Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2013, 06:53   #27
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Ciemność osaczała z każdej strony. Nie dawała chwili wytchnienia. Cuchnęła wykrzywiając od środka. Praha pochylił głowę jakby chciał przez to głębiej wcisnąć się w opiętą na nosie chustę. Znał ten mdły smród przy którym pierdy Parszywego Josepha fascynowały niczym Chanel No.5. A ile to razy wydawało mu się, że Niger wpierdala trupy na kolację... Jednak Gehenna potrafiła zaskakiwać na każdym kroku. Przypominała o tym niewinnie. Choćby nie wiadomo jakbyś był parszywy, zawsze znajdzie się ktoś lub coś bardziej od ciebie. Jesteś najlepszy do czasu, aż zostaniesz pokonanym.

Szczur tunelowy zdawał sobie sprawę ze swojej, jakby się niektórym mogło wydawać, wyjebanej w kosmos wiedzy i dlatego z pokorą patrzył w skurwioną otchłań mroku tajemnic szalonego okrętu. To, o czym nie miał jeszcze szczur pojęcia, ani nawet miejsca w orzeszkowym rozumku na nazwanie anomalii i poukładanie tego syfu, trzymało go za mordę krótko jak w kagańcu. Bał się jak każdy albo jeszcze więcej. Bał się nawet ten kaganiec zgubić...

Nareszcie martwa cisza zdechła ożywiona koncertem metalicznej kakofonii napierdalania żelastwem o stalową trumnę korytarza.


KLING! KLANG! KLING! KLANG! KLANG! KLANG! KLANG!


Praha odetchnął. Gorsze zło. Zero złudzeń i fałszywej nadziei. Skarcił się w myślach jak szczeniaka. Przy całej szemranej reputacji króla szczurów łudził się, że da radę. Że we trzech tylko przemkną przez Kibel. On, Torch i Di.. Rick. Jak gładko spuszczony stolec z dupy, gdy nurkuje w wirze rączego strumienia spłuczki bez smarowania gównem czystej muszli toalety. Tak. Zesraliby się po pachy. A tak hieny posilą się Prahą statystycznie z mniejszym prawdopodobieństwem. Pierwszy w kolejce do tego stać nie zamierzał. W ogóle się nie ustawiał na to. Wpakował w uszy zatyczki świadomy tego, że Jonasz ma gwizdek. Czuł, że ten obojnak jest z nich wszystkich w pytę najmądrzejszy nawet jak nie miał fiuta lub miał karłowatego...

Szli ostrożnie uważając gdzie stąpają. Kanibale nie byli ani wyrafinowani w swoich taktykach polowania, ani aż tak bezmyślnie tępi na jakich wyglądali. Praha odczepił stalową linkę rozciągniętą przy kratownicy. Musiał działać. Spryt i podstęp zawsze sprawdzał sie przeciwko brutalnej, krwiożerczej furii a to, że hieny zaraz zaatakują było kwestią kilkunastu śmierdzących oddechów. Skręcając w prawo widział słup. Miał nadzieję, że hieny nie zauważą co robi lub nie zwrócą uwagi koncentrując się na przeżywaniu przed bitewnego podniecenia.

Słuchając nawołujących się uderzeń rur o metalowe ściany i kraty, szczur wyciągnął konserwę z plecaka, przebił ją nożem i cisnął za siebie. Kto wie, może tym odwróci na chwilę uwagę myśliwych. Miał zamiar rozciągnąć stalową strunę w poprzek korytarza tam, gdzie hieny sie tego nie spodziewały. Nie był naiwny, że żaden mutant tego nie dojrzał lub dostrzeże. Ale może nie każdy. Może zwolnią omijając przeszkodę dając im cenne sekundy. Praha liczył na to, że choć jeden z kanibali pochlasta się a reszta stada jak głodne wilki nie omieszka urządzić sobie spontanicznej uczty z parszywego pobratymcy.

Kiedy wszystko ucichło i z boków wyskoczyły hieny, Praha zdziwił się, że był to również skoordynowany atak całego gangu. Jakby wszystkie hieny sektora zostały zjednoczone pod rozkazami nowego stratega. Albo ewoluowały z samotnych grupek samolubnych drapieżników w łączące się watahy. Było gorzej niż fatalnie.

Niektórzy zaczynali już walczyć, rzucać rozkazy, płonące akty strzeliste tudzież takowe koktajle. A Praha biegł z wszystkimi do przodu niemal szorując lewym barkiem o obślizgłą ścianę. Nie miał zamiaru biec pierwszy. Mogły być znowu niespodzianki. Nie przewidywał też opcji zamykania kolumny. Z obnażonym nożem w prawej ręce rozciął skórę lewego przedramienia. Wyciągnął w biegu ranę do przodu, żeby sprowokować wiecznie głodne skurwysyny. Czujcie juchę! Węszcie.

Niech szarżują.
Niech zapomną o taktyce.
Niech je klecha z wojakiem i dziwką wystrzela.
Blondas wypatroszy.
Piroman spopieli.
A Jonasz...
Jonasz niech zabije śmiechem.
Bo szczur zbliżał się do hien nie będzie chyba, żeby koniecznie musiał je dziabnąć.

A wtedy... cóż...

Taktycznie.
Dźgnąć i dyla!
Ciąć uskakując!
Rezać na dystans!
Chlastać po ścięgnach!
Kłuć!
Jak osa po oczach!
Jak klaps z niespodzianką!

Nie musiał zabijać.
Nie musiał tracić czasu.
Zdeterminowany zająć z góry upatrzoną pozycję.
Szczur postanowił... Nie! Rozkazał sobie.
Nie dać się dorwać.
Nie dać się dorwać!
Musiał spierdolić. Musiał!

A gdy go hieny dogonią to powie, że to nie bił on.

To bili inni.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 13-07-2013 o 07:01.
Campo Viejo jest offline