Ryan spojrzał na swojego nadgorliwego towarzysza.
- Cóż za brak stylu... - Rzucił tylko sam do siebie zniesmaczony.
Wejście tajemniczego mężczyzny do pomieszczenia wywróciło wszystko do góry nogami. Sam nie wiedział co się z nim dzieje, czuł się jakby by znalazł się w jakimś alternatywnym, nieźle pokręconym świecie.
Nie rozumiał co zrobiła Kamena i tajemniczy przybysz, ale sądził, że kobieta właśnie uratowała im życie i zamierzał wykorzystać chwilę zamieszania. Momentalnie Wicher Północy znalazł się w jego rękach.
Zdawał sobie doskonale sprawę, że to nie funkcjonariusze stanowią tutaj główne zagrożenie (sądził nawet, że prawdopodobnie nie są do końca świadomi tego co właśnie tutaj się działo) i skoncentrował swoją uwagę na głównym sprawcy całego zamieszania.
Gdy tak stał z mieczem w prawej dłoni skierowanym ostrzem w dół, nagle jego przyjaciółka po raz kolejny użyła nadludzkich zdolności i przywołała małe trzęsienie ziemi, dając im ostatnią szansę na ucieczkę...
I tak Ryan stał przed jednym z najtrudniejszych wyborów - mógł zostać i bronić swojej mentorki i prawdopodobnie zginąć z nią heroiczną śmiercią, albo uciec wraz z innymi i spróbować wypełnić jej ostatnie polecenie.
Spojrzał jeszcze raz w twarz mężczyźnie i skoczył wraz z innymi w dół. Czas jego zemsty jeszcze nadejdzie.
__________________ "Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga." |