To właśnie krew sprawiła, że wysunęły mu się kły. Ashford bez zastanowienia doskoczył do kobiety, by zacząć ssać. I nic nie mogłoby oderwać go od tego świeżo napoczętego pierwiastka boskości. Nawet nie zauważył kolejnego strzału, który o centymetr minął jego skroń, gdy przemieszczał się między stolikami.

Bardzo szybko kobieta zgasła w jego ramionach. Wtedy też Brujah szerzej otworzył oczy, popatrzył na własne ręce zabarwione szkarłatem i uświadomił sobie, co zrobił.

Różaniec - jakby od niechcenia - wypadł z kieszeni wprost na kałużę krzepnącego osocza. JD spostrzegł jak drewniana faktura drobnych paciorków przyobleka się w kolor tak podobny karminowym ustom Mary.

Wtedy też wydarzyło się coś szczególnie dziwnego.

Różaniec odlepił się od podłoża i poszybował w jego kierunku. Elektryczne światła zaczęły migać, aż w końcu zgasły. Zastawy stołowe wzleciały do góry, aż w pewnym momencie jakby zawahały się, by w następnej chwili upaść. Trzask łamanej porcelany przeszył eter, wwiercając się w mózg Ashforda. Resztki znów podniosły się i chaotycznie rozsiały w całym tym zamęcie.

W tym czasie JD próbował reanimować nieznajomą. Wykonał kilkanaście uciśnięć klatki piersiowej, po czym jeden długi wdech, lecz… nie pomagało. Jednak słodka naiwność wciąż gościła w jego okrągłych oczach - tak szeroko rozwartych. Kontynuował uciskania, nie bacząc na kolejne strzały snajpera i paranormalny, telekinetyczny chaos, który wykwitł wokoło niego. Wokół oka cyklonu. Krzesła upadły - kilka z nich złamało nogi. Wióra i drzazgi mieszały się z resztkami dań oraz napojów, wirującymi po parkiecie wraz z pozostawionymi torebkami, nożami i widelcami. Choć JD próbował, nie udało mu się uratować kobiety.

Pozostało mu tylko jedno - złapać za jeden z kołków, których wokół nie brakowało i ruszyć na wroga.

Na tego, który przymusił go do grzechu.
 
Ombrose jest offline